Zamach na obchody pierwszej rocznicy tragedii narodowej !
Czy ktokolwiek pomyślałby kilka lat temu, że wychowana w Odnowie w Duchu Świętym Hanna Gronkiewicz-Waltz nakaże podległym jej służbom gaszenie zniczy ustawionych przez żałobników?
Chyba nikomu taka myśl nie przyszłaby nawet do głowy. Dziś wydaje się to niemal "normą" owej nowej kultury. Czyż gaszenie zniczy nie jest powiedzeniem tym Polakom, którzy przeżywają katastrofę smoleńską, że są obywatelami drugiej kategorii? Przecież tylko wobec obywateli drugiej kategorii stosuje się działania, które w sposób oczywisty naruszają kulturowe tabu. A takim tabu jest szacunek wobec ludzkiego żalu związanego ze śmiercią innych ludzi.
Zastanawiające jest to, że kwiaty, wieńce a także wosk wylewający się ze zniczy nie przeszkadzały już tak bardzo Pani Prezydent, gdy przed ambasadą Japonii Warszawiacy czcili pamięć ofiar trzęsienia ziemi, które nawiedziło ten kraj. Nie przeszkadza wszędzie tam, gdzie co roku czci się rocznicę odejścia Jana Pawła II. Przeszkadza tylko na Krakowskim Przedmieściu, bo zagraża tym, że pamięć o Lechu Kaczyńskim będzie rosła…
Chciałbym w tym miejscu zamieścić felieton Ludwika Dorna, który do wydarzeń związanych z działaniami służb podległych pani prezydent Hannie Gronkiewicz-Waltz odniósł się na swoim blogu. Pozwoliłem sobie zamieścić go w całości.
"Historyczny chichot Pani Prezydent"
Dziś w radiu TOK FM pani prezydent Warszawy Gronkiewicz-Waltz ofiarowała mi miły prezent. Wypowiadała się w sprawie usuwania zniczy sprzed Pałacu Prezydenckiego:
„Moim obowiązkiem zgodnie z ustawą jest dbanie o porządek w pasie drogi. W związku z tym od 10 miesięcy bez przerwy codziennie rano między godziną 3 a 5 są zbierane znicze, ponieważ wiele osób do mnie pisze, że im się nie podoba bałagan”
Natychmiast przypomniałem sobie rozprawę przed kolegium do spraw wykroczeń, a był to rok 1978 albo 1979. Przed rocznicą któregoś ze świat narodowych ( albo to była rocznica 3 maja albo 11 listopada) ówczesna opozycja rozrzucała i rozdawała przed kościołami ulotki wzywające do niezależnej, antykomunistycznej manifestacji patriotycznej. I ja brałem udział w tej akcji, a także – o ile sobie przypominam – obecny Prezydent, Bronisław Komorowski. Przed świętami narodowymi opozycjonistom bezpieka przydzielała „ogony”. Ja swojego tajniaka nie zgubiłem i, kiedy przed św. Janem rozdawałem ulotki, mój ubol wezwał patrol milicyjny, który mnie capnął. Wylądowałem na „dołku” i po 24 godzinach trafiłem przed oblicze kolegium ds. wykroczeń. Sądzony byłem nie za wzywanie do manifestacji patriotycznej, ale za… zaśmiecanie ulicy. Milicjanci zeznali, że o karygodnym fakcie zaśmiecania zawiadomił ich oburzony obywatel. Następnie zeznawał oburzony obywatel, czyli mój ubol. Stwierdził, że przypadkiem przechodził obok katedry i zauważył wandala, który zaśmieca (czyli mnie), a ponieważ nie znosi bałaganu, to wezwał milicje, by bałaganieniu położyła kres.
Tym wszystkim, którzy niemądrze będą twierdzić, ze przyrównuję p. Gronkiewicz-Waltz do owego tajniaka, a czasy obecne do „komuny”, mówię moje gromkie, stanowcze „nie!”. Nie przyrównuję. Po prostu Historia zachichotała do mnie ustami korpulentnej i figlarnej prezydent Warszawy. No to ja Historii odchichotałem.
……………..
Przypomnę, że szef klubu PiS Mariusz Błaszczak wystosował list do prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz, w którym krytykuje podległe jej służby miejskie, które według niego 10 marca wieczorem usuwały palące się znicze i kwiaty złożone przed Pałacem Prezydenckim – podaje PAP.
W swoim liście Błaszczak napisał m.in., że sytuacja "przywodzi na myśl analogie z czasów PRL, gdy władza komunistyczna pod pozorem utrzymywania porządku usuwała krzyże ułożone z kwiatów na Placu Zwycięstwa czy przed kościołem Św. Anny".
– "Postawa władz Warszawy, odgradzanie Pałacu Prezydenckiego barierkami powoduje, że znów aktualne stają się słowa piosenki Jana Pietrzaka "Nielegalne kwiaty, zakazany krzyż". Czy swoimi decyzjami doprowadzi Pani także do tego, że kolejne słowa nabiorą aktualności tj. "nielegalny naród, zakazana Polska"? – napisał szef klubu PiS.
Ostatnią decyzją władz Warszawy, będącą elementem walki z pamięcią o śp. Lechu Kaczyńskim jest zakaz zorganizowania przez „Gazetę Polską” koncertu ku czci ofiar smoleńskiej tragedii 10 kwietnia na placu Teatralnym. Na długo przed wymaganym terminem Niezależne Wydawnictwo Polskie, właściciel "Gazety Polskiej", zwróciło się do Zarządu Dróg Miejskich w Warszawie o wydanie zezwolenia na wyłączenie z ruchu placu Teatralnego w dniu rocznicy celem zorganizowania na nim koncertu.
"Wcześniej Teatr Wielki przekazał nam informację, że tego dnia nie odbędzie się żadne przedstawienie i impreza gazety nie będzie stanowić żadnego problemu. Tymczasem 11 marca otrzymaliśmy odmowę".
Okazało się, że Kancelaria Prezydenta Bronisława Komorowskiego postanowiła zorganizować 10 kwietnia koncert w Teatrze Wielkim. Udział w nim zapowiedziało… 60 osób"
W uroczystościach rocznicowych organizowanych przez „Gazetę Polską” miały uczestniczyć tysiące Polaków. Władze miasta zaproponowały przeniesienie obchodów na plac Zamkowy. – Wiemy, że jest propozycja koncertu na placu Zamkowym, ale boimy się kolejnego chwytu – komentuje sprawę Jarosław Kaczyński. Jednak „Gazeta Polska” nie poddaje się i będzie walczyć o miejsce na placu Teatralnym.
Jan Pietrzak, który miał wystąpić w koncercie na placu Teatralnym, od reporterki Gazety Polskiej dowiedział się, że koncert jest zakazany. – "Mówiąc krótko, to jest skandal! To świadczy tylko o tym, że mamy reglamentowaną demokrację i że rządzą nami demokraci w stylu Putina” – mówi Jan Pietrzak.
Na koniec polecam jakże wymowny film, z Hanną Gronkiewicz-Waltz w roli głównej. Ocenę pozostawiam Szanownym Państwu.
Foto: www.gover.pl
Najwiekszym zlem, na które cierpi swiat, to nie sila zlych, lecz slabosc dobrych - Charles Louis Montesquieu