Konkretnie… Trudne pytania. W obliczu zajęcia siedziby Państwowej Komisji Wyborczej i zaskakująco nieprzychylnej reakcji na to większości prawicowych komentatorów, należy zadać kilka pytań. Czołowi publicyści patriotycznych mediów od lat wzywają do oporu wobec rządzącej koalicji. Namawiają do aktywności społecznej, wyrażania protestów, okazywania niezadowolenia. Permanentną słabością tych wezwań jest brak wskazania narzędzi, dzięki którym udałoby się zmienić istniejący stan rzeczy. Co więcej, takie ogólne, emocjonalne wezwania podgrzewają nastroje, które nie mają się gdzie skanalizować i stoją w sprzeczności z polityką realizowaną przez największą partię opozycyjną. Prowadzi to do karkołomnych łamańców intelektualnych, czego przykład mieliśmy obserwując reakcję na wydarzenia w siedzibie PKW.
I tak, po początkowej aprobacie tych wydarzeń, nastąpiła całkowita zmiana poglądów. Najdalej poszła redakcja „Frondy”, która swój komentarz zatytułowała „V kolumna Putina zajmuje PKW”; inni publicyści byli nieco bardziej wstrzemięźliwi, jednak wydźwięk ich opinii był bardzo podobny.
Wydaje się, że głównym motywem takich a nie innych komentarzy był strach przed zaszkodzeniem Prawu i Sprawiedliwości, które z miejsca zostało oskarżone o sprowokowanie wydarzenia. W sytuacji, kiedy PiS stwarza największą nadzieję na zmianę systemu, taka postawa jest zrozumiała – każdy obywatel obserwujący życie polityczne zdaje sobie sprawę z siły i bezwzględności wiodących mediów, wprzęgniętych w służbę rządzącego układu. Zmasowana negatywna kampania byłaby w stanie zatrzymać spadek poparcia dla partii rządzącej i znacząco osłabić partię Jarosława Kaczyńskiego.
Z tego punktu widzenia gorzkie, lecz zrozumiałe staje się zdecydowane odcięcie PiS-u od akcji w siedzibie PKW, wyrażone ustami rzecznika partii; bardziej bolesna jest okazana hipokryzja prawicowych mediów. Ewa Stankiewicz, Grzegorz Braun i garstka pozostałych osób w chwili próby zostali pozostawieni sami i potępieni od lewa do prawa w imię bezlitosnej kalkulacji zysków i strat. A przecież jako jedyni wyszli poza bierne protestowanie, próbując przełamać apatię i przerwać potok mądrych, lecz nic nie zmieniających analiz. Późniejsza próba udzielenia pomocy zatrzymanym również miała charakter selektywny; o ile roniono łzy z powodu aresztowania niektórych dziennikarzy, to pominięto zupełnie innych – na przykład szefową naszego portalu Hannę Dobrowolską.
Brak jest jakichkolwiek wiarygodnych (tzn. popartych dowodami) przemysleń, wskazujących na szkodliwość akcji w PKW dla rozpoczętego przez PiS procesu unieważnienia wyborów. Decyzje zostały ogłoszone już wcześniej przez prezydenta Komorowskiego („odmęty szleństwa”) i premier Kopacz („tylko ci, którzy nie znają prawa, wygłaszają takie herezje”); wejście do siedziby PKW nic w tej kwestii nie zmieniło.
Problem jednak nie został rozwiązany. W obliczu ewidentnych fałszerstw wyborczych i fundamentalnych nieprawidłowości procesu wyborczego konieczne jest powtórzenie wyborów. Może się to odbyć poprzez skrócenie obecnej kadencji lub unieważnienie wyborów w poszczególnych okręgach – teoretycznie łatwiejsza wydaje się pierwsza droga, wymagająca jednak uzyskania poparcia sejmowej większości.
W najbliższym czasie dowiemy się, czy „demokratyczne narzędzia” pozwolą na powtórkę procesu wyborczego. Planowany marsz 13 grudnia ma na celu wywarcie presji na obóz władzy – jednak ta nadzieja oparta jest na bardzo kruchych podstawach. Jeżeli wybory zostaną uznane za ważne, wówczas staniemy przed faktem dokonanym: łamanie prawa w tak kluczowej kwestii jak proces wyborczy uchodzi bezkarnie i nic z tym nie możemy zrobić. Pozostanie tylko nadzieja na przypilnowanie kolejnych wyborów, ale wstrząs psychologiczny prawicowej części społeczeństwa może być na tyle duży, że nastroje defetyzmu przeważą i do urn pójdzie tylko część wyborców.
Podstawową naszą troską jako obywateli powinno być teraz zmuszenie władzy do przeprowadzenia ponownego, uczciwego procesu wyborczego, co oznacza powtórkę głosowania. Wobec wezwań polityków i dużej części prawicowych publicystów należy jednak zacząć stawiać konkretne pytania, domagając się jasnych odpowiedzi:
W całym kraju obserwujemy falę protestów, w których udział biorą przede wszystkim młodzi ludzie. To, że często organizuje je Ruch Narodowy lub KNP wynika z przyjętej taktyki tych organizacji; bez rzeczywistego społecznego oburzenia nie byłoby to możliwe. Młodzi wyborcy instynktownie rozumieją, że fałszowanie wyborów oznacza koniec ich marzeń o lepszej Polsce – niezależnie od tego jak ją sobie wyobrażają – i protestują, nie oglądając się na kalkulacje polityczne.
Która droga jest słuszna? Przerwanie zagranicznej wizyty prezydenta i dymisje członków PKW wskazują, że władza boi się spektakularnych protestów, połączonych z zajęciem budynków administracji publicznej. Jednak strach nie musi oznaczać, że właściwe rozwiązania muszą wyglądać właśnie w ten sposób – równie dobrze mogą stanowić pułapkę.
Powtórzę jeszcze raz: oczekujemy konkretnych scenariuszy, wskazujących drogę postępowania – biadolenie nad upadkiem demokracji nic nie zmieni. Liderzy już wiele lat temu powinni przejść od ogólnych diagnoz do wyznaczenia konkretnych planów działania i znalezienia drogi bezpośredniego dotarcia do społeczeństwa. Bezradność jest na dłuższą metę śmiertelną trucizną.
data:23 listopada 2014 Redaktor: ArekN
AN
Napisz do nas jeśli w Twoim otoczeniu dzieje się coś, co wymaga interwencji dziennikarskiej redakcja@3obieg.pl
3 komentarz