O ile dobrze pamiętam przepisany rytuałem okres żałoby trwa rok. Jeśli mamy ważny powód można w żałobie pozostawać dłużej
„Wszystkie czyny z wyjątkiem czynów przepisanych rytuałem są pułapkami.”
Ayurweda
O ile dobrze pamiętam przepisany rytuałem okres żałoby trwa rok. Jeśli mamy ważny powód można w żałobie pozostawać dłużej. Nasza żałoba była tak ciężka i ważna, że właściwie wszyscy powinniśmy pozostawać w niej do dziś. Minęło przecież dopiero półtora roku. Realnie nie trwała jednak nawet sześciu miesięcy. Została podmieniona, oszukana, rozbita i wyszydzona. Stało się tak poprzez złe rozważenie proporcji i niezrozumienie czym była istota Smoleńska i kto czerpał z tego wydarzenia korzyści. Wynikało to także z tego, że niewłaściwie rozpoznano owe korzyści.
Tak jak napisałem wczoraj – ten kto aranżuje wydarzenia jest ich całkowitym beneficjentem. Muszą być oczywiście spełnione pewne warunki, ale w naszym przypadku one akurat były spełnione. Przede wszystkim byliśmy pozbawieni niezależnych środków przekazu. Cały smoleński komunikat był od początku skażony, najprawdopodobniej celowo, po to by ludzie, którzy kochali prezydenta mieli o czym myśleć i gdzie się zgubić, oraz po to, by ci, którzy go nienawidzili lub w najlepszym razie odnosili się doń obojętnie, mogli się przestraszyć i podjąć w swych sercach decyzje takie jakich oczekiwał Ten, Który Zaaranżował To Wydarzenie. I doprawdy nie ma potrzeby by używać w tym miejscu imion czy nazwisk.
Wobec strachu, który wywołała ta śmierć, na nic nie zdała się publicystyka, wszelkie śledztwa, tłumaczenia i wyjaśnienia ludziom ważnym i wpływowym, że był to zamach i trzeba nam pomóc oraz o mówić o tym wszędzie, bo wtedy może uda się coś odwrócić, zmień bieg wypadków. Nie uda się. Bo klasa tego eventu jest taka, że tego się po prostu nie da zrobić za pomocą publicystyki, domysłów i śledztw. Smoleńsk to demonstracja siły i determinacji. Żeby mu zaprzeczyć trzeba pokazać większą siłę i determinację. Koniec. Nic więcej nie pomoże. Wobec konsekwencji wydarzeń z 10 kwietnia można było je interpretować tylko w jeden sposób – jako mord rytualny. Podobnie jak rytualnym mordem było wygubienie resztek elit polskich po wojnie. Żadne pieśni, lamentacje, anegdoty i zawracanie Wisły kijem nic tu nie pomogą. Trzeba zrobić coś czego nikt się nie spodziewa. A raczej trzeba było, bo w jednym i drugim przypadku jest już za późno.
Każde bowiem wydarzenie ma swój czas i do tego czasu powinno być dopasowane. Myślę, że czas zbiorowych modlitw pod pałacem prezydenckim i w innych miejscach w całej Polsce został zmarnowany i roztrwoniony. Myślę, że tak jak po wojnie, jedyną siłą, której bali się komuniści, był kościół, tak po 10 kwietnia byłby nią modlące się masy. Masy wymagają jednak tego, by ktoś im przewodził. Najlepiej ktoś w sutannie. Polska jest krajem, w którym panuje dość szczególna moda wśród ludzi aspirujących do szlachetności – wielu z nich wydaje się, że są kapłanami. Otóż nie są. Kapłan to osoba w szatach liturgicznych potrafiąca radzić sobie ze skomplikowanymi obrzędami. Nikt inny. Dobrze o tym pamiętać. Nie mnie oceniać dlaczego zabrakło po 10 kwietnia kapłanów w sutannach, ale ich brak był jednym z głównych powodów przez które przegraliśmy. Kolejnym, który był jednocześnie konsekwencją pierwszego, było obniżenie klasy tego wydarzenia. O ile mogę się zgodzić na to, że Smoleńsk mógł i powinien być wykorzystany w wyborach prezydenckich jako główna i najbardziej nacechowana emocjami narracja, o tyle później nie wolno było z tego korzystać. Tymczasem postąpiono odwrotnie. Myślę, że stało się to poza strukturami PIS. To znaczy za zaniechanie podczas pierwszej kampanii odpowiada personalnie Joanna Kluzik Rostkowska, ale później tematyka smoleńska stała się łupem ludzi, którzy – z jakże szlachetnych pobudek – chcieli pokazać Polaków Polakom. To fantastyczny pomysł, tyle że istotą filmu jest kontakt z masowym odbiorcą, filmy „smoleńskie” zaś -pokazywane w małych salkach, dla małej i przekonanej publiczności, przez co nabierały charakteru świeckich nabożeństw, zastępowały po prostu te prawdziwe nabożeństwa. Prowadzący je zaś mieli w sobie coś z kapłanów, a przynajmniej bardzo chcieli mieć. I nie chcę tu doprawdy szydzić z ludzi, którzy kręcili te filmy, w dobrej przecież wierze, chcę powiedzieć, że nie to było clou. Myślę także, że emocje jakie wywoływały te pokazy i inne towarzyszące im efekty takie jak niechęć ludzi, którzy Smoleńska się przestraszyli, znajdowały się na liście korzyści Tego, Który Zaaranżował To Wydarzenie.
Hierarchie przekazu, które nam wpojono są fałszywe i my tym fałszywym hierarchiom oddajemy hołdy codziennie. Dobrze było to widać właśnie w czasie rozmienionej na drobne żałoby po 10 kwietnia. Na pierwszym miejscy w tej hierarchii stoi film. Jeśli coś jest sfilmowane jest lepsze od tego co jest tylko opisane. Tak myśli przeciętny odbiorca i filmy interesują go bardziej niż gazety czy inne nośniki słowa pisanego. Te są dopiero na miejscu drugim. Potem właściwie nie ma już nic, a gdzieś tam daleko majaczą sprawy takie jak rytuał, modlitwa i kontakt z Nadprzyrodzonym. Ludzie, wydaje się, że wykształceni i światli, wierzą, że im więcej filmów nakręcą tym lepiej będzie się miała nasza biedna ojczyzna. To jest oznaka poważnego zaburzenia, bo rzeczy i sprawy ważne rozgrywają się na naszych oczach w czasie realnym, o czym chciałem nieśmiało przypomnieć. Film zaś był w naszym przypadku jedynie efektem niedostatku prawdziwych informacji, oszustwa, które próbowano unieważnić emocjami płynącymi z obrazu.
Pozostaje jeszcze kwestia wprzęgnięcia przekazu smoleńskiego do wyborów samorządowych i wyborów parlamentarnych. Ta intencja nie była wyartykułowana, ale istniała i dało się ją wyczuć. Media zwane prawicowymi próbowały wygrać wybory za pomocą sensacji „smoleńskich”, nie mam nawet ochoty tego komentować. Ładunek pogardy wobec samego eventu, wobec ludzi dotkniętych tą śmiercią i wobec narodu jest w tej konstrukcji tak wielki, że większa jest jedynie pycha, która za tym stoi. Ja nie wiem co w tym miejscu powiedzieć poza tym jednym zdaniem – nie kłamcie. Po prostu nie kłamcie ludziom w tej sprawie. To już dużo.
Porozmawiajmy teraz o konsekwencjach zaniechań. One są widoczne gołym okiem – naród jako całość i każdy z nas osobno staje się coraz bardziej bezradny i coraz bardziej bezbronny. W czasie kiedy trzeba było pokazać siłę, myśmy tej siły nie pokazali, zlekceważyliśmy istotny -rytualny – charakter Smoleńska. Potem zaś powróciliśmy do tego kiedy było już za późno, w dodatku powróciliśmy z intencją nieszczerą i fałszywą. Kiedy zaś przegraliśmy, bo przegraliśmy i żadne czarowania, prognozy polityczne, porównania z dojrzałymi demokracjami tego nie zmienią, jesteśmy już tylko tłumem wystawionym na łup prowokatorów. Jeśli prowokatorzy będą mieli taki plan możemy się nawet czegoś istotnego w interesującej nas sprawie dowiedzieć. Ale tylko wtedy kiedy oni będą tego chcieli. Musimy więc bardzo uważać co się teraz będzie działo na ulicach, stadionach, w domach i redakcjach. I strzec się fałszywych proroków.
Czy można z tego jakość wyjść? Można jeśli ma się do dyspozycji odpowiedzialnych i odważnych ludzi. Ja nie wiem czy PiS ma takich ludzi, zakładam, że tak. No więc po kolei – w punktach, jak się tu ktoś wczoraj domagał.
Zakładam, że będą nowe wybory i PiS będzie miał taki plan, żeby je wygrać. Nie da się tego zrobić bez obudzenia ludzi, którzy do tej pory na wybory nie chodzą. Żeby zaś do nich trafić potrzebny jest przekaz. Przekaz ten nie może dotyczyć Smoleńska. To jest bowiem narracja dla tych, którzy wiedzą i widzą. Nie dla przestraszonych i niezdecydowanych. Przekaz PiS adresowany do niezdecydowanych musi dotyczyć dwóch kwestii – własności i długu. To jest jedyny skuteczny przekaz. Własność i dług. Kolejnym krokiem powinno być „odczarowanie” postaci Jarosława Kaczyńskiego. Można to było zrobić już dawno za pomocą Internetu, ale ktoś przestraszył się histerii mediów, które każdy różny od przepisanego medialnym rytuałem, wizerunek prezesa witały wyciem. To wycie paraliżowało ludzi i wpajało im wiarę, że inaczej nie można. Uważam, że Jarosław Kaczyński nie powinien pokazywać się w sytuacjach kojarzonych z agresją, nawet jeśli miałby w nich triumfować. Kamuflaż polityczny w czasach dzisiejszych polega na skutecznym i uporczywym udawaniu ofiary. Jarosław Kaczyński zaś nie musiałby tu niczego udawać. Stąd nie machałem marynarą kiedy Kaczyński pokonał Lisa w dyskusji, a Hoffman skompromitował Gugałę. To były wydarzenia spóźnione, podkreślające to co w szkalującym Jarosława Kaczyńskiego przekazie było najważniejsze – jego agresywny i konfrontacyjny charakter.
Jarosław powinien być pokazywany w Internecie w filmach mających charakter spotów reklamowych lub przekazów politycznych, przez cały ostatni rok. Tymczasem nie był pokazywany wcale. Tak jakby go nie było. Tak jakby nie był prezesem PiS i nie potrzebował ochrony przed agresją mediów. Tak jakby w PiS go nie już nie potrzebowali. Jednymi ludźmi, którzy interesowali się Jarosławem i jego wizerunkiem byli dziennikarze z TVN i Polsatu. Konsekwencje tego zaniechania będziemy ponosić w najbliższych latach. Jarosław został zmarginalizowany i będzie marginalizowany konsekwentnie nadal. I zakładam się, że nikt z tak zwanych naszych nie zrobi nic, by tę tendencję odwrócić.
Na początku jest event wokół którego narastają narracje. Żeby korzystać z eventu i narracji trzeba aranżować wydarzenia i umiejętnie o nich opowiadać. Jeden z pracowników GP opowiadał mi, że w czasie jednego z nabożeństw w Katedrze członkowie Związku Strzeleckiego chcieli wręczyć Jarosławowi Kaczyńskiemu buzdygan, przed ołtarzem. Fantastyczna rzecz, do pokazywania wielokrotnie, w różnych kontekstach. Nie doszło do tego, bo nie zgodziła się na to Kluzik-Rostkowska – było to jeszcze w tamtych czasach. Buzdygan wręczono więc w zakrystii. Spytałem, czy ktoś to sfilmował. Oczywiście nikt. – Czy panu się zdaje, że można mieć zawsze kamerę ze sobą? Taką odpowiedź usłyszałem. Rozumiecie? Nie można mieć wszędzie ze sobą kamery. W sytuacji permanentnego medialnego ataku, każdy pracownik GP powinien mieć przy sobie kamerę, a każdy człowiek z otoczenia Jarosława dwie.
Wyszydzany wielokrotnie portal NE posiada blogerkę o nicku Carcinka. Osoba ta zajmuje się właściwie tylko jednym – dokumentacją filmową wydarzeń aranżowanych przez portal NE oraz innych, które odbywają się na Krakowskim Przedmieściu – obciachów, lasów smoleńskich i w ogóle wszystkiego. To szalenie ważna rzecz, bo to buduje całą historię. Media kojarzone z PiS nie mają kamery w najważniejszych momentach, od których zależy wizerunek szefa partii. Po co?
Być może celowe byłoby powołanie specjalnego sztabu do spraw mediów w PiS, który zajmowałby się tylko i wyłącznie konstruowaniem Internetowych narracji dotyczących Jarosława i budowaniem jego wizerunku. Bez gruntownej zmiany postrzegania prezesa, bez przejęcia inicjatywy, bez walki, nie wygramy niczego, a będziemy z każdym dniem coraz słabsi.
Musztarda po obiedzie – powie ktoś – wybory przegrane. To prawda, ale proszono mnie, bym napisał coś o swoich pomysłach. Napisałem więc – własność, dług, zmiana wizerunku prezesa, odebranie kluczowej roli mediom. To ostatnie jest do zrobienia jedynie przez osobiste zaangażowanie się najwyższych władz PiS w przekaz adresowany do wyborcy. Ci ludzie muszą wyjść do ludzi i muszą być aktywni, cały czas, aktywni publicznie poprzez obecność na spotkaniach, mityngach, poprzez uczestnictwo w uroczystościach, nawet małych. To powinien być obowiązek każdego lokalnego szefa PiS, który winien być wspierany przez górę. Bez tego nie ma w ogóle o czym marzyć.
Być może na wszystko jest już za późno, bo struktury PiS są pełne koniunkturalistów i cwaniaków, bo nikomu już się nic nie będzie chciało. Poczekajmy jednak co się wydarzy i nie dajmy się ponosić emocjom. I nie mieszajmy porządków. Powinniśmy się także zastanowić w jaki sposób przebiegać mają obchody drugiej rocznicy Smoleńska. Już teraz powinniśmy się nad tym zastanowić i przygotować się do tego bardzo dobrze, tak dobrze, żeby od samego patrzenia na modlący się tłum ciarki chodziły po plecach.
Ponieważ blog ten nie ma nic wspólnego z sacrum, zapraszam wszystkich na stronęwww.coryllus.pl
swiatlo szelesci, zmawiaja sie liscie na basn co lasem jak niedzwiedz sie toczy