Gowin zagrożeniem państwa prawa ?
24/09/2012
549 Wyświetlenia
0 Komentarze
16 minut czytania
„…Tak naprawdę, czasem łatwiej jest obalić reżim dyktatorski, niż zbudować na jego gruzach funkcjonującą demokrację. Nam się to udało. Dlatego Polska może służyć za przykład nie tylko dla Europy…”
Wydarzenia ostatnich tygodni – afera Amber Gold, sprawa sędziego Milewskiego, wyrok w sprawie Pruszkowa, wyrok w sprawie antykomor – obnażają nie tylko stan wymiaru sprawiedliwości i organów ścigania, ale też kondycję i państwa i społeczeństwa. Pańtwo po raz n-ty nie zdaje egzaminau na wszystkich frontach. Wszystkie te wydarzenia dotyczą fundamentalnych gwarancji konstytucyjnych wszystkich obywateli Rzeczpospolitej Polskiej, na straży których winny stać wszystkie trzy wladze – rząd, Sejm i Senat i sądownictwo. I wszystkich obywateli Rzeczpospolitej dotyka niekompetencja, niechlujstwo, zaniechania i łamanie prawa przez te władze.
Tymczasem w mediach niezależnych i zależnych, po chwilowym zaskoczeniu, rozpoczęla się nawalanka. Autorytety, eksperci, celebryci, dziennikarze i blogerzy, z urzekającą prostotą postrzegania tych wydarzeń podzielili się na dwa obozy.
W takiej sytuacji nie ma już miejsca na sprzeciw wobec szerzących się; demoralizacji i bezprawia. Nie ma miejsca na otwartą i rzetelną ogólnopolską merytoryczną debatę – co dalej. Debatę nie tylko ekspertów, autorytetów i polityków, ale także zaproszonego do niej społeczeństwa.
W sprawie naprawy i doprowadzenia sądownictwa i organów ścigania do jako takich standardów demokratycznego państwa prawa, żaden rząd w „wolnej“ Polsce i żadna partia nie miała kompleksowego pomysłu i w gruncie rzeczy żadna nie kiwnęła porządnie palcem w bucie. Wszyscy po jednych pieniądzach!
Kolejne próby, kolejnego ministra sprawiedliwości zrobienia cokolwiek sensownego w tym kompletnym ba…bałaganie wywołują sprzeciw i kontrowersje we wszystkich środowiskach prawniczych. Obywatele głosu nie mają.
Także doraźne działania ministra Gowina w sprawie Gold Amber i sędziego Milewskiego są atakowane. “Ideologia“ Gowina nie wszystkim pasuje, więc mamy chłopca do bicia.
Właśnie Gazeta Wyborcza wyciągnęła cieżką artylerię i grzmi i straszy – Gowin przywołuje widmo IV Rzeczpospolitej. Tym razem przywołano na odsiecz dr Jacek Kucharczyka prezesa nomen omen Fundacji Instytut Spraw Publicznych.
Jacek Kucharczyk wystąpił w roli spin doktora obecnej ekipy rządzącej i nie wspominając ani słówkiem kontekstu wydarzeń w jakich minister wypowiedział niefortunną opinię „w nosie mam literę prawa“ twierdzi wprost, iż minister Gowin stał się zagrożeniem dla reguł demokratycznego państwa i chce wrócić do tradycji„ …gdzie wola polityczna liczy się bardziej, niż przepisy prawne…” (sic!)
Przypomnę, że Jacek Kucharczyk szefuje Fundacji Instytut Spraw Publicznych (od 2009 roku), a związany jest z tą organizacją od lat 90. ISP to niezależny i pozarządowy think tank.
“Instytut Spraw Publicznych służy obywatelowi, społeczeństwu oraz państwu. Chcemy:
aby obywatel naszego kraju był wykształcony, świadomy swoich praw i obowiązków, współodpowiedzialny i zaangażowany w życie publiczne
aby polskie społeczeństwo było otwarte (tolerancyjne, inkluzyjne), aktywne, solidarne, zamożne i europejskie
aby państwo polskie było demokratyczne, deliberujące, praworządne, nowoczesne, sprawne, potrafiące definiować długo- i krótkofalowe cele, zorientowane na obywatela, partnerskie, transparentne, aktywne, odpowiedzialne wobec wspólnoty międzynarodowej”
W ramach tej misji ISP realizuje szereg programów, między innymi projekt „Obserwatorium Demokracji w Polsce”, któregozadaniem jest„monitoringpotencjalnych zagrożeń dla demokracji w Polsce” w m.in. w wymiarze sprawiedliwości, administracji publicznej, w stanowieniu prawa i w mediach.
Ten monitoring chyba jest zbyteczny, zważywszy na tę wypowiedź szefa ISP: „..Pojawiają się pytania, czy 23 lata temu niektóre rzeczy mogliśmy zrobić inaczej. Możemy sobie gdybać. Jednak jeśli porównamy, gdzie byliśmy wtedy, a gdzie jesteśmy teraz, różnica jest zdumiewająca.Tak naprawdę, czasem łatwiej jest obalić reżim dyktatorski niż zbudować na jego gruzach funkcjonującą demokrację. Nam się to udało. Dlatego Polska może służyć za przykład nie tylko dla Europy…”
Ciekawe jaka jest definicja funkcjonującej demokracji Jacka Kucharczyka, nie tylko szefa Fundacji Instytut Spraw Publicznych, ale również członka Rady Dyrektorów Fundacji European Partnership for Democracy?
Póki co wydaje się, że jedynym zagrożeniem dla demokracji w Polsce wg. szefa ISP jest tylko minister Gowin. Reszta cacy. Zaiste róznica gdzie byliśmy 23 lata temu, a gdzie jesteśmy teraz jest zdumiewająca!
Szczególnie wysyp fundacji i organizacji stojących podobno na straży tej biednej demokracji.
Wracając do roli, w jakiej wystąpił Jacek Kucharski w wywiadzie dla GW, stwierdził on, iż Minister Gowin przyzwala na psucie kultury prawnej w Polsce! O jakiejż to kulturze prawnej prawił Jacek Kucharski? Czy o takiej jak słyszeliśmy w wykonaniu prezesa SO w Gdańsku, sędziego Milewskiego, a może posła Kalisza, czy b. ministra Ćwiąkalskiego?
“Zalecanie” Gowinowi, aby „..podsycać szacunek dla rządów prawa i jego przestrzegania, nawet jeśli niekoniecznie i nie zawsze się z nim zgadzamy…” jest jakimś tragikomicznym nieporozumieniem. Najpierw trzeba mieć rządy prawa, aby żądać dla tychże szacunku!
Jak cokolwiek i ktokolwiek zagraża sitwie, zawsze jest jeden i ten sam argument; argument strachu. Czy nie dość już tych strachów? Nie dajmy się zainspirować i zainfekować strachem. Na razie żaden Ziobro, Kowalski czy inny Iksiński nie nadchodzi! Nie dajmy się dalej demoralizować i manipulować takimi wypowiedziami.
Jak na razie to nie Gowin czyni prymat woli politycznej prawem, nawet jeżeli jest skrajnie “ideologiczny”. To rząd, prokuratury i sądownictwo ma za uszami, a minister chyba póki co najmniej. Rozumiem, że „ideologia“ ministra Gowina nie podoba się dr Kucharczykowi, ale występowanie publiczne z takimi manipulacjami jako szef ISP jest chwytem poniżej pasa.
W klasycznym arsenale spin doktora nie zabrakło też „kokieteryjnej“ zmiany tematu. Zamiast mówić o aferze Amber Gold i zwiąnej z nią wypowiedzi ministra Gowina, szef ISP przerzucił się na bardziej bezpieczny i trendy temat.
“…Minister mówi coś takiego do gazety?…” pytał oburzając się na ową „ideologię“, która miała być przyczyną oporu ministra w sprawie ratyfikacji konwencji zwalczania przemocy wobec kobiet.
Coś takiego do gazety miało z tą straszną “ideologią“ niewiele wspólnego, a więcej ze zwykłym zdrowym rozsądkiem, który wśród elit niestety w zaniku. “…Tym co nas łączy, jest przekonanie, że należy w sposób bezwzględny zwalczać tak odrażające zjawisko, jak wszelkie formy przemocy. Polskie prawo w 99 proc. wyprzedza konwencję i przewiduje wszystkie rozwiązania przez nią postulowane…” A w ocenie ministra konwencja ogranicza suwerenność sygnatariuszy, ponieważ na “…straży interpretacji zapisów konwencji ma stać specjalnie powołane międzynarodowe ciało…".
Ale czy fakty mają jakieś znaczenie? Najważniejsza jest fraza-klucz – to widmo IV Rzeczpospolitej. Działa zawsze.
Na koniec wywiadu, Jacek Kucharczyk skonstatował „…Jedną z polskich bolączek jest to, że się uchwala prawa, które później nie są egzekwowane. A tu minister mówi, że to jest w porządku i że on będzie działał tak, by powstało prawo papierowe, bez przełożenia na rzeczywistość. To jest dla mnie jeszcze bardziej rażący przykład. Albo nie powinien tego mówić, albo nie powinien zajmować tego stanowiska…” –przy czym nie bardzo wiadomo, czy chodzi o te nieszczesne mam w nosie w sprawie akt dotyczących zakończonych spraw sądowych dot. szefa Amber Gold, czy opór w sprawie ratyfikacji konwencji o przemocy w rodzinie. Ale to też nieistotny szczegół. Najważniejsze, że minister łamie prawo (sic!), a to jest niedopuszczalne w wiodącej demokracji nie tylko w Europie! I co prezes ISP w ramach monitoringupotencjalnych zagrożeń dla demokracji w Polsce,wytknął.
Osobiście uważam, że pierwsze rozwiązanie jest wystarczające – nie powinien tego mówić, chociaż uważam, że ta polska bolączkadotyczy całego chorego państwa bezprawia. A Instytut Spraw Publicznych miałby tu wiele do zrobienia pod warunkiem, że programy miałyby jakieś umocowanie w realiach, a podniosła i pompatyczna misja byłaby rzeczywiście wypełniana, służąc obywatelowi i społeczeństwu. Jak na razie służy tylko państwu i zatrudnionym w ISP.
Tutaj przypomina mi się scenka z przed ćwierć wieku, z urodzinowego przyjęcia mojej przyjaciólki. Rzecz się działa w Kanadzie, a na przyjęciu poznałam Kanadyjkę, dyrektorkę teatru, która właśnie straciła pracę. Ponieważ nie mogła znaleźć pracy, stwierdziła, że musi sobie sama stworzyć takie miejsce pracy. Plan wyglądał genialnie w swojej prostocie. Założyć „non profit“ organizację. Kluczem sukcesu było odpowiednie sformułowanie MISJI organizacji, tak żeby dostać grant państwowy i zainteresować sponsorów. Do dzisiaj organizacja działa, a założycielka i prezes ma się bardzo dobrze. Robi „dobrze“ przede wszystkim sobie.
Dlatego, pomimo iż „aktywny udział obywateli to jedna z kluczowych zasad i warunków skutecznego rządzenia“ i ISP podjął to wyzwanie w ramach projektu finansowanego z Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki, projektu Kompas i innych, do tych działańbudowania państwa prawa i kultury prawnej, nie są ani zapraszane, ani włączane, ani wspierane logistycznie i finansowowo organizacje pozarządowe powstałe oddolnie, założone przez obywateli w rzeczywistej potrzebie, gotowych poświęcić niemal wszystko, autentycznie przerażonych i zatroskanych stanem państwa nie prawa, a bezprawia.
To w tych organizacjach ludzie bez grantów UE, bez grantów rządowych i pieniędzy lobbystów, bez poparcia “elit” i “ekspertów“, poświęcając pracę zawodową, zaniedbując życie rodzinne, ledwo łącząc koniec z końcem tak w domu jak i w tych organizacjach, robią te mozolną organiczną robotę w swoim bezpośrednim sąsiedztwie. Walczą nie tylko o poprawę Polski, ale też walczą z alienacją, izolacją i ostracyzmem oficjałów i takich wypasionych organizacji pseudo-pozarządowych jak ISP.
Nie zajmują się PR-em rządu i rozgrywkami politycznymi. Nie brylują na salonach, nie zaprasza się ich do udzielania wywiadów.Są solą tej ziemi. I jak sól, tak oni chronią ten kraj przed kompletnym zepsuciem. I dają wsparcie i nadzieję tysiącom pokrzywdzonych. To przed nimi powinniśmy chylić czoła. Postęp gwarantują tylko niepoprawni walczący marzyciele, a nie oportuniści i wazeliniarze. Niestety ten niewyobrażalny potencjał ludzki, ta pasja, autentyczne poświęcenie i cięzka praca jest solą w oku i dla rządzących i konkurencją dla ich satelitarnych organizacji quasi- pozarządowych.