Nie można jednak oczekiwać, że polityka poprą ludzie, których sytuacji , poglądów i potrzeb on nie zna , albo je lekceważy.
Iza Brodacka
Trzy dni temu obchodziliśmy kolejną miesięcznicę katastrofy smoleńskiej, miesiąc temu celebrowaliśmy – jak to z właściwą sobie przenikliwością określił Stanisław Michalkiewicz- kolejny "marsz zamiast niepodległości", dziś będziemy obchodzić rocznicę stanu wojennego.
Nasze rytualne marsze przypominają mi skakanie po kładce u wylotu Doliny Białego w Tatrach, które pasjami uprawiają wycieczki szkolne. O ile pamiętam dzieciakom tylko raz udało się zerwać kładkę z bardzo prostej przyczyny. Ich żądza wolności realizuje się w skakaniu chaotycznym.
Pracowałam kiedyś w TPN jako wolontariusz. Jeden rzut oka wystarczał mi, żeby stwierdzić, że kładce i dzieciom nic nie grozi i mogę darować sobie interwencję.
Gdyby dzieci naprawdę chciały zwalić kładkę musiałyby uzgodnić rytm skoków z częstością jej drgań własnych.
Natomiast to, czy dzieci mają identycznego koloru czapeczki nie ma w tej kwestii żadnego znaczenia.
Marsze „zamiast niepodległości” różnych skłóconych ugrupowań to dla mnie chaotyczne skakanie po kładce dzieci, które pokłóciły się o kolor czapeczki.
Aby nie było nieporozumień. Nie oczekuję świętej zgody, solidarności wszystkich ze wszystkimi, solidarności lwa z jagnięciem i kota z myszą. Chodzi mi wyłącznie o wyznaczenie najważniejszego zadania i podjęcie solidarnego działania w tym kierunku.
A za najważniejsze zadanie uważam przerwanie rządów obecnej ekipy.
Nie ma sensu wyliczać wszelkich „osiągnięć” PO. Upadek służby zdrowia, kolejnictwa, likwidacja stoczni, kradzież funduszy OFE, tragiczne zadłużenie kraju, lawinowy wzrost bezrobocia. Wyprzedaż uzdrowisk, planowana sprzedaż wszystkiego- nawet kolejki na Kasprowy Wierch. Ostatnia ustawa o obrocie nasionami GMO , która doprowadzi do upadku rodzinne rolnictwo. Przyjęcie patentu europejskiego, które zagrozi polskim przedsiębiorcom.
Każda kolejna ustawa jest niebezpiecznym bublem prawnym, każde posunięcie rządu jest nastawione wyłącznie na korzyści członków PO i ich klientów.
Bo Platforma jak gang- bierze wszystko.
Nie wystarczą im rady nadzorcze, urzędy, media. Pod pretekstem likwidacji Zarządu Ogródków Działkowych chcą wyrwać emerytom nawet 300 metrowe działeczki, najczęściej kupione za własne pieniądze i przymusowo zrzeszone.
Masowo produkują bezdomnych choćby dzięki ustawie nakazującej rodzinie zmarłego najemcy mieszkania kwaterunkowego wyprowadzenie się w ciągu pół roku. Czy ktoś uwierzy, że to w trosce o innych ubogich ?.
W Warszawie i innych miastach kwitnie proceder opróżniania śródmieść z lokatorów, aby kamienice mogli kupić za grosze krewni i znajomi królika, albo żeby wydać je fałszywym właścicielom. A bezdomni umierają z zimna.
Przez złą kalkulację kosztów bankrutują szpitale. A pacjenci umierają w kolejkach do lekarza. A przecież za leczenie zapłaciliśmy awansem, to nie jest żadna łaska rządu.
Straciliśmy banki, straciliśmy przemysł, straciliśmy media.
Zostały nam do uratowania lasy i ziemia, której nie sprzedaje się polskim rolnikom, bo jest trzymana nie wiadomo dla kogo.
Dlatego gdybym była Jarosławem Kaczyńskim całkowicie zrezygnowałabym ze starań o wizerunek polityka poprawnego, europejskiego, kochanego przez postkomunistyczne salony.
Z tej prostej przyczyny, że żadne jego starania i tak nie dadzą rezultatu.
Zamiast walczyć o rozczarowany elektorat PO postawiłabym na te 50% ludzi, którzy w wyborach nie uczestniczą, bo nie widzą żadnej szansy na poprawę swego tragicznego losu. Jestem pewna, że zagłosowaliby na człowieka, który taka szansę im dałby.
Nie obawiałbym się na miejscu Kaczyńskiego oskarżeń o populizm, lewicowość, nie obawiałabym się innych etykietek, które służą władzy do stygmatyzowania przeciwnika i trzymania go w ryzach. Oczywiście w miarę możliwości unikałabym niepotrzebnych deklaracji, szczególnie w sprawach polityki zewnętrznej, w których trzeba być bardziej jak lis niż jak lew.
Musiałby jednak Kaczyński złożyć dużo bardzo konkretnych zobowiązań. Musiałby oświadczyć, że zostanie unieważniona ustawa o obrocie nasionami roślin modyfikowanych genetycznie, że wycofa patent europejski, że zlikwiduje eksmisje do nikąd w zimie, że nie dopuści do odebrania ludziom działek, że uruchomi wstrzymany wykup mieszkań komunalnych, że przerwie wyprzedaż uzdrowisk, że ureguluje kwestie własności na ziemiach zachodnich, że nie dopuści do prywatyzacji szpitali, do wyprzedaży ziemi i lasów.
To hasła wyborcze zupełnie przykładowe. Można o różnych rozwiązaniach dyskutować. Można się kłócić i nie zgadzać.
Nie można jednak oczekiwać, że polityka poprą ludzie, których sytuacji , poglądów i potrzeb on nie zna , albo je lekceważy.
http://dakowski.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=7961&Itemid=119
A za najważniejsze zadanie uważam przerwanie rządów obecnej ekipy.
Trzy dni temu obchodziliśmy kolejną miesięcznicę katastrofy smoleńskiej, miesiąc temu celebrowalismy – jak to z właściwą sobie przenikliwością określił Stanisław Michalkiewicz- kolejny "marsz zamiast niepodległości", dziś będziemy obchodzić rocznicę stanu wojennego.
Nasze rytualne marsze przypominają mi skakanie po kładce u wylotu Doliny Białego w Tatrach, które pasjami uprawiają wycieczki szkolne. O ile pamiętam dzieciakom tylko raz udało się zerwać kładkę z bardzo prostej przyczyny. Ich żądza wolności realizuje się w skakaniu chaotycznym.
Pracowałam kiedyś w TPN jako wolontariusz. Jeden rzut oka wystarczał mi, żeby stwierdzić, że kładce i dzieciom nic nie grozi i mogę darować sobie interwencję.
Gdyby dzieci naprawdę chciały zwalić kładkę musiałyby uzgodnić rytm skoków z częstością jej drgań własnych.
Natomiast to, czy dzieci mają identycznego koloru czapeczki nie ma w tej kwestii żadnego znaczenia.
Marsze „zamiast niepodległości” różnych skłóconych ugrupowań to dla mnie chaotyczne skakanie po kładce dzieci, które pokłóciły się o kolor czapeczki.
Aby nie było nieporozumień. Nie oczekuję świętej zgody, solidarności wszystkich ze wszystkimi, solidarności lwa z jagnięciem i kota z myszą. Chodzi mi wyłącznie o wyznaczenie najważniejszego zadania i podjęcie solidarnego działania w tym kierunku.
A za najważniejsze zadanie uważam przerwanie rządów obecnej ekipy.
Nie ma sensu wyliczać wszelkich „osiągnięć” PO. Upadek służby zdrowia, kolejnictwa, likwidacja stoczni, kradzież funduszy OFE, tragiczne zadłużenie kraju, lawinowy wzrost bezrobocia. Wyprzedaż uzdrowisk, planowana sprzedaż wszystkiego- nawet kolejki na Kasprowy Wierch. Ostatnia ustawa o obrocie nasionami GMO , która doprowadzi do upadku rodzinne rolnictwo. Przyjęcie patentu europejskiego, które zagrozi polskim przedsiębiorcom.
Każda kolejna ustawa jest niebezpiecznym bublem prawnym, każde posunięcie rządu jest nastawione wyłącznie na korzyści członków PO i ich klientów.
Bo Platforma jak gang- bierze wszystko.
Nie wystarczą im rady nadzorcze, urzędy, media. Pod pretekstem likwidacji Zarządu Ogródków Działkowych chcą wyrwać emerytom nawet 300 metrowe działeczki, najczęściej kupione za własne pieniądze i przymusowo zrzeszone.
Masowo produkują bezdomnych choćby dzięki ustawie nakazującej rodzinie zmarłego najemcy mieszkania kwaterunkowego wyprowadzenie się w ciągu pół roku. Czy ktoś uwierzy, że to w trosce o innych ubogich ?.
W Warszawie i innych miastach kwitnie proceder opróżniania śródmieść z lokatorów, aby kamienice mogli kupić za grosze krewni i znajomi królika, albo żeby wydać je fałszywym właścicielom. A bezdomni umierają z zimna.
Przez złą kalkulację kosztów bankrutują szpitale. A pacjenci umierają w kolejkach do lekarza. A przecież za leczenie zapłaciliśmy awansem, to nie jest żadna łaska rządu.
Straciliśmy banki, straciliśmy przemysł, straciliśmy media.
Zostały nam do uratowania lasy i ziemia., której nie sprzedaje się polskim rolnikom, bo jest trzymana nie wiadomo dla kogo.
Dlatego gdybym była Jarosławem Kaczyńskim całkowicie zrezygnowałabym ze starań o wizerunek polityka poprawnego, europejskiego, kochanego przez postkomunistyczne salony.
Z tej prostej przyczyny, że żadne jego starania i tak nie dadzą rezultatu.
Zamiast walczyć o rozczarowany elektorat PO postawiłabym na te 50% ludzi, którzy w wyborach nie uczestniczą, bo nie widzą żadnej szansy na poprawę swego tragicznego losu. Jestem pewna, że zagłosowaliby na człowieka, który taka szansę im dałby.
Nie obawiałbym się na miejscu Kaczyńskiego oskarżeń o populizm, lewicowość, nie obawiałabym się innych etykietek, które służą władzy do stygmatyzowania przeciwnika i trzymania go w ryzach. Oczywiście w miarę możliwości unikałabym niepotrzebnych deklaracji, szczególnie w sprawach polityki zewnętrznej, w których trzeba być bardziej jak lis niż jak lew.
Musiałby jednak Kaczyński złożyć dużo bardzo konkretnych zobowiązań. Musiałby oświadczyć, że zostanie unieważniona ustawa o obrocie nasionami roślin modyfikowanych genetycznie, że wycofa patent europejski, że zlikwiduje eksmisje do nikąd w zimie, że nie dopuści do odebrania ludziom działek, że uruchomi wstrzymany wykup mieszkań komunalnych, że przerwie wyprzedaż uzdrowisk, że ureguluje kwestie własności na ziemiach zachodnich, że nie dopuści do prywatyzacji szpitali, do wyprzedaży ziemi i lasów.
To hasła wyborcze zupełnie przykładowe. Można o różnych rozwiązaniach dyskutować. Można się kłócić i nie zgadzać.
Nie można jednak oczekiwać, że polityka poprą ludzie, których sytuacji , poglądów i potrzeb on nie zna , albo je lekceważy.