otrzymałem mailem
Niedaleko od miejsca, gdzie odbywała się uroczystość podpisania orędzia archeolodzy wykonują kolejne szczątki polskich patriotów zamordowanych przez moskiewskich namiestników w powojennej Polsce. Nie ma takich miejsc w Rosji. Prawda domaga się prawdy.
Wizyta patriarchy Cyryla I w Polsce, a szczególnie nadana jej oprawa polityczna i medialna, ukazują po raz kolejny wszystkie pułapki i słabości, w jakich znalazła się polityka wschodnia obecnego obozu władzy, szczególnie zaś linia "pojednania nad trumnami smoleńskimi", które stało się oficjalną perwersyjną formułą naszego pogłębionego resetu w relacjach z Rosją.
Perwersja tej sytuacji polega na tym, że podstawą do pojednania uczyniono wydarzenie, które w rzeczywistości kładzie się cieniem na wzajemnych relacjach i pogłębia nieufność, ukazując jednocześnie, jak bardzo władze polskie nie są w stanie prowadzić równoprawnego dialogu z Moskwą i jak bardzo druga strona nie liczy się z polskimi interesami, a w razie wątpliwości Polaków pacyfikuje się te nastroje rękami rządzących nad Wisłą. Ten rodzaj upiornej perwersji znamy już z historii imperium wschodniego, gdzie często nadawano odwrotne określenia faktom, by zmienić ich sens.
Samo więc przemilczanie podczas wizyty rosyjskiego patriarchy kontekstu tragedii smoleńskiej, w której zginęli – co symboliczne i bardzo poruszające – zarówno katolicki, jak i prawosławny ordynariusz Wojska Polskiego, już nadaje temu wydarzeniu pewien ton fałszu. Brak wspomnienia o bp. Tadeuszu Płoski i ordynariuszu Mironie Chodakowskim to smutne memento tej wizyty. Oni także musieli byc przemilczani w imię pojednania?
Fałsz ten pogłębia niestety także zabieg, który dokonywany jest w podpisanym orędziu, a mianowicie wskazywanie na swoistą rownomierność krzywd wzajemnie wyrządzonych. Słowa takie są zrozumiałe w teologiczno-moralnym kontekście, który nie godzi się na buchalterię grzechów, bo każde złamanie przykazań jest obrazą Boga, co więcej wymaga od ofiary, by "nadstawiała drugi policzek", ale w wymiarze społecznego przesłania – a takim jest orędzie – niestety prowadzi na manowce przekonania, że "wszyscy są tacy sami" i każdy ma coś na sumieniu, co oznacza, że "lepiej tego nie ruszać i popatrzeć w przyszłość". Myślę, że zgoda na takie sformułowania w orędziu pogłębia jedynie fałsz pojednania i oddala od rzeczywistego przekroczenia historycznych przepaści. Niedaleko od miejsca, gdzie odbywała się uroczystość podpisania orędzia, archeolodzy wykonują kolejne szczątki polskich patriotów zamordowanych przez moskiewskich namiestników w powojennej Polsce. Nie ma takich miejsc w Rosji. Prawda domaga się prawdy.
Kolejnym elementem wizyty, który wpisuje się w błędy obecnej polityki wschodniej, jest nadawany temu wydarzeniu z góry wymiar "historycznej wizyty" oraz wiążące się z tym powiększanie znaczenia Patriarchy Moskwy i całej Rusi. Można odnieść wrażenie, iż wizyta ta przedstawiana jest tak, jakby odwiedzał Polskę zwierzchnik całego prawosławia i najważniejszy duchowy przedstawiciel chrześcijaństwa wschodniego. Jest to prosta analogia do politycznej zasady "Russia first", czyli uznawania, że na wschód od Polski jest tylko jeden ważny gracz. W przypadku kościoła prawosławnego tego typu przekaz jest całkowicie błędny i czysto polityczny. Pamiętajmy, że polscy wierni prawosławni mają swojego własnego patriarchę, tak jak np. wierni na Ukrainie, gdzie zresztą toczy się ostry spór między kościołem autokefalicznym i tą częścią prorosyjskich duchownych, którzy uznają zwierzchnictwo Moskwy. Za duchowego przywódcę chrześcijan obrządku wschodniego uznaje się Patriarcha Konstantynopola, który ma do tego mandat historyczny, gdyż jest to jeden z czterech pierwotnych patriarchatów Wschodu po schizmie z XI w., gdy o Moskwie jeszcze nikt nie słyszał. Inaczej mówiąc, nadawanie "papieskiego wymiaru" wizyty lokalnego Patriarchy cerkwii prawosławnej jest wyłącznie wynikiem politycznego postrzegania siły Rosji, a nie jego rzeczywistej roli w świecie chrześcijańskim.
I wreszcie trzeci ważny element. Jak się wydaje, ważną częścią publicznego przesłania Cyryla I, z którym przyjechał do Polski (właśnie tu, do Polski), jest wskazanie na Rosję jako najlepszego partnera Polski i Kościoła w Polsce w dziele "reewangelizacji Europy". Można odnieść wrażenie, że polscy hierarchowie przyjęli tę ofertę w dobrej wierze. Tymczasem jest to propozycja bardzo kontrowersyjna i wymaga poważnego namysłu. Nie powinniśmy dać się wprowadzić w logikę "zgniłego Zachodu", gdzie panuje nihilizm i konsumpcjonizm, i "duchowego Wschodu", do którego należymy wspólnie z Rosją. Nie, Polska, zgodnie z testamentem bł. Jana Pawła II, ma odnowić duchowo Europę Zachodnią dlatego, że jest jej częścią od 1000 lat i to daje nam prawo do napominania naszych braci z innych krajów. Z Rosją i jej cerkwią możemy i powinniśmy prowadzić dialog ekumeniczny, którego częścią jest wspólna diagnoza zagrożeń współczesnej cywilizacji, ale to nie powoduje, że mamy teraz tworzyć wspólnotę z nimi przeciw naszemu światu katolicyzmu rzymskiego.
Kościół katolicki w Rosji nie cieszy się pełnymi swobodami, polscy księża pracujący tam na parafiach mają szczególnie dużo problemów, Jan Paweł II nie został przez cerkiew moskiewską wpuszczony do Rosji, mimo iż bardzo tego pragnął; odwrotnie, spotykał się z działaniami agresywnymi przeciw sobie, jak pamiętny równoległy objazd po rosyjskiej części granicy przez patriarchę Aleksego podczas pielgrzymki Papieża na Ukrainę. Jest więc wiele możliwości wskazania przez stronę rosyjską dobrej woli w relacjach z Kościołem katolickim, w tym z polskimi katolikami, tak by ziściły się słowa Jana Pawła II, cytowane w czasie uroczystości na Zamku przez abp. Michalika, że pojednanie jest wtedy prawdziwe, gdy jest równie głębokie jak wcześniejszy rozłam. I to pokazuje na czwarty zły element tej wizyty, odbyła się ona – jak wszystkie działania wobec Rosji po tragedii smoleńskiej – "na warunkach rosyjskich", czyli przemilczania tego, co dla Moskwy niewygodne. Jak zwykle to my musimy milczeć.
Należy zatem mieć nadzieję, że wizyta Cyryla I i orędzie nie staną się teraz w Polsce instrumentem moralnego szantażu wobec wszystkich tych, którzy konsekwentnie domagają się prawdy i sprawiedliwości w relacjach z Rosją. Wprzeciwnym razie będzie to tylko jeszcze jeden element fałszujący rzeczywistość, a więc pogłębiający rzeczywiste przepaści. I bynajmniej nie ewangeliczny.
Zagladam tu i ówdzie. Czesciej oczywiscie ówdzie. Czasem cos dostane, ciekawsze rzeczy tu dam. ''Jeszcze Polska nie zginela / Isten, áldd meg a magyart'' Na zdjeciu jest Janek, z którym 15 sierpnia bylismy pod Krzyzem.