zanim oskarżą Was o faszyzm, poczytajcie: „Faszyzm był intelektualną rewolucją” (Newsweek, 10. lipca 2010) – z Zeevem Sternhellem, izraelskim historykiem, rozmawia Maciej Nowicki.
http://www.newsweek.pl/Europa/faszyzm-byl-intelektualna-rewolucja
Maciej Nowicki: Przez długi czas lekceważono ideologiczny wymiar faszyzmu i nazizmu. Widziano w nich przede wszystkim niezwykle brutalną technikę sprawowania władzy – ideologia miała stanowić tylko zasłonę dymną. Dlaczego tak było?
– ZEEV STERNHELL*: Ta postawa miała niewątpliwie szlachetne przesłanki. Chciano potwierdzenia, że faszyzm czy nazizm są jedynie monstrualną pomyłką w historii europejskiej. Przyznanie, że istnieje coś takiego jak teoretyczny wymiar faszyzmu, oznaczałoby zagwarantowanie temu ruchowi miejsca w historii współczesności. A wielu ludzi – zarówno z lewa, jak i prawa – nie chciało się na to zgodzić.
Już sama sugestia, że faszyzm jest ruchem opierającym się na ideologii dopasowanej do współczesności i wymogów masowego społeczeństwa, była uważana za dowód faszystowskich czy nazistowskich ciągotek lub przynajmniej próbę usprawiedliwiania tych ruchów. Tymczasem jeśli uznamy faszyzm i nazizm za twór pozbawiony własnej, swoistej ideologii, ogromna liczba europejskich ruchów masowych i ogromna liczba książek napisanych nierzadko przez najsłynniejszych autorów początku XX wieku, publikowanych w milionach egzemplarzy od Londynu po Bukareszt i od Paryża po Lizbonę, zniknie z naszego pola widzenia. Masy czytające faszystowskie czy profaszystowskie gazety, które od końca XIX wieku w całej Europie – od Skandynawii po Bałkany – głosiły pogardę dla demokracji, liberalizmu i praw człowieka, przestaną być (wbrew faktom) wyznacznikiem tamtej epoki. Jakby chodziło im jedynie o nic nieznaczącą rozrywkę…
Według pana faszyzm był przede wszystkim intelektualną rewoltą.
– Bo zaczęło się od rewolty intelektualnej. Faszyzm był w okresie swego kształtowania, w latach 90. XIX w., buntem przeciwko intelektualnym treściom tradycji oświeceniowej, z których wywodzą się liberalizm i demokracja. Projektem alternatywnej nowoczesności, wymierzonym w materializm, pozytywizm, przeciętność społeczeństwa burżuazyjnego i bagno liberalnej demokracji. W oczach generacji przełomu wieków cywilizacja znalazła się w gigantycznym kryzysie i jedyne rozwiązanie miało charakter totalny. Faszyści nigdy nie ustawali w podkreślaniu, że ich ideologia ma charakter uniwersalny. I mieli rację. Jak pisał Oswald Mosley: „Faszyzm to wiara powszechna. Każdy z wielkich politycznych ruchów miał swój uniwersalistyczny moment – konserwatyzm, liberalizm czy socjalizm są znane w niemal każdym kraju. Faszyzm zajmuje dokładnie taką samą pozycję”. Chcemy widzieć w tych ludziach przedstawicieli jakiegoś marginesu. Ale w ten sposób całkowicie mijamy się z prawdą.
Nazizm nie jest więc – jak twierdzi wielki historyk Ernst Nolte – wytworem połączenia dwóch katastrof: roku 1914 i roku 1917? Czyli I wojny światowej i rewolucji bolszewickiej…
– Moim zdaniem faszyzm nie jest wytworem I wojny światowej, ale najbardziej skrajnym wytworem tradycji antyoświeceniowej, sięgającej końca XVIII wieku, krystalizującej się przez cały wiek XIX, a potem eksplodującej na początku XX wieku. I wojna światowa dostarczyła jedynie bazę socjologiczną, warunki psychologiczne, ale nie wytworzyła faszyzmu.
Przez ostatnie 20, 30 lat – właśnie pod wpływem Noltego – kładziono ogromny nacisk na pokrewieństwo pomiędzy nazizmem a komunizmem. To dość pospolite myślenie: nazizm był imitacją komunizmu, a faszyzm zrodził się z socjalizmu, z kolei te zjawiska mają jedno pochodzenie – I wojnę światową. Pokazuje się nam w ten sposób, że I wojna światowa była źródłem wszystkich nieszczęść XX wieku. Z historycznego punktu widzenia jest to oczywiście fałszem, ale ma tę korzyść, że chroni narodowe historie Niemiec, Włoch czy Francji, która także miała swoją wersję nazizmu. Nagle się okazuje, że historie te są czyste – skoro I wojna światowa jest jedynym źródłem nieszczęścia o trzech obliczach: komunizmu, faszyzmu i nazizmu.
Moim zdaniem katastrofa XX wieku wzięła się z samej głębi kultury europejskiej – bardzo podobne do siebie zjawiska ideologiczne, które odnajdujemy w faszyzmie, komunizmie i nazizmie, występują już na długo przed I wojną światową.
Pan twierdzi także co innego: że historycy, skupiając się na demonizmie Hitlera, w pewnym sensie przeceniają jego historyczne znaczenie.
– Tu zachodzi podobny proces co z I wojną światową. Redukując narodowy socjalizm do idei Hitlera, uniewinnia się całkowicie naród niemiecki. Utożsamienie Hitlera z narodowym socjalizmem oznacza, że idea ta pojawiła się i zniknęła z Hitlerem, że komendant obozu koncentracyjnego stał się po śmierci Hitlera znowu wzorowym obywatelem, którym był wcześniej, zanim opętał go Hilter…
Od dawna trwał spór o to, czy nazizm i faszyzm mają swe źródła na lewicy, czy raczej na prawicy. Ujmując to najprościej, lewica mówiła: Hitler na zawsze skompromitował prawicę. A prawica odpowiadała: Hitler był lewicowcem, przecież sam nazywał siebie socjalistą. To my mamy rację.
– Faszyzm nie jest ani lewicowy, ani prawicowy. Ma swoje źródła zarówno na lewicy, jak i na prawicy. Z prawicą utożsamia go jego antyliberalizm. Kult praw człowieka, kult jednostki ludzkiej, przekonanie, że człowiek ma absolutne pierwszeństwo przed zbiorowością – warunki sine qua non liberalizmu – faszyzm czy nazizm wszystko to odrzucają. Natomiast genialnym wynalazkiem faszyzmu był pomysł, że można oddzielić idee liberalizmu od gospodarki liberalnej. Faszyzm nie zmienił ekonomii liberalnej, natomiast odrzucił dziedzictwo wolnościowe liberalizmu. Zresztą to jedna z przyczyn, dla których faszyści czy naziści nie są spadkobiercami Lenina.
Mussolini uważał, że to, co robi Lenin, to czyste szaleństwo.
– Lenin dokonał rewolucji totalnej, podczas gdy Mussolini dokonał rewolucji politycznej i kulturalnej, ale nie tykał gospodarki. W ogóle faszyzm włoski pozostawiał wiele przestrzeni, gdzie władza państwowa nie interweniowała. Nie chcę być oskarżony o apologię faszyzmu, ale interesujące jest, że kiedy faszyści włoscy przejęli władzę, pozostawili praktycznie nietknięte wszystkie struktury administracyjne i sądownicze. Zmieniła się elita władzy, Włochy stały się policyjną dyktaturą, ale państwo nie zajmowało się wszystkim i wszędzie. Zresztą w Niemczech też nie. Nazistowskie państwo wtrącało się tam, gdzie to było naprawdę ważne, np. nie przejęło przemysłu…
Płynie z tego bardzo ważna lekcja na dziś: gospodarka liberalna nie zapewnia wolności. Aby zapewnić wolność, potrzebne jest bezwzględne respektowanie praw jednostki, jej swobód. Jak również idea, że społeczeństwo jest zbiorem jednostek wolnych i równych wobec prawa, a nie czymś na kształt organizmu, gdzie o przynależności decydują kryteria etniczne czy biologiczne. Naziści twierdzili, że można mieć niemiecki paszport i nie być Niemcem, bo mentalna konstrukcja Żyda nie jest taka sama jak mentalna konstrukcja Niemca czystej krwi. Nawiasem mówiąc, pierwsze partie narodowosocjalistyczne końca XIX wieku były antysemickie z dwóch powodów – społecznych i rasistowskich. Antysemityzm był idealnym narzędziem werbowania proletariatu i drobnej burżuazji, która obawiała się proletaryzacji. Antysemityzm dał nowej prawicy końca XIX wieku bazę ludową, narzędzie komunikacji z masami.
Faszyści i naziści hołdowali kultowi zmiany. Uważali się za jedyny prawdziwie rewolucyjny ruch, bezwarunkowo przeciwstawiający się ustalonemu porządkowi, w przeciwieństwie do lewicy (w tym komunistów) odrzucający wszystkie formy kompromisu.
– Faszyzm jest zarówno antyliberalizmem, jak i antymarksizmem. Z marksizmu przejmuje kult przemocy i koncept rewolucji, ale nie jego racjonalizm. Co istotne, faszyzm, przejmując ideę rewolucji, zmodyfikował ją. Komuniści w 1917 roku rozumowali w kategoriach rewolucji XIX-wiecznej – rewolucji, która rodzi się przez zmianę stosunków ekonomicznych. Natomiast ruch faszystowski czy nazistowski dokonywał rewolucji inaczej – włączając proletariackie masy do ciała narodu, przywracając narodowi jego autentyczność i integralność, zrywając z wpisaną w demokrację początku XX wieku tożsamością narodu i jego klasy średniej.
Niech pan zwróci uwagę, jak to wygląda za Hitlera: wszyscy noszą te same nazistowskie mundury, wszyscy są równi. Pan Krupp i portier pana Kruppa ręka w rękę defilują ulicami, śpiewając pieśni partyjne.
Ale Krupp pozostaje Kruppem, a jego portier portierem….
– Właśnie. Stosunki społeczne pozostały niezmienione. Pojawia się za to idea, że wszyscy są sobie równi jako członkowie jednego narodu. Istnieje równość krwi, ale ta równość krwi nie pociąga za sobą równości ekonomicznej. Mussolini jako pierwszy, a po nim Hitler sądzili, że można dokonać prawdziwej rewolucji, nie zmieniając struktur gospodarczych i społecznych. Wierzyli, że wystarczy zająć się sferą polityki – stwarzając równość wszystkich wobec wodza, i sferą kultury – budząc w ludziach poczucie wspólnej pracy na rzecz narodu, żeby stworzyć wrażenie równości. Tę ideę Mussolini i Hitler zapożyczyli od Henriego de Mana, który przez pewien czas był przewodniczącym belgijskiej partii socjalistycznej i w latach 20. napisał słynną książkę „Au-delà du marxisme”. De Man twierdził, że wbrew temu, co głoszą marksiści, wyzysk nie jest zjawiskiem ekonomicznym, lecz psychologicznym: jest się wyzyskiwanym wówczas, gdy ma się poczucie bycia wyzyskiwanym. Natomiast jeśli tego poczucia nie ma, jeśli jesteśmy przekonani, że pracujemy dla dobra ojczyzny, nie ma tak naprawdę żadnego znaczenia, jakie miejsce zajmujemy na drabinie społecznej. W ten sposób powstało teoretyczne uzasadnienie wyższości faszyzmu nad komunizmem.
Zeev Sternhell ur. 1935, izraelski historyk i politolog, jeden z najwybitniejszych na świecie znawców faszyzmu, wykładowca Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie. Zajmuje się głównie genezą ruchów faszystowskich we Francji, Włoszech i w Niemczech. Znany jest także jako publicysta – blisko współpracuje z dziennikiem „Haaretz”. Opublikował m.in. książki „Ni droite ni gauche, l’idéologie fasciste en France” (1983) oraz „Les Anti-Lumières: Une tradition du XVIIIe siècle à la Guerre froide” (2006)