Artykuły redakcyjne
Like

Faszyści opanowują niezawisłe sądy

26/03/2017
813 Wyświetlenia
2 Komentarze
7 minut czytania
Faszyści opanowują niezawisłe sądy

Czy istnieje coś takiego, jak „niezawisłość sądów”? Może istnieje, ale – jak powiada poeta – „rzadkość to wielka i obrosła mitem” i to nie tylko w słynącym z niezawisłości gdańskim okręgu sądowym, ale również w sądach cudzoziemskich, na przykład – amerykańskich. Na przykład niezawisły sąd rozpatrujący wniosek o ekstradycję pana Edwarda M. za przyczynę odmowy ekstradycji podał, że wniosek był wadliwie sporządzony. Ale prawdziwa przyczyna odmowy była inna; ta mianowicie, że Edward M. w 1987 roku przewerbował się z PRL-owskiej kontrrazwiedki do FBI – a tego nie można było podać w uzasadnieniu odmowy, bo ujawniona zostałaby tajemnica państwowa. Toteż niezawisły sąd musiał na poczekaniu wykombinować inną przyczynę, co pokazuje, że sądy są niezawisłe nie tylko w naszym nieszczęśliwym kraju, ale gdzie indziej też. Nawiasem mówiąc, szkoda, że ubiegłoroczny Nadzwyczajny Kongres Sędziów Polskich został zwołany do Warszawy, a nie do Gdańska, słynącego w świecie z sędziowskiej niezawisłości.

0


Ale nie traćmy nadziei, w walce o praworządność jeszcze nie powiedziano ostatniego słowa, więc nie jest wykluczone, że nie tylko doczekamy kolejnego Nadzwyczajnego, albo nawet Triumfalnego Kongresu Sędziów w Gdańsku, ale w dodatku otwierał go będzie pan sędzia Ryszard Milewski, obecnie w Białymstoku. Zeznając przez komisją śledczą badającą sprawę Amber Gold powiedział, że „dał się nabrać” i poniósł za to konsekwencje. Znaczy, że gdyby zadzwonił do niego prawdziwy urzędnik Kancelarii Premiera Tuska, bo wszystko byłoby w jak najlepszym porządku i o żadnych „konsekwencjach” nie byłoby mowy. Zresztą – powiedzmy sobie szczerze – jakież to „konsekwencje”, skoro pan sędzia Milewski nadal sądzi, jak gdyby nigdy nic i pewnie skrupulatnie pilnuje, żeby na jego pojawienie się za sędziowskim stołem wszyscy zrywali się na równe nogi na znak szacunku? „Konsekwencje” byłyby wtedy, gdyby panu sędziemu Milewskiemu ktoś zerwał pagony, a potem wtrącił do lochu, w którym do końca swoich dni jęczałby on i szlochał. Tymczasem mamy do czynienia z całkowitą bezkarnością sędziów, który z miedzianymi czołami deklamują przed sejmową komisją: „nie wiem, nie pamiętam” – bo przecież przekazanie informacji, od kogo dostawali rozkazy chronienia Marcina Plichty, mają surowo zakazane. Za pierwszej komuny sędziowie skakali z gałęzi na gałąź przez sekretarzami partii. Pięknie to ilustruje Janusz Szpotański w zakończeniu nieśmiertelnego poematu „Towarzysz Szmaciak”: „Tak sobie Szmaciak mściwie roi. Na korytarzu zaś już stoi podwładnych tłum, aby bez zwłoki stosowne zaraz podjąć kroki, gdy tylko wódz rozkazy wyda. Są to: milicji szef – Maczuga, pan prokurator – Jan Szaruga i bardzo tłusta biała gnida, prezes powiatowego sądu”. Żeby uniezależnić sędziów od partii, u progu transformacji ustrojowej utworzono Krajową Radę Sądownictwa. Tę jednak opanowały Wojskowe Służby Informacyjne przy pomocy swoich konfidentów, których poprzebierały w togi i ustroiły w łańcuchy. W ten sposób środowisko uwolniło się się od wszelkiej kontroli ze strony innych konstytucyjnych władz państwowych, stając się posłusznym narzędziem, przy pomocy którego Wojskowe Służby Informacyjne okupują nasz nieszczęśliwy kraj.

Wróćmy jednak do niezawisłości, z którą sędziowie obnoszą się z ostentacją podobną do tej, z jaka feministki obnoszą się ze wspomnieniami z molestowań. Oto Europejski Trybunał Sprawiedliwości w Luksemburgu wydał orzeczenie, w mysl którego regulamin przedsiębiorstwa może zawierać postanowienia zakazujące pracownikom noszenia symboli religijnych w miejscu pracy i taki zakaz nie jest uważany za dyskryminację. Pretekstem do tego orzeczenia były chusty, jakie noszą muzułmanki – ale przecież nie jest to jedyny „symbol religijny”, jaki może sobie założyć pracownik. Nie tak dawno głośna była sprawa stewardessy linii lotniczych, która podczas wypełniania obowiązków służbowych nosiła na szyi krzyżyk – czemu sprzeciwił się pracodawca z obawy, by ten krzyżyk nie uraził jakichś alergicznie reagujących na takie rzeczy pasażerów. Nie był to zresztą ani jedyny, ani najgłośniejszy przypadek eliminowania „symboli religijnych” z przestrzeni publicznej; pamiętamy orzeczenia niezawisłych sądów, zakazujących ustawiania bożonarodzeniowych choinek w miejscach publicznych europejskich miast, a nawet używania nazwy: „Boże Narodzenie”. Warto tedy przypomnieć, że postulat usunięcia religii i wszystkich jej materialnych symboli z przestrzeni publicznej, jest elementem programu komunistycznego. Najwidoczniej na komunistów symbole te działają alergicznie, albo jeszcze gorzej, na podobieństwo święconej wody na Mefistofelesa – co w zabawnej formie przedstawił Adam Mickiewicz w balladzie „Pani Twardowska”. Nie jest to specjalnie dziwne, jako że w ruchu komunistycznym nadreprezentowani byli i są faryzeusze, nazywani przez Założyciela chrześcijaństwa „synami Beliala”. Oczywiście „synom Beliala” zwłaszcza teraz, łatwiej do rugowania chrześcijaństwa z przestrzeni publicznej wykorzystywać chusty noszone przez muzułmanki, ale niech nas to nie zwodzi, ani nie usypia. Jack Lang, jako socjalistyczny minister edukacji walczący z muzułmańskimi chustami we Francji twierdził, że naruszają one „zasadę laickości Republiki” – a skoro tak, to tylko patrzeć, jak po zakazie noszenia chust przyjdzie zakaz noszenia krzyżyków, stawiania choinek, urządzania procesji i innych form czci społecznej.

I wreszcie ostatnia sprawa. Czy władza publiczna powinna mieć prawo dyktowania obywatelom, jak mają się ubierać, a w jaki sposób ubierać się im nie wolno, co wolno im zawieszać sobie na szyi, a czego nie wolno – również w miejscach pracy – czy też powinno to pozostać w sferze osobistej wolności każdego człowieka? Kiedy po upadku Powstania Styczniowego kobiety w Polsce zaczęły ubierać się na czarno i nosić czarną biżuterię, władze rosyjskie zabroniły używania ubrań w tym kolorze. Wtedy kobiety zaczęły ucierać się na szaro, na co władze rosyjskie zareagowały ustanowieniem przepisowych kolorów. W ówczesnej Europie wszyscy uznali to za jaskrawy przejaw despotyzmu, nie tylko dyskredytujący Rosję, ale również ośmieszający jej władze w oczach europejskiej opinii publicznej. Od tamtej pory minęły 154 lata i oto Trybunał mający ambicję sprawowania władzy sądowniczej nad całą Europą, zaczyna iść w ślady tamtego, wydawałoby się, ośmieszonego i zdyskredytowanego despotyzmu. Ale to jest tylko ilustracja postępów socjalfaszyzmu, który za sprawą żydokomuny podmywa Europę – bo istotą faszyzmu jest przekonanie, że państwu wszystko wolno – również dyktować ludziom, jak powinni się ubierać.

Stanisław Michalkiewicz

Felieton    tygodnik „Polska Niepodległa”    25 marca 2017

0

Wiadomosci 3obieg.pl

Napisz do nas jeśli w Twoim otoczeniu dzieje się coś, co wymaga interwencji dziennikarskiej redakcja@3obieg.pl

1314 publikacje
11 komentarze
 

2 komentarz

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758