Bez kategorii
Like

Fiołek cz.3- wizyty starszego pana, który miał za złe, zakończenie sprawy.

18/06/2011
547 Wyświetlenia
0 Komentarze
8 minut czytania
no-cover

Kto kogo- jak wykurzyć nieproszonego gościa z mieszkania i vice versa.

0


 Przez jakiś czas był spokój.

 Jakby nasz prześladowca się przyczaił.

 Jednak na wszelki wypadek, w czasie wizyty kolędowej poprosiłem o dokładne poświęcenie mieszkania.

 Ksiądz nie wnikał , dlaczego miał to zrobić bardzo dokładnie, po prostu poświęcił wszystkie kąty.

 Aż pewnego razu:

 Zmęczony położyłem się w dużym, środkowym pokoju.

 Żona w ciąży z drugim dzieckiem, przeprowadziła sie na jakiśczas do szwagierki, która własnie urodziła drugie dziecko i potrzebowała pomocy.

 Poza tym, odetchnęła, bo  nie bardzo lubiła sama przebywać w naszym lokalu.

 Więc leżałem i nie mogłem zasnąć, wreszcie zmożył mnie lekki sen, drzemka raczej.

 Przerwało ją uczucie zimna,pomyslałem-  w piecu wygasło.

 Otwarłem oczy i ze zdumieniem i złością zarazem zobaczyłem, jak kołdra sama zjeżdża na podłogę, ciagnięta niewidzialną siłą.

 Wściekły, rzuciłem w powietrze: takimi numerami nas nie wykurzysz, debilu z zaświatów, i szarpnąłem kołdrę owijając się nią szczelnie.

 Widać mój gość nie przewidział takiej reakcji, bo atak się nie powtórzył.

 Dopiero, gdy zdrzemnąłem się i wstałem, dotarła do mnie groza i zarazem absurd sytuacji.

 Jednocześnie zrozumiałem, że jest możliwość wpływu na nieproszonego goscia u nas, być może uda się go wykurzyć.

 Trzeba tylko znaleźć jego słaby punkt, a wcześniej go zidentyfikować.

 Zmarły właściciel kamienicy był wykluczony, bo ponoć rzadko przebywał w tym lokalu, oboje z żoną przebywali w mieszkaniu połozonym w innym skrzydle budynku.

 Nasz prześladowca sam, niechcący pospieszył mi zpomocą.

 

Spróbował innego rodzaju ataku, został przeze mnie dostrzeżony, mogłem więc rozpocząć dyskretne

śledztwo.

 Pani Balbińska, gdy podałem jej opis postaci, oczywiście bez okoliczności jej zaobserwowania, powiedziała:  Fiołek, ojciec Lutki!

 Kiedy zmarł?

 Jakieś osiem lat temu , nie był stary, jakieś sześćdziesiąt osiem lat, ale, panie całkiem był sfiksował w dwa ostatnie lata życia.

 To znaczy?

 Całymi dniami siedział w piwnicy , z siekierą na kolanach.

 Groził komuś?

 Nie, tylko dzieci straszył, nikomu krzywdy nie robił.

 W tym momencie przypomniałem sobie rozmowę sprzed roku, gdy sąsiadka- Agata, mówiła mi, dlaczego nie korzystają z drugiej piwnicy, a ja bezbłędnie ją wskazałem.

"Rysiek bał się tam sam wchodzić i woleliśmy ją zamknąć na kłodkę, zresztą żaden ze starych lokatorów jej nie chciał.

 Mówili, że ona zajęta".

 Pamietam przestrach w jej oczach, gdy powiedziałem jej, którą piwnicę zamknęli.

 Skąd wiesz, czy ktoś ci powiedział?

 Nie, ja takie rzeczy wiem.

 Od  drzwi tej piwnicy ciągnęło dziwne zimno, czułem włosy jeżące mi się na głowie.

 Znajome uczucie.

 Poza tym leżała dokładnie pod naszą sypialnią.

Pani Balbińska dodała jeszcze, że stary Fiołek miał jakiś zadawniony zatarg z właścicielką, uważał że nasze mieszkanie mu się za coś tam należy, a ona nie ustępowała, bo przysługi przysługami, a czynsz i tak będzie musiał płacić.

 Siedział więc w piwnicy z żalem do świata, aż umarł na płuca w szpitalu miejskim, widać wilgoć dała mu radę.

 Co robić?

 Żonie nie mogłem nic powiedzieć, była w ciąży, mogłoby to jej zaszkodzić.

 Zasięgnąłem rady u znajomego księdza, po szczerej rozmowie i opisie sytuacji, ponownie poświęciliśmy lokal a on odprawił Mszę za spokój Duszy nieboszczyka.

 To nic nie dało, dalej czułem w mieszkaniu czyjąś obecność i nieodparte wrażenie, że ktoś cały czas zagląda mi przez ramię.

 Zdecydowaliśmy, że zanim dyskretnie sprowadzi egzorcystę diecezjalnego, spróbuję zawalczyć po swojemu.

 Miałem teorię:

 Moj prześladowca, który za życia był niespełna rozumu, dalej fiksował, może nawet nie zauważył, że już nie żyje, lub ten stan pasował mu, bo mógł do woli przebywać w spornym lokalu i pokazywać, kto w nim rządzi.

 Skoro nie odszedł tam gdzie powinien, może i egzorcyzmy by po nim spłynęły jak woda po kaczce.

 Poszedłem na cmentarz,po długich poszukiwaniach znalazłem mocno zwietrzały, lastrikowy nagrobek:grób rodzinny, a doklejona tabliczka glosiła- Jan Fiołek.

 Zapaliłem pojedyńczą zwykłą świeczkę i powiedziałem w kierunku tablicy:

 Słuchaj gnojku, wiem, że tu jesteś i mnie słyszysz,  jeśli nie weźmiesz swojej gnijącej dupy tam, gdzie powinna się znaleźć, zrobię to z tobą sam.

 Przyjdziemy tutaj w nocy z zarządcą cmentarza i dla bezpieczeństwa mojej rodziny, wykopiemy twój zewłok.

 Wpakujemy do wora i ze śmieciami zawieziemy do najbliższej spalarni odpadów.

 Nie będziesz miał ani naszego mieszkanie, ani resztek swojego truchła, żeby do niego wracać.

 Paniał, sukinsynu?!

 Zgasiłem świeczkę i zabrałem ze sobą, po drodzę wyrzuciłem ją do kontenera.

 Na całą nie zasługujesz.

 Oznaki obecności nieproszonego gościa ustały.

 Minął jakiś czas, żona wróciła, gdy szwagierka doszła do siebie.

 Dostaliśmy przydział na lokal komunalny, wreszcie mogliśmy się wyprowadzić do lepszych warunków.

 Nasze miejsce zajęło młode, bezdzietne małżeństwo.

 Włozyli masę pieniędzy w remont lokalu, jakby był ich własny, na dodatek unikali kontaktu z sąsiadami.

 Jakby mieli coś do ukrycia.

 Dziwni ludzie- mówili mi moi byli sąsiedzi.

 Dziwni?

 W mojej skali dziwności dałbym im zaledwie półtora punktu na sześć możliwych.

 

 

0

brian

Tomasz Kolodziej,zaprzysiegly kociarz, dzialacz zwiazkowy, pisowiec, zoologiczny antykomunista, co nie znaczy ze nie pogadamy

89 publikacje
3 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758