Bez kategorii
Like

Gra w szachy z Lucyferem.

07/09/2011
656 Wyświetlenia
0 Komentarze
17 minut czytania
no-cover

Feliks Karol Koneczny doszedł był do poglądu, który i mnie jest bliski. Mocne państwo może mieć tylko ten naród (społeczeństwo), który sam jest mocny. Naród słabowity utraci własną państwowość lub podda się władzy totalitarnej.

0


 

 
Grasz w szachy? Kto gra, wie, że to sztuka myślenia o przyszłości. Mało, że trzeba zaplanować kilka własnych ruchów do przodu, mało, że trzeba przewidzieć najlepsze odpowiedzi przeciwnika na naszą ofensywę. To twórcza gra – oparta na wyobraźni i intuicji,  budująca całościowy, acz dynamicznie zmienny hologram rozwoju optymalnych strategii.
 
Chcesz wygrać –  przeciwnik też tego chce. A nasz przeciwnik – widać to po latach istnienia III RP –  cwany  i żarłoczny, lewiatan  w jednym,  wmówił nam, że jest dobrotliwą babcią, Unią, by wszystkim zyło się lepiej.  Uśpił nas. Śpimy jak brunatny niedźwiedź w jaskini cudzych interesów.
 
Najlepsze wyuczone taktyki i strategie na nic, gdy jesteś Czerwonym Kapturkiem w dżungli współczesnego świata. Polsko, musisz mieć mocniejszy błysk w oku i ostrze w mieczu oraz wojowniczego ducha, by odbudować własną siłę i odnaleźć drogę przez las. 
 
Szachista wie, że koncentracja na wygranej oraz luz, który uruchamia intuicję i wyobraźnię, mają zlać się w jedno. Widzieć trzeba setki i tysiące możliwych permutacji plansz z figurami rozstawionymi w różnych układach. I widzieć kilka ruchów do przodu. Przegrasz, jeśli np. widzisz pięć ruchów do przodu, a twój przeciwnik sześć.
 
Feliks Karol Koneczny doszedł był do poglądu, który i mnie jest bliski. Mocne państwo może mieć tylko ten naród (społeczeństwo), który sam jest mocny. Naród słabowity utraci własną państwowość lub podda się władzy totalitarnej. Nie myli się Zyta Gilowska, gdy mówi o  rządach Donalda Tuska jako forpoczcie miękkiego totalitaryzmu. To, że tak jest, widać gołym okiem. Nie zawsze natomiast widać totalitaryzm światowej oligarchii za zasłoną, dla którego rozmiękcza się  podbrzusze Polski.  Wiadomo przecież, że byt rozbrojony i zadłużony ponad udźwig możliwy do uniesienia przez obywateli,  można przejąć bez jednego wystrzału. Wystarczy wirtualny sejf, prawo preferujące antywartości i  dobre projektory wirtualnych swiatów. A oligarchia światowa wszystko to ma. I więcej.
 
Gra w szachy polega na wykonywaniu ruchów i planowaniu. Ruch obecnej ekipy trampkarzy w krótkich spodenkach, i to już wykonany a nie dopiero zaplanowany, to gra na fortepianie teraz k… my będziemy długo wam rządzić. Podzielimy was, napuścimy na siebie, kupimy własnych wyborców opłacając ich zaciągnietym długiem publicznym, zaś oszołomów i moherów, którzy nas nie popierają, zamkniemy w ciemnogrodzie wstydu, hańby i zwątpienia. Bez nadziei na poprawę losu i bez środków do życia. 
 
Tak już jest. Kto nie daje rady wejść w układ, musi emigrować. Kto nie daje rady wyżywić rodziny, rezygnuje z dzieci. Już jawnie promuje się Sodomę i Gomorę w mediach. Efekt taki dało się uzyskać, tu widać geniusz plebejski  postpaństwowców z platformy i przybudówek, poprzez eliminację z gry (również eksterminację biologiczną) najzdolniejszych zawodników przeciwnika i doprowadznie do trwałych podziałów w narodzie. 
 
Naród –   przez polityków tkwiących w pomroczności jasnej, tak podzielony bruzdami nienawiści jak Polacy – musi być obłożnie chory. Pozostaje pytanie: rak to w fazie przerzutów, zagrażający przetrwaniu biologicznemu, czy gangrena ducha i moralności, też zagrażająca przetrwaniu biologicznemu?
 
Eliminacja każdego, kto nie przyssie się do cielska totalitaryzmu władzy, odbywa się zasadniczo banalnie prosto. Przez zaprzyjaźnione media , rozgrzany establishment ustawiony na nepotyzm, tworzenie miejsc pracy dla swoich i likwidownie dla nieswoich oraz, służby tajne i obce. 
 
Wielkie, zaiste wielkie ciśnienie nienawiści uruchomiono w diabelskich kotłach władzy raz zdobytej, by nigdy jej nie oddać. To ciśnienie depresji i samoponiżenia, które  z prowincji Eurokołchozu, z polskiej ziemi ma wyssać wszystko, co ma potencjał twórczy i jest wartością. Mamy zapomnieć o kulturze chrześcijańskiej i cywilizacji łacińskiej, o wierze i nadziei.  Czy  nie taki jest cel ostateczny szmalcowników cywilizacji śmierci z pokolenia ’68? 
 
Zakładam, że znacie się na grze w szachy na planszach kultury i cywilizacji, ergo nie będę rozwijał możliwych scenariuszy rozwoju sytuacji. Jako naród jesteśmy w defensywie, w narożniku  ringu kondominium – okładani pałą i pięściami przez osiłków rodzimej władzy, jej sponsorów i nie kryjących się już nawet (bo po co?) sojuszników z bliskiej i dalszej zagranicy. 
 
Daliśmy się zdekoncentrować, uśpić i zwieść pogrobowcom neoliberalizmu – pozwoliliśmy na zaduszenie naszej wyobraźni. Bez wizji, bez pamięci, zamknięci w gettach konsumpcjonizmu i iluzjach matrix-u, pozbawiani kapitału i pracy, nie potrafimy przewidzieć nawet jednego ruchu do przodu. Jedni  boją się o własną przyszłość, więc siedzą cicho jak mysz pod miotłą, zaś drudzy gruntują w sobie przekonanie, że jako kibole igrzysk przetrwają w tym cyrku, którym stała się Polska.
 
A ekipa w krótkich spodenkach grała przez ostatnie cztery lata bosko, w rytm lucyferycznych decybeli. Wznosiła się na fali ekstazy wynikającej z bezkarności, z rosnących słupków poparcia, afer, których nie było, ale które przecież dawały wymierne korzyści aferzystom, ze wzniesienia się w nadrzeczywistośc, gdzie wszystko wolno, bo nie ma (i nigdy nie będzie) odpowiedzialności – przed suwerenem i/lub Najwyższym Bogiem.
 
Faktycznie, jeśli coś nie huknie, odpowiedzialności przed suwerenem nie będzie, bo suweren umarł. Są tylko martwe zapisy o tym niebycie w Konstytucji, tak zresztą napisanej , żeby w mętnej wodzie prawa, każdy – kto ma namaszczenie grupy trzymającej władzę –  ryby mógł łowić. Tak. 
 
A o odpowiedzialności przed Najwyższym na Sądzie Ostatecznym to raczej nie ma po co gadać do gangsterów, banksterów, celebransów i oświeconych oligarchów, gdyż oni już dawno pogardzili moherowymi wyznaniami tradycyjnych religii. Życie tu i teraz to nie wstęp do życia wiecznego –  nagrodą lub karą będącego za przestrzeganie lub łamanie boskich przykazań. Kradnij, najlepiej miliardy, o ile, bo nie złapią. Kłam na potęgę i obiecuj gruszki na wierzbie, o ile, bo uwierzą. Zabijaj, najlepiej na raty, o ile, bo dostałeś biały kitel lub czarną togę, gdyż to nie jest karalne, zaś piekło bliźniego nie jest twoim piekłem. Nie ma nic poza materią tego świata, czyli najmocniejszym graczem jest ten, który skutecznie realizuje własne żądze i wygrywa. Prawda? 
 
Jaka prawda, skoro kłamstwo daje oręż zwycięstwa. Wspólnota narodowa, silne państwo polskie i społeczeństwo? Jaka wspólnota, skoro jest łańcuch pokarmowy darwinizmu i rekin musi pożerać płotki, a pasterz strzyc owce.
 
Dokąd idziesz cywilizacjo owiec? Komu dajesz się prowadzić? 
 
Idę nad przepaść nihilizmu Lucyfera i daję się prowadzić fałszywym prorokom Złotego Cielca. Jak nie, jak tak. 
 
Wróćmy na naszą szachownicę. III Rzeczpospolita wykonała szereg ruchów, które oduczyły nas reguł gry o przetrwanie, planowania i obrony własnych interesów. Oddaliśmy banki i media w obce ręce, oddaliśmy najzdolniejsze dzieci i rodziny w obce rece. Oddamy strategiczny przemysł, ziemię i co pod ziemią, infrastrukturę i resztkę polskiej własności…I co nam zostanie? Miałeś chamie złoty róg, ostał ci jeno sznur – oto podsumowanie dla toastów Jaruzelskiego i Wałęsy. Zdrowie wasze w gardła nasze.
 
Na szachownicy jest szach – tuż przed matem. Co można zrobić? Nic. Obudzić się i przewrócić planszę.
 
Siadamy do nowej gry! Kto znajdzie w sobie odwagę? Nikt. Owce są stadem tchórzy prowadzonych na rzeź. 
 
Owco, droga owco, a czy ty wiesz przynajmniej, kto poderżnie ci gardło? Nie, nawet o tym nie śnisz. Już jesteś martwa.
 
Gdzieś sobie tam trawę skubiesz. Cieszysz się, gdy czasami wyłączą elektrycznego pastucha i wejdziesz komuś w szkodę – taki system. Von donek vel matolek z uśmiechem pobłogosławi z ekranów telewizyjnych twoim urojeniom. Odpowiesz po baraniemu – uśmiechem, by mordę znów w trawę opuścić. Żreć trzeba tu i teraz.
 
Nażreć się i już. Owce nie grają w szachy. To gra królów i elit. Króla nie mamy, a jaka z nas elita? Co najwyżej, zdemobilizowana, zapędzona w kozi róg. Podadzą zatrute żarcie, zawieszą nam podprogową ekstazę na obrazie i słowie von donka vel matolka. I tiul, i atłas –  to jest ful wypas na kanapie. Fura, skóra i dziewura z korporacji.
 
Żartowniś ze mnie. Na pohybel rurom prowadzącym do piekła. Nie szkoda róż, gdy tak pięknie nam  kampania rozkwita. Debaty o debatach. Baty na gołą dupę opozycji. Jaki mózg wytrzyma ostrzał takiej frekwencji fal podprogowych. Ta, musi być wiwat ludu nad zieloną wyspą. Musi, musi. Von donek, von bronek, von atomek vel matolek   znów wyruszą w poszukiwaniu przygód, bo nie odnaleźli swego Pacanowa..
 
Rozwalmy  planszę. Że co? Że nie da się. A nie da i co? Wybory pokemonów muszą wyłonić zwycięzców. Widzisz,  w jaki  power frazesów  idzie im gęba? Wybieraj.
 
Rozwalmy planszę. Da się. Trzeba ledwie uzmysłowić sobie, że  elektronicznego pastucha postawiono w umyśle obywatela, by już na zawsze przegrywał z właścicielami materii i wirtualnej kasy. Ciekawe jak wszystkie te telewizyjne mordownie odpowiedziałyby na jeden dzień bojkotu. Dziękuję, nie oglądam waszej hucpy. Dwa dni, tydzień, miesiąc…Czy owce są zdolne do bojkotu pastwisk ogrodzonych przez elektrycznego pastucha?  Nie, nie gotowe…
 
Nie jesteś owcą – bojkotuj.
 
System da się zdemontować, kawałek po kawałku, ale najpierw trzeba wyjąć planszę wirtualnych szachów z własnej głowy. Głowę napełnić sensem niepodrabianych myśli. Prawdą o sobie. Umyślić sobie cel, wykrzesać z emocji motywację, spotkać się z bliźniaczą duszą. Świat jest wielki, a my, prawie wszyscy, jesteśmy duszami bliźniaczymi – jako ludzie i nie owce.
 
No dobra. Ale dla kogo napisałem ten kipiący od drwin  felieton? Dla owiec? Nie. Owce nie przeżyją – już są martwe. Napisałem to dla wojowników ducha, którzy mają dość harcowników wilka vel lisa. Dla myśliwych, którzy zastrzelą wilka, brzuch mu wyprują i uwolnią babcie, a i jej wnuczkę –  z trzewi lewiatana. Bajki dobrze się kończą. A życie?
 
Potraktuj moje słowa jako apologetykę szachów.  To gra królów i elit. Gramy o cywilizację życia, przeciw cywilizacji śmierci.  Musimy otworzyć szkołę dla mistrzów. Napisać kilka podręczników, odnaleźć prawdziwych nauczycieli i przewodników duchowych. Nie mamy wyjścia, jeśli chcemy przetrwać i wyruszyć w dalszą podróż.
 
A coby nie przebrzmieć gołosłownie, w mym słowie przedwyborczym,  zasugeruję siedem ruchów do przodu. Tyle dziś widzę. Lucyfer woli liczbę sześć.
 
Lecz ta przypowiastka zostanie już, niestety albo stety,  zapisana w drugiej części „Gry w szachy z Lucyferem“.
 
I oczywiście, koniec żartów. Ja nie gram sam. To nasz wspólny mecz

 

0

Piotr F.

101 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758