Poniższy tekst (z niewielkimi zmianami) opublikowałem na swoim salonowym blogu 29-06-2007. I mimo upływu czasu moim zdaniem wcale nie stracił na aktualności – groteska jest ponadczasowa… Marzena Lizurej (GW): Wprowadzenie do teorii queer Wraz z rozwojem ruchu kobiecego, kiedy druga fala feminizmu uświadomiła olbrzymiej grupie kobiet ich społeczne i kulturowe upośledzenie w patriarchalnie zorganizowanym świecie i nakazała domagać się równouprawnienia, pojawiła się również potrzeba naukowego badania tego fenomenu nierówności. W latach sześćdziesiątych rozpoczęto na uczelniach prowadzenie kursów women’s studies, które z czasem przekształciły się w gender studies. W odróżnieniu od "czysto feministycznych" studiów kobiecych, zajmują się one w ogóle kulturowym nacechowaniem płci (pokazują również w jaki sposób mężczyźni są uciskani przez patriarchalną kulturę). Gender oznacza rodzaj i odnosi się do […]
Poniższy tekst (z niewielkimi zmianami) opublikowałem na swoim salonowym blogu 29-06-2007. I mimo upływu czasu moim zdaniem wcale nie stracił na aktualności – groteska jest ponadczasowa…
Marzena Lizurej (GW): Wprowadzenie do teorii queer
Wraz z rozwojem ruchu kobiecego, kiedy druga fala feminizmu uświadomiła olbrzymiej grupie kobiet ich społeczne i kulturowe upośledzenie w patriarchalnie zorganizowanym świecie i nakazała domagać się równouprawnienia, pojawiła się również potrzeba naukowego badania tego fenomenu nierówności. W latach sześćdziesiątych rozpoczęto na uczelniach prowadzenie kursów women’s studies, które z czasem przekształciły się w gender studies. W odróżnieniu od "czysto feministycznych" studiów kobiecych, zajmują się one w ogóle kulturowym nacechowaniem płci (pokazują również w jaki sposób mężczyźni są uciskani przez patriarchalną kulturę). Gender oznacza rodzaj i odnosi się do tzw. płci społeczno-kulturowej, w odróżnieniu od płci biologicznej (sex). Przedmiotem zainteresowania studiów gender jest zwłaszcza sposób, w jaki fenomen płci funkcjonuje w nauce, sztuce i praktyce społecznej; jak jest definiowany i jakie są społeczne skutki związanych z tym stereotypów.
Początek. Autorka Marzena Lizurej, emanując wyrazistym poglądem feministycznym, we wstępie swego wykładu tworzy fundament pod wywód, mający na celu sugerowanie odbiorcy, iż mizoandroniczne obsesje lesbijek czy zaburzonych seksualnie nieszczęśnic są podstawą feminizmu rozumianego nie jako ideologia "walki" o równe prawa kobiet, a jako rzeczywista walka z wyimaginowaną opresją świata patriarchalnego. Dodatkowo – tworzenie iluzji, iż "badania naukowe" nad fenomenem nierówności nie wyszły poza pokrzykiwania i pseudopublikacje "ekscentycznych" XX-wiecznych Safon w powyciąganych swetrach, jest dla mnie potwierdzeniem specyficznie pojętej wiarygodności autorki opracowania (pomijając już, gdzie i dlaczego na Czerskiej odbiera wypłatę…). Ciekawostką i nowum dla mnie jest – naturalne dla autorki – rozdzielenie płci biologicznej od płci społeczno-kulturowej – zawsze myślałem, że gdy ktoś się rodzi dziewczynką, to i społecznie czy kulturowo jest dziewczynką. Widać nie dla każdego jest to naturalne…
Równocześnie w latach siedemdziesiątych do głosu doszły mniejszości seksualne, które od dawna walczyły o swoje prawa, ale dopiero na fali ruchów emancypacyjnych tamtych czasów zaczęły stanowić poważną siłę polityczną. Dzięki nim, a także dzięki lesbijkom biorącym czynny udział w ruchu kobiecym, genderowi naukowcy i naukowczynie zaczęli się zastanawiać również nad fenomenem seksualności, zwłaszcza seksualności wymykającej się społecznym normom i nakazom. Wtedy też zaczęły powstawać pierwsze kursy gay and lesbian studies.
Tu mamy małe przypomnienie, kiedy i jak rozpoczęła się "postępowa" rewolucja seksualna, której skutkiem stała się – zupełnie nieprzystająca do procentowego udziału w ogóle populacji – uwaga, jaką obecna kultura, sztuka i polityka pokłada w pederastach, lesbijkach, transseksualistach i innych "odmieńcach" seksualnych. Konia z rzędem temu, kto wskaże choćby jeden przykład mniejszości NIESEKSUALNEJ, której poświęcano by tyle uwagi, co wszelkim (nawet najbardziej dziwacznym – szczegóły w dalszej części) mniejszościom seksualnym. Jednym ze źródeł tego stanu rzeczy jest narzucana skutecznie przez lewaków i ich pochodne "poprawność polityczna". Kolebką owej "wolności od wolności" są konserwatywne Stany Zjednoczone, gdzie sprytne ukrycie lewackich, a czasem wręcz marksistowskich ideałów pod przykrywką "postępowości" i atrakcyjnej "nowoczesności" było jedyną szansą na skuteczne propagowanie ideologii jawnie lewicowej. Kto, wychowywany w kulturze purytańskiej i do przesady pielęgnującej tradycję, nie chciałby buntu i stać się "nowym" człowiekiem?
Jednym z elementów tej "postępowej nowoczesności" jest zaklinanie języka, rugowanie pojęć i nazw naturalnie wartościujących, wynikających z istoty samego języka. Jak wygląda obecny język "publiczny"? Ano tak:
Zaklinanie trwa, często w sposób niezauważalny. A każdy, kto się na to nie godzi – jest homofobem, ksenofobem i zwykłym zacofańcem. Najczęściej zaś – homofobem, cokolwiek ten potworek językowy znaczy…
Niech mi ktoś a propos powie – kto to jest NAUKOWCZYNI? 😉
Na początku takie kategorie jak płeć, męskość, kobiecość, tożsamość płciowa, tożsamość seksualna traktowane były esencjonalnie, dopiero dzięki teorii queer zdano sobie sprawę z ich płynnego, niejednoznacznego charakteru. Zauważono ich zmienność w zależności od różnych czynników kulturowych i przychylono się do tezy o konstruktywistycznym sposobie istnienia płci i seksualności.
Rewolucyjny zapał autorki w przekonywaniu, że istnieje jakaś prawdziwie naukowa "teoria queer", definiująca płynność tożsamości seksualnej, zamazująca istniejące zasadnicze i niepodważalne różnice psychofizyczne między płciami, jest godzien podziwu. Tyle że, jak wcześniej wspominałem, albo człowiek jest kobietą albo mężczyzną. Oczywiście istnieje szerokie spektrum cech charakterologicznych czy fizycznych, które uznaje się za przynależne do płci przeciwnej, ale w przypadku prawidłowo zdefiniowanego płciowo człowieka nie zaburzają one jego poczucia przynależności do konkretnej płci. P. Lizurej w pseudonaukowym bełkocie przekonuje, iż za pożądaną normę uznać należy sytuację "jestem trochę kobietą, i trochę mężczyzną".
Dzięki, postoję.
Teoria queer (tłumaczona przez nas jako teoria odmienności lub teoria odmieńców) pojawiła się na początku lat dziewięćdziesiątych. Na początku była rodzajem zajęć na kursach gay & lesbian studies, ale szybko stała się samodzielną dyscypliną. Jej głównym zadaniem jest krytyka binarnie pojmowanego świata, który oparty jest na restrykcyjnych normach i wynikających z nich zwalczających się opozycjach. W tym świecie męskość jest zawsze przeciwieństwem kobiecości, a homoseksualność – heteroseksualności, nie ma miejsca na realne istnienie jednostek, które swoją egzystencją podkreślają niejednoznaczność tych kategorii i podlegają represji zarówno przez heteronormatywne, jak i homonormatywne środowiska (transseksualisci, transgenderowcy, poligamiści, sado/masochisci, biseksualisci itd.).
Śmieszy mnie dorabianie naukowej gębyteoryjce wynalezionej przez grupę lewicujących odmieńców. W każdej populacji, czy to ludzkiej czy to zwierzęcej występuje – ze względu na fizjologię procesu krzyżowania – niewielka grupa jednostek "błędnych", silnie uszkodzonych genetycznie, odróżniających się jakimiś cechami od ogółu. W przyrodzie, żądzonej twardą ręką darwinizmu, takie jednostki znikają zazwyczaj bezpotomnie. A u ludzi? Pokonaliśmy, haha, Naturę i niedługo będziemy rozmnażać pary homoseksualne – oczywiście ku chwale nauki i postępu. Tymczasem Natura to ewolucja a nie rewolucja!
Wbrew czarom ideologów lewackiego oglądu świata – świat w swoich założeniach JEST binarny. Jasno-ciemno. Ciepło-zimno. Kobieta-mężczyzna. Dobro-zło. Na drobne rozmienia go człowiek. Nie chcę już się rozpisywać o durnowatej krytyce "restrykcyjnych norm" i zwalczanych stereotypów – nie chciałbym zobaczyć ostatnich 50 000 lat bez jasnych norm postępowania – jakie by one nie były. Jedno jest pewne – gdyby były to zasady moralne/społeczne proponowane i lansowane za pomocą bzdur takich jak rzeczona "teoria queer", to nie wyszlibyśmy jako gatunek poza poziom szympansów bonobo, których niemal jedynymi czynnościami życiowymi jest obżeranie się i bzykanie na potęgę w różnych konfiguracjach.
Za główną teoretyczkę teorii queer uważa się amerykańską filozofkę Judith Butler. Korzystając z teorii Michela Foucaulta oraz francuskich i amerykańskich feministek (m.in. Lucy Irigaray, Monique Wittig i Gayle S. Rubin), Butler zaprezentowała krytykę wszelkich tożsamości płciowych i seksualnych, które są uważane za naturalne czy normalne. Zasadniczą kategorią, na której opiera się teoria queer jest subwersja. Według Butler subwersja polega na "cytowaniu języka wbrew jego pierwotnej intencji" (chodzi o używanie tych samych rekwizytów co zwykle, po to, by odwrócić porządek rzeczy). Odnosi się ona zarówno do słów, jak i do zachowań. Doskonałym przykładem tego typu przeniesienia znaczenia jest angielskie słowo queer. Do lat dziewięćdziesiątych dwudziestego wieku miało ono raczej pejoratywne znaczenie. Określało dziwaka, cudaka, ekscentryka, a w stosunku do homoseksualistów było używane jako obelga, ale od czasu gdy działacze i działaczki walczący o prawa mniejszości seksualnych oraz teoretyczki i teoretycy kultury zaczęli go używać jako pozytywnego określenia osób o nienormatywnej seksualności, zmieniło ono barwę znaczeniową. Tożsamość queer od samego początku była afirmatywna (Queer Nation 1990, "we are here, we are queer, get used to it"), niejednoznaczna, przyjmowana przez tych, którym nie wystarczały wąskie ramy homo czy heteroseksualności. Jako tożsamość konstruowana, dyskursywna i niestabilna stała się tożsamościa odmieńców i co może się wydawać paradoksalne istnieje ona poza normą, więc jako queer może określać się każdy, kto nie uznaje zasadności preferowania obowiązującej normatywnej seksualności.
Czyli – streszczając – queer to manifest tych, którym wąskie (sic!) ramy hetero- i homoseksualizmu "nie wystarczają"… Trudno o czytelniejszą definicję chorego, hedonistycznego postrzegania świata, społeczności i seksualizmu przez pryzmat egoizmu i egocentryzmu. Cóż, gdy człowiek nie musi już dbać o dach nad głową i jedzenie, a przyjemności i sztuki ma w nadmiarze, to mu się przewraca w głowie. Tragiczna jest wizja społeczeństwa, w którym prym wiedzie nieadekwatny do rzeczywstych wpływów procent niedojrzałych społecznie, zboczonych i zdziwaczałych seksualnie, nieponoszących za nic odpowiedzialności dorosłych-dzieciaków. To ma być ten ideał aktywistek Lizurej i Szczuki?
W sferze aktów subwersji sztandarowym zjawiskiem okazuje się drag – praktyka przedstawień, w których anatomiczni mężczyźni występują na scenie jako kobiety (drag queen), a anatomiczne kobiety jako mężczyźni (drag king). Drag zachowują się zawsze w taki sposób, aby przerysować uznane kulturowo cechy inscenizowanej płci. Cała ta sytuacja demaskuje hegemonię mechanizmów społecznych, które narzucają pewne normy zachowań, określając je jako naturalne. "Imitując płeć, drag domyślnie ujawniają imitującą strukturę płci (gender), która równie dobrze mogłaby być przypadkowa". Butler pisze o życiu społecznym i seksualnym jako teatrze, w którym wszyscy odgrywają role, jednak te role są określone, przyznane na zasadzie przymusu. Ciągłe powtarzanie gestów i zachowań, nadanych odgórnie lub częściowo dobrowolnie wybranych, Butler nazywa performatywnością (nawiązując do teorii aktów mowy Austina) Performatyw jest modelem zachowania, który ujawnia istnienie skonstruowanej dychotomii płciowej, stanowiącej podstawę regulacji heteronormatywnych. "Ponieważ matryca heteroseksualna określa role gender jako komplementarne i naturalizuje je poprzez pociąg seksualny do przeciwnej płci, subwersja oznaczałaby deregulację atrybutów płciowych w taki sposób, aby istniało niedopasowanie pomiędzy sex i gender, tak żeby nastąpiła proliferacja tożsamości płciowych. Jest to możliwe dlatego, że ideały płciowe są jedynie ideałami i nikt nie może ich powtórzyć dokładnie". Drag parodiuje społeczne normy seksualności i płciowości, i ukazuje, że to, co jest uznawane za naturalne, stanowi tylko skonstruowaną i znaturalizowaną normę społeczną.
Mogę prosić to samo ale po polsku? Bynajmniej nie dlatego, że jestem idiotą… moja żona-polonistka skomentowała to lapidarnym "(…) przerost formy nad treścią – pseudonaukowy strumień świadomości… mówi się przecież po to, by się skomunikować!".
Moim zdaniem magistrantka Marzena Lizurej zasługuje na najwyższą ocenę – szczególnie za perfekcyjne obrycie na pamięć słownika terminów psychologicznych 😉 Niestety na pamięć…
Butler jednoznacznie denaturalizuje płeć. Jej zdaniem "przyjęcie binarnego systemu płciowości odzwierciedla niejawne przekonanie, iż istnieje mimetyczny związek płciowości z płcią, a zatem płeć odbija się w płciowości lub też ją w pewien sposób ogranicza. Kiedy jednak skonstruowana w ten sposób płciowość pojmowana jest jako radykalnie niezależna od płci, to staje się swobodnym, sztucznym tworem, z takim skutkiem, że słowa "mężczyzna" i "męskie" mogą równie dobrze oznaczać ciało kobiety jak i mężczyzny – i na odwrót". Według niej nie tylko gender, ale także sex jest kategoria kulturową. Nie umiemy myśleć o naszej biologiczności bez ograniczeń kulturowych. (…) mówimy też o nienaturalnym charakterze pożądania ukierunkowanego na tę samą płeć, choć mamy dowody na zachowania homoseksualne zwierząt, to kultura decyduje o tym, co uznajemy za "naturalne". Wzorce płciowe są konstruowane przez kulturę, a pojedyncze jednostki muszą je realizować pod groźbą wykluczenia społecznego. W parodii drag płeć staje się figurą, sceniczną grą, iluzją. Drag jest imitacją imitacji (np. imitacją kobiety, która imituje implikowany oryginał kobiety).
Zastanawiam się, w jaki sposób dyskutować z pojęciem "seks (płeć) jest kategorią kulturową". I właściwie nie potrafię. Jeśli ktoś wyznaje zasadę jak wyżej wymieniona, to właściwie poza zrezygnowanym opuszczeniem rąk niczego nie można zrobić…
Stoimy na krawędzi przepaści, ale zróbmy wielki krok naprzód – pojęcie "gatunek" też jest kategorią kulturową! I wstęp do legalizacji zoofilii zrobiony…
Matryca heteroseksualna zakłada konieczność istnienia dwóch komplementarnie uzupełniających się jakości: męskości i kobiecości. Nie wyobraża sobie takiego modelu seksualności, w którym te jakości nie wystąpią obok siebie. Jednak w praktyce, chociażby w praktyce związku jednopłciowego ta binarność zostaje zachwiana. Ponieważ mówimy o męskich kobietach i kobiecych mężczyznach, podważamy jednoznaczność tożsamości opartej na systemie komplementarnym.
Ergo – głupia Natura czy też Bóg, z niewiadomego powodu i przez pomyłkę stworzyła/ył dwie odrębne płcie, a "my to naprawimy!". Cechą rewolucyjnej teorii jest to, że w miejsce ustalonej prawdy proponuje komplementarny zastępnik i w miarę możliwości wypełnia lukę. Cechą lewackiej pseudoteorii jest, że ma ambicje zniszczyć dotychczas obowiązującą zasadę bez sensownej i przede wszystkim funkcjonującej propozycji w miejsce poprzedniej. Tak było z komunizmem i jego odmianami czy narodowym socjalizmem. Zniszczyć, co było – a co będzie, to się okaże. Ot, rewolucje…
Queer stawia wiele pytań, obala mity uznawane za oczywistość, pokazuje represyjny charakter normy i pozwala wszystkim odmieńcom (nie tylko seksualnym) schronić się pod parasolem płynnej tożsamości.
Tego bełkotu już nie skomentuję, bo musiałbym użyć wobec autorki słowa powszechnie uznanego za obelżywe i w Wiekach Ciemnych określającego pacjenta szpitala psychiatrycznego… A przecież NIE WOLNO! 😉
Na koniec – niezrealizowana na szczęście ciekawostka z 2007 roku. Aleśmy czasów dożyli…
Queer Family Project – Z wielkim entuzjazjmem chcemy przedstawić Państwu nowy projekt grupy producenckiej „Anka Zet Studio”. Obecnie przygotowujemy pilota pierwszego w Polsce serialu LGBT. Nasze serialowe dziecko to „Queer Family”.To serial, którego bohaterami jest grupa przyjaciół mieszkająca w jednej kamienicy. Zamieszkują ją geje, lesbijki, osoby bi i transseksualne a także ich przyjaciele. Queer Family to rodzina, do której należą wszyscy odstający od heteronormatywnego modelu naszego społeczeństwa. Serial ma opowiadać o ich wspólnych perypetiach, miłościach, problemach z coming out’em, relacjach z rodzicami, funkcjonowaniu w swej małej społeczności.Będą to historie inspirowane autentycznymi wydarzeniami dnia codziennego, w których nie zabraknie elementów kultury queerowej. Naturalne więc będą występy wystrzałowych Drag Queen oraz fascynujących Drag Kingów. Chcemy wzmacniać pozytywny wizerunek mniejszości seksualnych, stawiając na różnorodność wszelkich odcieni naszej społeczności LGBT. Pokażemy zupełnie nową serialową jakość, której w dotychczasowym serialowym szumie medialnym nie było. Dzięki temu serialowi nasze wyobrażenia i stereotypy ulegną przymusowej kastracji! Naszym celem jest dotarcie do szerokiego grona odbiorców zarówno homoseksualnych jak i heteroseksualnych, którzy chociażby z czystej ciekawości i przewrotności zasiądą przed telewizorami i będą z niecierpliwością wyczekiwać kolejnego odcinka. QUEER FAMILY – CASTING! Masz juz dość filmów ze scenami heteryckimi? Zawsze chciałaś by ulubiona aktorka grała lesbijkę? Zawsze pragnąłeś zobaczyć w swoim serialu pięknych, czule przytulających się chłopców? A może widzisz siebie po drugiej stronie ekranu? Właśnie rodzi się nam pierwszy polski „branżowy” serial o les, gej, bi, trans, drag – wszystkich queer!!! Chcesz spróbować swych sił przed kamerą i zagrać jedną z serialowych postaci? PRZYJDZ NA CASTING – INFO: CASTING@QUEERFAMILY.PL lub tel. 505 585 378.
Ooooops 😉