Właśnie dziś przeczytałem o nowej wspaniałej ustawie, nad którą pracuje rząd.
Właśnie dziś przeczytałem o nowej wspaniałej ustawie, nad którą pracuje rząd.
http://niezalezna.pl/22816-po-szykuje-skandaliczna-reforme-szkolnictwa
Tym razem miłościwie panujący, pochylili swoje uważne oko nad Bogu ducha winnymi uczniami.
Pochylmy się zatem i my, niemiłościwi i niepanujący. Odkąd sięgam pamięcią, zawsze jak chodziłem do szkoły, to były permanentne zmiany programu, co roku zmieniano podręczniki. I tak podręczniki wydawnictwa X były zastępowane przez Y jak powszechnie wiadomo dobre jest wrogiem lepszego więc jak ustalono, że X jest lepszy od Y to była zamiana. W sumie nic strasznego tyle, że za rok, była zmiana Y na X z tych samych powodów co wcześniej. Cena książek oczywiście jest wysoka zwłaszcza po ostatniej podwyżce stawki VAT na książki. Cóż, na wykształceniu nie można przecież oszczędzać.
Obecna ustawa sięga znacznie głębiej, niż by się wydawało. Żadna ustawa nie ingerowała bardziej w polski system edukacji od 1999r. czyli utworzenia nieszczęsnych, moim zdaniem, gimnazjów. Wymaganie od ucznia gimnazjum (13-16 lat) aby podjął decyzję, kim chce być w dorosłym życiu, nie ma głębszego sensu, zwłaszcza w przypadku, kiedy młody człowiek, nie może zmienić zdania. Dziś wystarczy pójść do dowolnego Liceum, o przeciętnym poziomie, aby się dowiedzieć, że uczniowie nie mają pomysłu na siebie. Ba! Co tam uczniowie liceum, znam osoby, które są już na studiach i nie mają na siebie pomysłu. Po uzyskaniu licencjatu, kontynuują naukę na tym samym kierunku, tylko i wyłącznie po to, aby uzyskać kolejny dyplom, tym razem magistra, który nie znaczy dla nich nic więcej, jak to, że posiadają kolejny papierek. I w tym momencie zdają sobie tragiczne pytanie „jestem magistrem i co dalej?”
Reforma szkolnictwa powinna oddawać władzę nad programem szkołom, ich dyrektorom oraz wolnemu rynkowi, rodzice, którzy posyłają dziecko do szkoły, wybierają subiektywnie najlepszą szkołę. I w ten sposób decydują, który program jest najlepszy dla ich dzieci. Nie powinien między nimi stawać żaden minister edukacji wraz z całą swoją armią urzędników. Poza bezcelowością takiego rozwiązania, jest ono dalece nieekonomiczne.
To rodzice powinni decydować o poziomie wykształcenia swoich dzieci, a nie państwo. Takie eksperymenty edukacyjne nie wychodzą nikomu na zdrowie, zwłaszcza uczniom, którzy chcąc nie chcąc zmuszeni są do pełnienia funkcji królika doświadczalnego. Idąc za tokiem myślenia pani minister Hall, za dziesięć lat, czyli po opuszczeniu licealnych murów przez pierwsze roczniki uczniów objętych, „nową wspaniałą ustawą”, będziemy mieć pokolenie ludzi, którzy będą albo humanistami, albo tylko i wyłącznie umysłami ścisłymi. Wyobraźmy sobie teraz, że osoba kończąca
“liceum humanistyczne” nie potrafi obliczyć aktualnej ceny torebki po obniżce 20%. Lub osoba kończąca „liceum ścisłe”, która nie potrafi napisać oficjalnego maila, CV, listu motywacyjnego. Uważam, że rozwijanie zainteresowań uczniów, jest jak najbardziej potrzebne, aczkolwiek nie możemy zapomnieć o ogólnym wykształceniu, które jest nam niezbędne do funkcjonowania w społeczeństwie, niezależnie od tego, czy w przyszłości będziemy polonistami, czy matematykami. Nie możemy dopuścić do tego, że szesnastolatek nie rozumie powagi rocznicy 11 XI tylko dlatego, że w zbyt okrojonym programie nauczania nie zmieścił się taki szczegół.
Jestem także zwolennikiem zniesienia obecnej formy egzaminu maturalnego, a zwłaszcza systemu rekrutacji na wyższe uczelnie, na podstawie egzaminu państwowego (matury), moim zdaniem jest to niedopuszczalny zamach na autonomię uniwersytetów (Uniwersytet jest z definicji jednostką autonomiczną, nie mam mowy o jakiejkolwiek autonomii jeśli jest on zmuszony do przyjmowania studentów, nie według wytycznych swoich własnych ciał, lecz według narzuconej przez ustawodawcę matury, która niepokrywa się z oczekiwaniami uczelni wobec przyszłych studentów). Poprzez tego typu egzaminy, młodych ludzi, oducza się myśleć kreatywnie, tylko uczy ich się myśleć szablonowo. Obecna tendencja do wszechobecnych testów oraz wypracowań ocenianych według klucza, zabija kreatywne myślenie i tworzy jednolitą intelektualnie masę, a przecież to różnorodność jest piękna.
Celem reform edukacyjnych nie może być wypchnięcie jak największej ilości osób wykształconych, tylko tych dobrze wykształconych. Obecnie panuje powszechny trend do studiowania i mamy setki tysięcy studentów, którzy większy sukces ekonomiczny osiągnęliby, gdyby zamiast studiów wyższych, posiadali solidne wykształcenie zawodowe. Nasza gospodarka nie potrzebuje tłumów magistrów na bezrobociu tylko solidnych fachowców.
– profesor Bogusław Wolniewicz o studiach wyższych.
Tomasz Dworzyński
8 Lutego A.D. MMXII