Socjalizm bohatersko walczy z problemami, które sam stwarza. Najwyraźniej w UE, (nowo)tworze ewidentnie socjalistycznym, zabrakło ostatnio problemów, więc do dzieła zabrała się Komisja Europejska.
„19 lipca został opublikowany specjalny komunikat prasowy KE, z którego wynika, że wszyscy menedżerowie KE i ich pracownicy [około 33 tysięcy ludzi] będą musieli uczestniczyć w 'działaniach uświadamiających i szkoleniach’ w celu 'zajęcia się wszelkimi nieświadomymi uprzedzeniami’” wobec wszelkich mniejszości.
Wspólnym mianownikiem zarówno „nieświadomości” jak i „uprzedzeń” jest brak wiedzy, znajomości zagadnienia. Już to samo w sobie stwarza niepotrzebne problemy – doskonałym przykładem są wypowiedzi Fransa Timmermansa na temat Polski.
Jednakże zaordynowane przez KE „szkolenia i działania uświadamiające” bynajmniej nie rozwiążą problemu „nieświadomych uprzedzeń”. Mogą jedynie stworzyć nowe problemy. Co bowiem pocznie postępowa KE, kiedy w następstwie jej „szkoleń i działań uświadamiających” w miejsce „nieświadomych uprzedzeń” pojawi się świadoma niechęć wobec „mniejszości”? Taką możliwość przecież też trzeba założyć, szczególnie jeśli w programie są przewidziane zajęcia warsztatowe.
Nie można też nie zauważyć, że do powstania „uprzedzeń” potrzebne są dwie strony. O tym zaś, czy działanie jednej strony (mimo wszelkich szkoleń itp.) zostanie potraktowane jako przejaw „uprzedzeń” w pierwszym rzędzie decyduje strona „poszkodowana”, szczególnie w przypadku „nieświadomości” z kim dany urzędnik ma do czynienia. Tym samym powstaje problem poprawnej identyfikacji przedstawicieli mniejszości. Tu jednak żadne szkolenia nie pomogą – zawsze może zawieść czynnik ludzki. No i trzeba się liczyć z możliwością potencjalnych nadużyć tudzież wyłudzeń, czy jak to nazwać.
O ile w przypadku mniejszości etnicznych identyfikacja jest stosunkowo prosta, tak łatwo jednak nie jest w przypadku mniejszości seksualnych. Wszczepianie chipów, jakkolwiek kuszące, nie jest stuprocentowo pewne. Raz, że technologia bywa zawodna, dwa, że wciąż będą pojawiać się podejrzenia o inwigilację.
Tu trzeba poprosić o pomoc fachowców. Takich, co mają wieloletnie doświadczenie w klasyfikacji, identyfikacji, rejestracji i oznaczaniu mniejszości, a zarazem niekwestionowanych obrońców demokracji, praworządności i tolerancji. Tylko gdzie takich znaleźć, no gdzie?