Franuś od Łucji
21/12/2012
491 Wyświetlenia
0 Komentarze
7 minut czytania
CZTERY STRUNY ŚWIATA (47) Paco de Lucia, jeden z największych na świecie wirtuozów gitary ma dziś swoje 65. urodziny. Zapraszam na jego koncert nagrany w Puli, Chorwacja, 1.07.2006.
Zdrobnienia popularnych imion są często niepodobne do ich pełnych form, i tak jest w bardzo wielu językach. Np. po polsku Olek to zaprzyjaźniony Aleksander, Ziutek to mały Józef, Jędruś to Andrzej, Mundek to Rajmund, Ninka to Janina, Asia – Joanna, Gosia – Małgorzata, Lolek to Karol itd. Po hiszpańsku jest podobnie: Pepe to Józio, Paco to zdrobnienie od Franciszka, a Chucho (wymawiane: ciucio) to zdrobnienie od Jesus, które jest tam nadal całkiem popularnym imieniem męskim.
Paco de Lucia urodził się więc jako Francisco Gustavo Sanchez Gomez 21.12.1947 roku w Algeciras, na samym południowym koniuszku Hiszpanii, tuż obok Gibraltaru. Jak każdy szanujący się Hiszpan miał od razu dwa nazwiska: pierwsze po ojcu – Sanchez, drugie po matce – Gomez. To pierwsze jest ważniejsze i silniejsze, bo przechodzi na dzieci, to drugie nie dziedziczy się, trwa tylko jedno pokolenie i umiera wraz z nosicielem. Dotyczy to płci obojga, bo Hiszpanki po wyjściu za mąż nie zmieniają nazwisk i tradycyjnie pozostają przy obu własnych, jakie mają od urodzenia. Paco, kiedy dorósł postanowił, że na scenie nie będzie nosił żadnego ze swych nazwisk, lecz raczej imię swej portugalskiej matki, Łucji Gomez, którą bardzo kochał. I stąd pseudonim Paco de Lucia, czyli Franuś od Łucji, pod którym jest znany na całym świecie. Używanie pseudonimów było i jest powszechne wśród muzyków i śpiewaków stylu flamenco, zwłaszcza Cyganów. Dwaj najwybitniejsi śpiewacy flamenco, którzy współpracowali z Paco de Lucia to Cyganie hiszpańscy znani powszechnie jako Camarón („Krewetka”, bo był blondynem o jasnej skórze) i Tomatito („Pomidorek”).
Paco de Lucia to największy na świecie wirtuoz gry na gitarze w stylu flamenco a zarazem główny propagator i ważny kompozytor flamenco nuevo, w którym tradycyjne flamenco z Andaluzji twórczo przybiera i wtapia domieszki z innych gatunków muzyki np. jazzu, rumby, bossa novy, rocka, tango i salsy. Paco był najmłodszym z pięciorga dzieci w rodzinie, gdzie flamenco ssało się z mlekiem matki. Jego ojciec Antonio Sanchez był gitarzystą flamenco, podobnie jak jego starszy brat Ramon de Algeciras. Inny starszy jego brat, Pepe de Lucia jest śpiewakiem flamenco. W kilku biografiach Paco de Lucii podkreśla się fakt, że ojciec wymusił na nim morderczy reżim ćwiczeń na gitarze już we wczesnym dzieciństwie, gdy miał 6-7 lat: po 12 godzin gry każdego dnia. Podobno częściowo z tego powodu Paco wolał potem identyfikować się z łagodniejszą i bardziej wyrozumiałą matką. Twarda szkoła ojca, w połączeniu z niezwykłym talentem chłopca, dała jednak efekty i już w wieku 11 lat dał on swój pierwszy solowy koncert w Radio Algeciras. Aż chce się tu wykrzyknąć, że jest to jeszcze jeden dowód na słuszność tzw. reguły 10.000 godzin ćwiczeń praktycznych, które są potrzebne w każdej dziedzinie, aby zostać w niej mistrzem. Właściwie poza gitarą Paco de Lucia nie umie niczego innego, nie ma innego wykształcenia i nie zna żadnego innego życia. No, może niezupełnie: mimo wszystko w 1977 ożenił się jednak z Casildą Varelą i mają troje dzieci.
Paco de Lucia słynie przede wszystkim z niesamowitej, perfekcyjnej techniki, a jego umiejętności grania na gitarze są uważane za niemal nadludzkie. William Washabaugh w książce pt. „Flamenco: Passion, Politics and Popular Culture” (1996) nazywa go „maszyną do grania na gitarze” i pisze o jego „ponadludzkich (superhuman) umiejętnościach”, których niepodobna naśladować. Styl Paco de Lucii stanowi niedościgły wzór grania dla nowych pokoleń i wielu szkół gitarzystów na całym świecie.
Zapraszam na godzinny koncert namiętnej i zapamiętałej gry, nagrany przed sześciu laty w chorwackim kurorcie Pula, gdzie podstarzały już ale wciąż pełen formy Paco de Lucia wystąpił z częściowo cygańskim zespołem flamenco.
CZTERY STRUNY ŚWIATA to otwarty cykl na moim blogu, w którym zajmuję się tematyką muzyczną. Piszę o muzykach, zespołach, utworach, instrumentach, stylach itp. Jako ostatnie ukazały się w tym cyklu:
(26) Odkrycie Gurrumula (17.05.2012)
(27) Jedna łza Amalii (6.06.2012)
(28) Śpiewało Chambao (23.07.2012)
(29) Eleftheria Arvanitaki (30.07.2012)
(30) Adam Hurst (1.08.2012)
(31) Polifonia z Korsyki (27.08.2012)
(32) Wino, mężczyźni i śpiew (3.09.2012)
(33) Ali Amran (28.09.2012)
(34) Levon Minassian (7.10.2012)
(35) Hymny templariuszy (22.10.2012)
(36) Mistyka z elektroniką (12.11.2012)
(37) Mariza de Lisboa (21.11.2012)
(38) Kuba szczęśliwa (22.11.2012)
(39) Viva Vivaldi (7.12.2012)
(40) Lutnia Abrahama (10.12.2012)
(41) Cygańscy królowie (11.12.2012)
(42) Noc w Alhambrze (12.12.2012)
(43) Anastasis DCD (13.12.2012)
(44) Odszedł Ravi Shankar (14.12.2012)
(45) Głos divy bosonogiej (18.12.2012)
(46) Noc zimowego przesilenia (20.12.2012)
Ponadto do większości postów na moim blogu dodaję deser muzyczny w postaci jednego utworu, możliwie dopasowanego do poruszonej tematyki, czasami z krótkim omówieniem.