Ireneusz Sudak, czerski żurnalista, straszy powrotem PRL. Tym razem w mediach.
PiS jest dziki, PiS jest zły. PiS ma za nic porozumienia unijne, sraty-traktaty gwarantujące wolny przepływ kapitału. A przecież to on spowodował, że media w Polsce znalazły się w rękach niemieckiego kapitału. I Sorosa.
Bo wg Sudaka PiS podąża drogą wyznaczoną przez Putina:
Na 20 proc. ma ustalić pułap zagranicznych inwestycji w spółkach medialnych ustawa „dekoncentracyjna” – dowiedziała się „Wyborcza”. Ofiarą może być TVN. Limit dotyczy też niemieckiej grupy Passau, której proponowano repolonizację tytułów, jakie posiada.
(…)
20-proc. próg dla inwestorów zagranicznych wprowadził Kreml w 2014 r. po rozpoczęciu wojny na Ukrainie i nałożeniu na Rosję sankcji przez UE i USA. Z rosyjskiego rynku wycofał się wtedy m.in. niemiecki koncern Axel Springer, który wydawał tam miesięcznik „Forbes”, czy CNN. Ich interesy przejęli związani z Putinem oligarchowie.
Ale na szczęście dla TVN i pracodawców Lisa:
Jednak niemieckie koncerny w Polsce – i wszelkie europejskie – chroni prawo unijne. – Dla mnie jest jasne, że UE nie dopuści do wprowadzenia ustaw, które godzą w europejskie firmy – mówi medioznawca prof. Maciej Mrozowski z UW i Uniwersytetu SWPS. – Unijne traktaty gwarantują swobodę przepływu kapitału, która podlega bardzo silnej ochronie – dodaje Marcin Maciejak, prawnik w kancelarii Gessel. – Ale jak zwykle są wyjątki, przede wszystkim w sytuacji, gdy w rachubę wchodzą kwestie porządku i bezpieczeństwa publicznego. Wtedy kraj członkowski UE może zablokować daną transakcję lub pewien ich szczególny rodzaj, co nie jest niespotykane – dodaje.
Tyle tylko, że przypadek mediów trudno zakwalifikować do „porządku publicznego”.
(op. cit.)
To, że politycy PiS powołują się na Francję i jej ustawę medialną jest również poronione (jak każdy pomysł PiS zdaniem komanda z Czerskiej), bowiem:
francuskie prawo pochodzi z 1986 r., siedem lat przed powstaniem Unii Europejskiej. Dziś chroni francuskie media przed inwestorami… z USA.
(op. cit.)
No proszę. Ale ten PiS durnowaty, chciałoby się powiedzieć.
Tyle, że media naszych sąsiadów zza Odry są w ich rękach!
Żeby nie usłyszeć zarzutu powoływania się na jakiegoś „pisiora” zacytuję Mariusza Agnosiewicza:
Kiedy porusza się problem struktury właścicielskiej mediów w Polsce, zaraz podnosi się krzyk, że to putinowskie zakusy. W istocie jednak możemy spokojnie brać tutaj przykład z Niemiec:
.
„Kiedy w 2005 roku zagraniczny kapitał przejmował dziennik „Berliner Zeitung”, w Niemczech wybuchła histeria. Protestowali dosłownie wszyscy – dziennikarze, politycy, elity intelektualne, ludzie kultury i sztuki. Wszyscy twierdzili, że nie jest dopuszczalne, aby ktoś zza granicy wpływał na poglądy niemieckiej opinii publicznej. Zagraniczny inwestor w końcu odpuścił i odsprzedał swoje udziały spółce z Kolonii. Tymczasem w Polsce Niemcy kontrolują już łącznie 133 tytuły prasowe.”
Niemcy mają bardzo duże know-how o tym jak strategiczne jest posiadanie mediów. Jak udowodnił im bowiem dziadek Goebbels, media mają siłę totalnego programowania społeczeństwa przez samo tylko uporczywe powtarzanie pewnych tez. Mają siłę zamieniania czarnej rzeczywistości w białą iluzję (i vice versa). W Polsce od lat umysły programowane są przez neokolonialne i zagraniczne ośrodki medialne. W efekcie „wychowały” one całe tabuny osób mniej lub bardziej otwarcie wrogich wobec Polski i polskiej racji stanu.
Polska vs. Niemcy w kilku faktach nt. rynku prasowego:
– 76 procent rynku prasowego w Polsce jest w zagranicznych rękach,
– trzy największe wydawnictwa w Polsce to koncerny niemieckie, które posiadają w sumie aż 64% udziałów w rynku,
– niemieccy wydawcy mogą kupować i przejmować co tylko chcą oraz wprowadzać nowe tytuły,
– jeden niemiecki Bauer ma więcej, niż kontrolują wszystkie polskie wydawnictwa razem,
– polski rząd w latach 2008-2012 niemalże połowę (45%) pieniędzy przeznaczonych dla tygodników na ogłoszenia i komunikaty, przekazuje na Newsweek (Axel Springer).
Tymczasem w Niemczech – jedynej polskiej gazecie (hobbystycznej – piłka nożna) przez 9 lat nie udaje się zdobyć reklam z powodu działań niemieckich wydawców i kartelu reklamowego. NZG
http://www.racjonalista.pl/forum.php/s,692551
Bowiem „wolne media” w Polsce w czasie rządów POPSL były utrzymywane przez podatników.
Pod koniec 2013 roku Polskę obiegła wiadomość, która w krajach o nieco bardziej ugruntowanej demokracji wyprowadziłaby ludzi na ulicę.
Otóż czołowe media, tzw. mainstreamowe, są zasilane olbrzymimi kwotami pochodzącymi z budżetu Państwa.
Bez względu na prezentowaną opcję polityczną obywatele RP zasilili wybrane media w latach 2008-2012 (rządy PO-PSL) kwotą 124.626.539,- zł.
W kategorii dzienniki zwyciężyła „gazeta wyborcza” zagarniając aż 51,6% kwoty przeznaczonej na dzienniki ogółem.
Podobnie wysokie kwoty, porównywalne z tymi zasilającymi publiczną TVP, otrzymały Grupa ITI (TVN) i Polsat.
Przedstawiony na 7 posiedzeniu (4 grudnia 2013 r.) Parlamentarnego Zespołu ds. Obrony Wolności Słowa raport wskazuje inne, mocno niepokojące zjawisko.
Widać wyraźnie, że słupki obrazujące środki przekazane z budżetu do „gazety wyborczej” (słupek zielony) wyraźnie poszybowały w górę w latach 2010-2011.
Jak wiemy, były to lata wyborów (prezydenckich 2010 i parlamentarnych 2011), podczas których ludzie z Czerskiej (siedziba GW, jak ktoś nie pamięta) zajmowali prorządowe stanowisko, atakując bezpardonowo opozycję.
https://3obieg.pl/sojusz-medialno-rzadowy
Jak finansowanie prorządowych wówczas TVN, Polsatu, gazwyb, Newsweek i prasy wyglądało w latach 2014i 2015?
Agnosiewicz pisząc o programowaniu umysłów Polaków przez zagraniczne ośrodki medialne ma rację.
Ostatnia histeria wywołana rzekomą potrzebą walki o „wolne sądy” dobitnie dowodzi, że naszym sąsiadom zależy na utrzymaniu nas w roli europejskiej „republiki bananowej”, której namiestnik słucha na stojąco zaleceń swojego europejskiego pana.
„Wolne media” tak naprawdę były utrzymywane z naszych podatków, bowiem żadne z nich nie jest w stanie przetrwać tylko dzięki wpływom pochodzącym ze sprzedaży detalicznej.
Liczyła się przede wszystkim reklama.
Wpływy z reklam jednak w istotny sposób zawężają wolność słowa w myśl starej zasady kapitalistycznej – płacę, więc wymagam.
Rząd płacił, media go popierały, jednak fakt pozostawania ich pod kontrolą ośrodków zagranicznych powodował wzajemne kontrolowanie rządu.
Przez 8 lat wszystkim było po drodze.
Jednak w chwili, gdy rząd wszczął próbę odzyskania podmiotowości zaczął się atak.
c.d.n.
5.08 2017
Jeden komentarz