Wstępem do spotkania poświęconego akcji KoLibra „Goń z pomnika bolszewika” był pokaz filmu Marii Dłużewskiej „Wycieczka”. Film jest swoistą wędrówką po Wojskowych Powązkach, a jednocześnie wyprawą w przeszłość. Z jednej strony jest to opowieść bliskich i przyjaciół pomordowanych w czasach komunistycznych, których ciał często nie odnaleziono i które do dziś spoczywają w zbiorowych dołach. Wypowiada się m.in. córka rotmistrza Pileckiego Zofia Pilecka-Optułowicz, krewna gen. Fieldorfa „Nila” Krystyna Zachara-Jędrzejewska, krewna Jana Rodowicza „Anody” Małgorzata Rodowicz, oraz Stefan Melak, Andrzej Melak, Jan Waś którzy zorganizowali i przeprowadzili akcję postawienia pomnika katyńskiego na Powązkach.
Z drugiej strony pokazany jest obecny kształt Powązek, a szczególnie Alei Zasłużonych, którą w czasach PRL-u przekształcono w swoiste "bestiarium" różnych zbrodniarzy i aparatczyków komunistycznych. Pokazane są monumentalne groby Bieruta, Spychalskiego, Cyrankiewicza, Gomułki, Marchlewskiego, Bermana, Kraśki i innych funkcjonariuszy władzy, generałów, prokuratorów, sędziów i stalinowskich oprawców.
Zestawione są też dokumenty podpisane przez sądowych morderców skazujących polskich bohaterów na śmierć z grobami ich sądowych oprawców (takich jak Dytry, Andrejew, czy Łapiński).
Maria Dłużewska o swoim filmie "Wycieczka" w Klubie Ronin
Maria Dłużewska powiedziała o swoim filmie i motywach jego powstania: „Mieszkałam bardzo blisko cmentarza wojskowego na Powązkach, tam często chodziłam na spacery. Byłam świadkiem: szła wycieczka, dzieci ok. 10 lat z nauczycielką. Dzieci mówią – o jaki piękny grób, jaki wielki. Nauczycielka powiedziała – im większy bohater tym większy grób.”
„Druga – jak usłyszałam pana, przewodnika po Powązkach, który zabłąkał się z jakąś wycieczką dorosłych ludzi, chyba nauczycieli, tam gdzie leżą żołnierze polscy na Zachodzie. Powiedział, że to jest miejsce, gdzie leżą ci, którzy wybrali wolność, bo tam były dolary, tam było lepiej, tchórze którzy nie wrócili do Polski. Wtedy złożyłam ten scenariusz do telewizji.”
„Poległam przy tym filmie. W tym filmie jest wykorzystywana pieśńJacka Kaczmarskiego „Mów mi to co dzień: Oni górą”. Ta pieśń jest zamkniętą całością. I ostatnia zwrotka brzmi następująco:
Bo kiedyś może się przydarzyć
Że z którymś z nich powtórzę błąd
Szukając uczuć w jego twarzy
Zamiast go zabić z zimną krwią.
Zamiast zacisnąć drut na szyi
I krtań w ostatni skręcić krwiak.
Chcę słyszeć, jak przed śmiercią wyje –
Mów mi, ach mów, że będzie tak!
I tak się kończył ten film. Telewizja zniosła wszystko, ale nie zniosła tej ostatniej zwrotki. Walczyłam dwa miesiące, tłumaczyłam, że jest to wiersz, utwór literacki, który musi mieć pointę (…) ale poległam.”
"Nic się nie zmieniło. Dziś ten film ma wymowę jeszcze gorszą, bo nie bardzo jest się o co bić. Ten film pokazywałam tylko dlatego, że jest ta fantastyczna akcja „Goń z pomnika bolszewika” i mam nadzieję, że tym razem się uda.”
Spotkanie poświęcone akcji KoLibra poprowadzili Seweryn Szwarocki prezes stowarzyszenia i Piotr Mazurek cżłonek zarządu i koordynator akcji.
"Goń z pomnika bolszewika" w Klubie Ronina
Spacerując po warszawskiej Pradze przechodziłem obok pomnika gen. Berlinga. Nie wiedziałem jeszcze wtedy, kto to jest i można powiedzieć, że w zadumie oddawałem mu hołd, sądząc, że skoro ma taki pomnik, to na pewno walczył za Polskę. Wątpliwości pojawiły się dopiero, gdy zobaczyłem, że pomnik jest oblany czerwoną farbą (…) bardzo wielu młodych ludzi, którzy napotykają tego typu pomniki może mieć ukształtowany nieprawdziwy obraz historii. Głównym celem KoLibra jest edukacja młodzieży, kreowanie elit młodego pokolenia. Jeśli chcemy te elity kreować, to musimy to robić w oparciu o prawdę. Musimy przywracać prawdę historyczną. Taki był cel zainicjowania tej akcji” – powiedział prezes Stowarzyszenia KoLiber Seweryn Szwarocki na poświęconym akcji „Goń z pomnika bolszewika” spotkaniu w Klubie Ronina.
„Musimy pamiętać, że zarówno totalitaryzm hitlerowski, jak i komunistyczny działały z taką samą bezwzględnością, tępiąc godność, wolność i życie ludzkie, a nawet komunizm był bardziej bezwzględny. Przy czym totalitaryzm hitlerowski został rozliczony, a komunistyczny nie” – dodał Szwarocki.
Następnie głos zabrał koordynator akcji i członek zarządu Stowarzyszenia KoLiber Piotr Mazurek, który mówił o tym, co już zostało zrobione w ramach inicjatywy „Goń z pomnika bolszewika”, a także o planach dotyczących kolejnych działań.
„Na początku postawiliśmy sobie za cel stworzenie listy miejsc, które można nazwać „miejscami hańby”, a które wciąż są oficjalnie nazywane „miejscami pamięci”. Poprosiliśmy o pomoc ludzi, znających system komunistyczny z własnego doświadczenia, działaczy opozycji w okresie PRL, a także historyków zajmujących się okresem XX wieku. Zwróciliśmy się również z apelem do wszystkich, którzy znają takie miejsca, aby zgłaszali je do nas. Z kraju napłynęło kilkaset zgłoszeń” – powiedział Mazurek.
Następnie przedstawił przykłady obiektów, które zostały zgłoszone w ramach akcji, jako kwalifikujące się do usunięcia. Chodzi o nazwy ulic, pomniki i tablice upamiętniające działaczy ruchu komunistycznego, a także formacje oraz organizacje ich zrzeszające, jak również daty związane z ustanawianiem stalinowskiego reżimu w Polsce.
Wśród przykładów znalazło się m.in. kilkanaście ulic z Gliwic, które noszą imiona Władysława Gomułki, Róży Luksemburg czy Feliksa Kona, a także znajdujące się w wielu miejscach Polski aleje Armii Ludowej czy Armii Czerwonej. Odnosząc się do miejsc upamiętniających GL-AL, koordynator akcji przywołał wydane w publikacji „Tajne oblicze GL-AL i PPR” autorstwa prof. Marka Chodakiewicza, dr Piotra Gontarczyka oraz Leszka Żebrowskiego dokumenty, z których wynika, że Armia Ludowa była dowodzona przez agentów NKWD, a także, że jej członkowie kolaborowali z Gestapo, wydając Niemcom żołnierzy AK i NSZ oraz dopuszczali się mordów w celach rabunkowych, w tym zabójstw Żydów, które potem przypisywano podziemiu niepodległościowemu.
Mazurek wspominał również o licznych pomnikach upamiętniających rzekome „polsko-radzieckie braterstwo broni” oraz monumentach wyrażających wdzięczność Armii Czerwonej za „wyzwolenie od faszyzmu”.
„Jeżeli mamy pomniki Armii Czerwonej, która w 1945 rzekomo „wyzwoliła” nas od faszyzmu, to na Kresach powinny stać pomniki wdzięczności żołnierzom niemieckim, którzy w 1941 „wyzwolili” je od komunizmu. To taka sama bzdura” – zaakcentował Piotr Mazurek.
„Bardzo opornie idzie honorowanie „Żołnierzy Wyklętych”. Nie mamy pomnika obrońców Ojczyzny z 1920 roku. W Łukowie trzeba było wielkiego boju o to, aby jedno z rond mogło nosić imię Narodowych Sił Zbrojnych, a pomniki zbrodniarzy mają się bardzo dobrze” – dodał.
Mówiąc o planowanych przez Stowarzyszenie KoLiber działaniach mających na celu usuwanie wymienionych symboli komunistycznych, Mazurek powiedział, że organizacja będzie występowała do włodarzy poszczególnych miast, w których się znajdują z wnioskami o ich likwidację. Zastrzegł jednak, że w niektórych przypadkach samorządowcy powołują się na polsko-rosyjską umowę, która, jak twierdzą, ma chronić część sowieckich pomników. Z pism kierowanych m.in. przez prezydent Warszawy wynika, że w załączniku do tej umowy na liście obiektów objętych taką szczególną ochroną ma znajdować się m.in. pomnik „Czterech Śpiących”. Inne zdanie ma jednak zasiadający w Honorowym Komitecie Poparcia akcji KoLibra sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku, Wiesław Johann, który analizując przepisy związane z umową stwierdził, że wspomniany załącznik prawdopodobnie nigdy nie powstał, a przynajmniej w obliczu obowiązującego prawa nie może być uznawany za obowiązujący.
Koordynator akcji „Goń z pomnika bolszewika” powiedział, że KoLiber będzie o tę sprawę pytać w ramach przepisów ustawy o dostępie do informacji publicznej sekretarza generalnego Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa prof. Andrzeja Kunerta.
Mazurek podkreślił jednak, że w kwestii umowy polsko-rosyjskiej, która dotyczy ochrony miejsc pamięci kluczowe jest przyjęcie przez polskie władze interpretacji polegającej na ograniczeniu listy obiektów chronionych jedynie do cmentarzy i miejsc pochówku „Tak jak w Rosji chronione są wyłącznie polskie cmentarze, tak i w Polsce powinniśmy chronić wyłącznie rosyjskie cmentarze, a nie pomniki. Zwróciliśmy się z apelem o zajęcie się tą sprawą do prezesa Rady Ministrów” – dodał.
Kolejnym mówcą była wiceprzewodnicząca Rady Warszawy i członkini Honorowego Komitetu Poparcia akcji „Goń z pomnika bolszewika”Olga Johann, która opowiedziała o podejmowanych przez nią próbach usuwania pomników i zmieniania nazw ulic w Warszawie.
„Jeszcze kilka miesięcy temu była nadzieja na usunięcie pomnika Berlinga. Rzekomo przeszkodziło Euro, bo bali się ludzi z Rosji, którzy ponoć chcieli składać tam kwiatki” – powiedziała radna.
Następnie szeroko opisała działania zmierzające do zmiany nazw warszawskich ulic, które noszą imiona komunistycznych dygnitarzy: „IPN przesłał 47 nazw ulic, które powinny zostać zmienione. Pani prezydent nie była zadowolona. Potem było 20 parę nazwisk z opisem każdej z osób, wyjaśnieniem podstawowych terminów. Powiedziano nam, że tylko najważniejsze nazwy, oczywiście poza Armii Ludowej – tej ulicy nawet nie dali się dotknąć. Przygotowałam kilka najbardziej oczywistych przykładów. Wtedy powiedzieli, że i tak nie mogą wierzyć IPN, bo ta instytucja nie jest dla nich autorytetem. Chcieli opinii Instytutu Historii UW, który też napisał, że ci ludzie nie powinni być patronami ulic. Wtedy okazało się, że chcą wiedzieć ilu lokatorów mieszka na tych ulicach, bo trzeba wymieniać dokumenty, a to kosztuje. Niestety to są duże ulice” – zaznaczyła.
Swoją wypowiedź Olga Johann zakończyła podsumowaniem działań obrońców obecnego stanu rzeczy: „Oni nie chcą słyszeć o zmianach. Mówią, żeby dać święty spokój. Niedługo są wybory i ludzie, którym każe się wymieniać dokumenty mogą na nich nie zagłosować”.
Następnie głos zabrał kolejny przedstawiciel Honorowego Komitetu Poparcia inicjatywy KoLibra, satyryk Jan Pietrzak, który mówił o kłamstwach, jakie przysłaniają historię naszego Narodu.
"Od kilkunastu lat mówię o łuku tryumfalnym Bitwy Warszawskiej, który powinien stanąć w Warszawie. Wszyscy powinni wiedzieć, że Bitwa Warszawska nie ma w Warszawie swojego pomnika, bo Moskwa nie pozwala” – powiedział.
"Cała ta sprawa dekomunizacji wzięła się stąd, że rządzą nami ludzie, którzy nie chcą, aby Polska była Polską” – dodał.
Pietrzak przypominał też o wieloletniej walce o uczczenie Powstania Warszawskiego i licznych przeszkodach, które były tworzone, aby nie powstał pomnik upamiętniający powstańców. Mówił również o obecności w sercu stolicy Pałacu Kultury i Nauki noszącego przez długi czas imię Józefa Stalina.
„To, że nie został zburzony, jest dowodem upodlenia i odebrania godności Polakom. Jedyne, co możemy teraz zrobić, to odpowiadając na pytanie patrona tego pałacu, Stalina „Ile Papież ma dywizji”, postawić na Placu Piłsudskiego Krzyż Papieski większy niż Pałac Stalina” – zaproponował satyryk.
Jan Pietrzak zwrócił także uwagę na inny aspekt zakłamywania historii:„W Warszawie pełno jest tablic upamiętniających rozstrzelanych Polaków. Kto rozstrzeliwał? „Hitlerowcy albo naziści”. Niemców przy tym nie było. Ja te czasy pamiętam. Nikt się wtedy nie pytał, jakie ci Niemcy mieli legitymacje! I nie dziwmy się, że potem się mówi o „polskich obozach śmierci”. Przecież z tych tablic wynika, że Niemców w Polsce nie było! Trzeba to zmienić, póki żyją ludzie, którzy tamte czasy pamiętają!” – podkreślił.
Kolejny mówca, członek KoLibra oraz szef klubu radnych PiS w radzie dzielnicy Praga Północ Paweł Lisiecki, omówił sprawę znajdującego się na Pradze Pomnika Polsko-Radzieckiego Braterstwa Broni. Samorządowiec zwrócił uwagę na wielomilionowe koszty renowacji monumentu oraz pominięcie przy decyzji o nowej lokalizacji pomnika zdania mieszkańców budynku, którym będzie on zasłaniał widok z okna. Podkreślił przy tym rolę prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz w działaniach na rzecz jak najszybszego ponownego ustawienia pomnika na Placu Wileńskim.
„Gdyby metro powstawało w takim tempie, jakie zostało narzucone ws. odnowienia pomnika, mielibyśmy je na Pradze już wiele lat temu” – dodał.
Po jego wypowiedzi nastąpiła dyskusja z udziałem publiczności. Jako pierwszy głos zabrał prof. Józef Szaniawski, który zwrócił uwagę na historię powstania „Czterech Śpiących”: „Ten pomnik nie stoi w przypadkowym miejscu. Stoi tam, gdzie nakazał go umieścić Nikołaj Bułganin, przedstawiciel Stalina na Polskę, który urzędował obok. W następnym budynku urzędował Iwan Sierow, szef NWKD na Polskę” – powiedział historyk.
W trakcie serii pytań padały głosy namawiające m.in. do zamalowywania bolszewickich pomników czerwoną farbą. „Ludzie muszą wiedzieć, dlaczego mamy stawiać pomniki naszym bohaterom, czemu oni są bohaterami i czemu mamy zdejmować pewne nazwiska z cokołów” – podkreślił dr Witold Kalinowski z Radia Jutrzenka.
„Ta akcja jest organizowana właśnie po to, aby kolejne pokolenia nie musiały zamalowywać pomników, ale aby instytucje państwowe zrobiły wreszcie to, co do nich należy i usunęły te pomniki i nazwy ulic” – odpowiedział na głosy z sali koordynator akcji Piotr Mazurek.
Na zakończenie spotkania, prezes KoLibra Seweryn Szwarocki poinformował o współpracy stowarzyszenia z grupą parlamentarną zajmującą się przygotowaniem ustawy nakazującej odgórnie likwidację miejsc upamiętniających komunistycznych zbrodniarzy i zaapelował o wsparcie dla tych zmian prawnych. Odniósł się także do wysuwanego często argumentu o wysokich kosztach usuwania pomników i zmian nazewnictwa ulic: „To jest tak, jakbyśmy w ogródku mieli pomnik zabójców naszych rodziców i mówili, że nie mamy pieniędzy na to, aby go usunąć” – zakończył szef KoLibra.
Relacja: Piotr Mazurek, Margotte, Bernard