W przypadku szarpaniny w PiS, politycznie nie ma co analizować, jest to zbiór sztubackich zachowań, na jakie nie powinien sobie pozwolić amator, dopiero co stawiający pierwsze kroki w polityce.
Polityka wymaga pogodzenia i nauki dwóch rzeczy naraz: języka polityki i emocji politycznej. Większości obserwatorów, czy nawet czynnych uczestników życia politycznego wydaje się, że doskonale czytają to co się w polityce dzieje i co więcej mają genialne recepty na to jak się politykę winno uprawiać. Myli się większość, co nie jest niczym nowym, większość przeważnie się myli, polityka uprawiana na najwyższym pułapie, wymaga specyficznych umiejętności. Język polityki jest tak samo obcy dla przeciętnego odbiorcy jak obcy jest język chiński dla Portugalczyka, tudzież suahili dla Eskimosa. W polityce języka używa się do podwójnego przekazu, przede wszystkim wzbudza się odpowiednie emocje u suwerena, ale w równocześnie prowadzi grę z politycznymi przeciwnikami. Emocja polityczna często jest mylona z emocjonalnością. Polityk powinien wzbudzać emocje, ale nawet w największym uniesieniu musi pozostać chłodny i wyrachowany. Najmocniej przepraszam za te banały, już na wstępie tekstu, ale obiecuję szybko wykazać, że podobne truizmy są poza zasięgiem większości polskich polityków i tym bardziej politycznych obserwatorów.
W ostatnim czasie mamy możliwość obserwowania niemal identycznych rozgrywek politycznych w dwóch największych partiach. Mam rzecz jasna na myśli pojedynek Grzegorza Schetyny z Donaldem Tuskiem oraz przepychanki Zbigniewa Ziobro z Jarosławem Kaczyńskim. Pierwszy rzut wprawnego politycznie oka pozwala ocenić obie sytuacje jako zbieżne, tylko na płaszczyźnie formalnej, dalej mamy już niestety przepaść, wielki kanion między polityczną rozgrywką w PO i publiczną szarpaniną w PiS. Przez klawiaturę ledwie mi przechodzą słowa, które zaraz napiszę, niemniej oceniając politycznie nie sposób napisać inaczej. Donald Tusk rozegrał polityczny pojedynek po mistrzowsku, ta partia powinna być opisana w podręcznikach. Co było celem Tuska? Utemperowanie Schetyny, trzymanie na dystans Komorowskiego i pokazanie własnej politycznej siły, w tej chwili najpotężniejszej jaką Tusk kiedykolwiek miał. Jaką chciał wzbudzić emocję wśród odbiorców? Odpowiedzialnego przywódcy, który racjonalnie wychodzi z każdej trudnej sytuacji, przy tym zachowuje szacunek dla politycznych rywali. Jaki Tusk ma stosunek do Schetyny naprawdę i jak bardzo sklął Komorowskiego po tym jak się spotkał ze Schetyną zanim raczył się spotkać z Tuskiem, łatwo sobie wyobrazić. I pomimo wszystko, to co Tusk przekazał suwerenowi i rywalizującym z nim politykom jest majstersztykiem.
Suweren usłyszał, że PO jako jedyna partia zrealizowała zapisy ustawy i umieściła w sejmie 30% kobiet, z tej okazji kobietom należy się nagroda, w postaci marszałka sejmu. Po wizycie u Komorowskiego, w trosce o polską prezydencję Tusk skorygował plany związane z przedłużeniem żywotności starego gabinetu. O sporze ze Schetyną, którego zwyczajnie ukryć się nie da, Tusk powiedział tyle ile mógł i powinien, że mamy do czynienia z normalną sytuacją w polityce i nie ma w tym nic złego, ale dla dobra Ojczyzny trzeba oddzielić partyjną rywalizację od koniecznej współpracy państwach instytucji. Co usłyszeli przeciwnicy polityczni? Schetyna dowiedział się, że o marszałku może zapomnieć, nie będzie umywał rączek od odpowiedzialności za rządy, które muszą się skończyć pokazaniem śmieci pod dywanem. Usłyszał też, że Tusk praktycznie sam wygrał te wybory i Schetyna musi znać swoje miejsce, Tusk rozdaje kerty wszystkim i wszędzie. Komorowskiemu powiedział, że medialnie nie będzie z nim grał jak z Kaczyńskim, ale od zaplecza wie wszystko i znajdzie sposoby, aby Bronisława upokarzać w pięknym medialnym stylu, wychodząc przy tym na wielkiego męża stanu, który mimo uszu puszcza małostki prezydenckie, nawet da się upokorzyć dla dobra, widomo jakiego – najwyższego. Poza konkursem chociaż w bardzo ważnym komunikacie partyjnym wierni dowiedzieli się, że będą nagradzani nawet jeśli dadzą ciała w ministerstwach, krnąbrni upokorzenia nie unikną. Politycznie genialnie, kto rozumie język polityki i emocję polityczną, ten mimo całej pogardy dla osoby Tuska, która mnie na sekundę nie opuszcza, musi przyznać rację.
W przypadku szarpaniny w PiS, politycznie nie ma co analizować, jest to zbiór sztubackich zachowań, na jakie nie powinien sobie pozwolić amator, dopiero co stawiający pierwsze kroki w polityce. Wszystko jest tu pomieszane, język polityczny zastąpiony polityczną emocjonalnością, przekaz wprost, podany plotkarskim modelem: jedna babie drugiej babie. Wizerunkowo obraz nędzy i rozpaczy i to zarówno dla Kaczyńskiego jak i dla Ziobro, bo zapomniałem wspomnieć, że Schetyna politycznie też zrobił co mógł i nadal robi. W ten sposób polityki uprawiać się nie da, w ten sposób uprawia się niekontrolowane przepychanki ku uciesze lub zgorszeniu gawiedzi. Dopóki PiS się nie nauczy politycznego języka i politycznej emocji, będzie brał w tyłek od Tuska i po każdej porażce nerwowo się rozglądał za usprawiedliwieniem. Praktycznie nikt w PiS nie ma takich umiejętności, które pozwalają na profesjonalne uprawianie polityki, ostatnim znanym mi był śp. Władysław Stasiak. Dla suwerena ta informacja jest tragiczna, ponieważ i bez żadnego wątpienia, zarówno diagnoza jak i w dużym stopniu program polityczny Kaczyńskiego, jest dla Polski właściwym kierunkiem. Tusk i jego zaplecze, realizuje genialną politykę, ale jej treść jest dla Polski śmiertelną i zakaźną chorobą.
Kto nauczył się języka polityki i politycznej emocji, ten ustawił siebie i dzieci: