Jeszcze 3,5 roku takiej polityki i Polacy będą naprawdę gołodupcami.
1. W budżecie na 2012 rok, który większość parlamentarna PO-PSL, uchwali zapewne w najbliższy piątek, wpływy z dywidendy od spółek Skarbu Państwa zostały określone na poziomie aż 8,1 mld zł.
Jeszcze w projekcie tego budżetu w październiku poprzedniego roku ich wysokość wynosiła 6 mld zł ale tuż po wyborach okazało się, że trzeba je zwiększyć o 2 mld zł, żeby nie powiększać deficytu powyżej 35 mld zł. Więc nowy minister skarbu na życzenie szefa resortu finansów z dnia na dzień dołożył wspomniane 2 mld zł.
Dla porządku tylko przypomnę, że podczas rządów Prawa i Sprawiedliwości mimo tego, że mieliśmy do czynienia ze wzrostem gospodarczym na poziomie 6-7% PKB, a więc i zyski spółek skarbu państwa były odpowiednio wysokie, wpływy z dywidendy były planowane i wykonywane w budżecie na poziomie zaledwie 1 mld zł.
W ten sposób Skarb Państwa jako dobry gospodarz wychodził naprzeciw oczekiwaniom spółek i zostawiał w zasadzie całość wypracowanego przez nie zysku po opodatkowaniu go podatkiem dochodowym, z przeznaczeniem na rozwój.
2. Od momentu objęcia rządów przez obecną koalicję polityka wobec spółek Skarbu Państwa jest zgoła odmienna. Mimo znacznie niższego poziomu wzrostu gospodarczego, a więc i niższego poziomu zysku w spółkach niż poprzednio, obciążenia dywidendą z roku na rok rosną, aż w 2012 roku zostały zaplanowane na takim poziomie, że same spółki określają je jako grabież, która uniemożliwia im rozwój.
Jak mogą one konkurować z podmiotami z sektora prywatnego skoro ich właściciel pozbawia ich praktycznie w całości wypracowanego zysku netto, co więcej nie na podstawie jakiejś długoletniej wizji polityki dywidendowej ale wzrostu obciążeń z roku na rok o kilkadziesiąt procent.
3. Mimo tego rabunku spółek Skarbu Państwa, okazuje się, że wręcz chronicznie brakuje w budżecie pieniędzy na pokrycie bieżących wydatków. Wtedy minister Rostowski wydaje dyspozycję ministrowi skarbu i ten w ciągu kilkunastu dni przygotowuje sprzedaż 5-10% pakietów akcji.
Pod nóż idą akcje tych spółek, które da się sprzedać w szybkim tempie mimo dekoniunktury giełdowej, a więc spółki energetyczne, paliwowe czy z sektora finansowego.
Przypomnę tylko 2 przykłady takiej bezsensownej wyprzedaży. W 2010 roku ni z tego ni z owego zdecydowano o sprzedaży 10% akcji naszego potentata miedziowego KGHM.
Za te akcje Skarb Państwa otrzymał 2 mld zł. Już rok później za te same akcje można by otrzymać blisko 3,7 mld zł. Choć w świetle ostatnich decyzji rządu w sprawie KGHM wygląda na to, że wartość akcji tej firmy prędko nie wróci do ubiegłorocznych wartości.
W 2011 roku z kolei w ten sam sposób sprzedano 10% akcji PZU za 3 mld zł, a gdyby resort skarbu poczekał z tym jeszcze kilka tygodni to budżet państwa otrzymałby 220 mln zł dywidendy z tych akcji za 2010 rok. Nabywcy za dwa miesiące otrzymali premię za ten zakup, przejmując tę kwotę dywidendy.
W z kolei w poprzednim tygodniu minister skarbu sprzedał ponad 130 mln akcji Polskiej Grupy Energetycznej po 19,2 zł sztuka co dało budżetowi państwa około 2,5 mld zł przychodu. W ten sposób udział skarbu państwa w tej największej spółce energetycznej spadł z ponad 69% do 62%.
4. Okazuje się, że to wszystko mało. Już zapowiedziano kolejne takie szybkie sprzedaże akcji PKO BP i PZU.
W PKO BP Skarb Państwa razem z BGK ma jeszcze 51% akcji i już parokrotnie przymierzał się do pozbycia przynajmniej 10-15%. Przed wyborami była to decyzja niepopularna, teraz już można, nawet jeżeli szczyty notowań akcje tego banku mają dawno za sobą.
Z kolei w PZU Skarb Państwa ma tylko 35,2% akcji, co więcej za kilkanaście miliardów złotych (dywidendy i odszkodowań) ledwie pozbył się inwestora strategicznego czyli holenderskiego Eureko, a już jest gotów pozbywać się kolejnych pakietów akcji w tej firmie, tylko po to aby minister finansów miał pieniądze na bieżące wydatki.
Jeszcze 3,5 roku takiej polityki i Polacy będą naprawdę gołodupcami.