Balcerowicz odszczeknął się był Beylinowi. I dobrze się stało, obnażył bowiem swą mierność mentalną bardziej niż zamierzał. I niż o jaką ktokolwiek go dotychczas podejrzewał. W ogromnym skrócie obu panom poszło o to, że twórca polskiego bogactwa i naszej potęgi gospodarczej zaszczycił pochlebnym wstępem książkę skrajnie antylewicową. Zatytułowaną jakże obrazowo „Lewicowy faszyzm”. Jak bardzo faszystowska była lewica, Balcerowicz wie zresztą z własnego doświadczenia, bo zanim z Szawła stał się Pawłem, blisko i bez wstrętu z polskimi lewicowymi faszystami współpracował w ich własnej faszystowskiej partii robotniczej. Na poglądy nic nie poradzisz, bo to część naszej natury, a i kultury nawet. Można je także zmieniać, jeśli wola, a do żadnych nie jesteśmy zbyt przywiązani. Jak należy przypuszczać – nie był też do faszystowskiej […]
Balcerowicz odszczeknął się był Beylinowi. I dobrze się stało, obnażył bowiem swą mierność mentalną bardziej niż zamierzał. I niż o jaką ktokolwiek go dotychczas podejrzewał.
W ogromnym skrócie obu panom poszło o to, że twórca polskiego bogactwa i naszej potęgi gospodarczej zaszczycił pochlebnym wstępem książkę skrajnie antylewicową. Zatytułowaną jakże obrazowo „Lewicowy faszyzm”. Jak bardzo faszystowska była lewica, Balcerowicz wie zresztą z własnego doświadczenia, bo zanim z Szawła stał się Pawłem, blisko i bez wstrętu z polskimi lewicowymi faszystami współpracował w ich własnej faszystowskiej partii robotniczej.
Na poglądy nic nie poradzisz, bo to część naszej natury, a i kultury nawet. Można je także zmieniać, jeśli wola, a do żadnych nie jesteśmy zbyt przywiązani. Jak należy przypuszczać – nie był też do faszystowskiej PZPR i jej faszystowskich ideałów zbyt przywiązany Balcerowicz. Jednak pogląd to filtr tylko, przez który przepuszczać powinniśmy jednakie dla wszystkich fakty. I tego ani Balcerowicz ani jego mistrz Goldberg nie rozumieją, mimo że przynajmniej jeden z nich, czyli nasz wybitny ekonomista, rości sobie pretensje do roli obiektywnego badacza faktów i takiegoż ich interpretatora.
Skąd zatem moja śmiała teza o miernych zdolnościach mentalnych ojca naszej wolnorynkowej gospodarki? Stąd otóż, że raczył był on postawić na jednej wadze komunizm i faszyzm (stawianie na niej także hitleryzmu świadczy już tylko o ignorancji), a odaretowawszy wagę zaobserwował, jakoby, pełną równoważność między nimi. Bo, jak zauważa: łączy je ideologiczny kolektywizm (antyliberalizm) oraz skrajny ustrojowy etatyzm. Zapewne z nadmiernej delikatności badacz oszczędził nam jeszcze jednej, wspólnej zapewne, według niego, cechy jaką powinien być debilizm.
Trudno zaprzeczyć, ale jeśli pomija się w analizie idei ich ideały, a przede wszystkim cele, na podobnej wadze wraz z hitlerowskim faszyzmem lub stalinowskim komunizmem można ustawić także watykańskie chrześcijaństwo, a zaręczam, że szale także się zrównoważą i nietrudno będzie wykazać podobieństwa: czyli ideologiczny kolektywizm oraz skrajny ustrojowy etatyzm. Zresztą podobna pomyłka to nie przypadek, bo Szanowni PT Liberałowie (w sensie ekonomicznym) w swej masie także pomijają nie tylko cel (ideał) jakiemu służyć (do jakiego dążyć) ma dziedzina, jaką się zajmują, opacznie go formułując, ale i środki do niego wiodące. I dla mnie także Balcerowicz jest fanatykiem, którego nie interesują trupy, cierpienia oraz makabryczna nierówność, jeśli dzięki temu całkowicie wolna gospodarka (czyli cel) się rozwija, PKB rośnie a dług spada.
Czyż nie podobnie rozumował Stalin?
Tyle że Stalin drogę do komunistycznego ideału – współpracy i równości ekonomicznej poprzez likwidację wyzysku – WYNATURZYŁ, posługując się terrorem, czego nie da się powiedzieć o Hitlerze, bo on faszystowskie całkowicie odwrotne idee – prawo do dominacji silniejszego nad słabszym, a nawet rasy nad rasą – wcielał w życie bardzo dokładnie, dosłownie a nawet gorliwie, wielkim kapitałem (choć tylko aryjskim) bynajmniej się nie brzydząc. I równie zbrodniczo.
Tak oto o ocenie idei decydować powinny one same, czyli ich intencje, bo praktyka to rzecz ludzka a więc ułomna. Praktyki liberalnej nie wyłączając.