Eva Cassidy
16/04/2012
445 Wyświetlenia
0 Komentarze
5 minut czytania
CZTERY STRUNY ŚWIATA (15) Zapraszam do wysłuchania pięknego głosu przedwcześnie zmarłej Evy Cassidy
Już starożytni zauważyli, że „umiłowani przez bogów umierają młodo”. Eva Cassidy żyła tylko 33 lata (1963-1996) i jest tym rzadkim przypadkiem wśród śpiewaków, że jej sława zaczęła się właściwie dopiero po jej śmierci, co jest pośrednio dowodem na kapitalny postęp w dziedzinie technik nagraniowych i ich cyfryzacji. Za życia znano ją głównie w kręgu przyjaciół i znajomych w okolicach Waszyngtonu.
Była trzecim z czworga dzieci w typowej amerykańskiej rodzinie, grać na gitarze nauczył ją ojciec gdy miała lat 9, śpiewać zaczęła w szkole średniej, mając lat 18 zaczęła grać w zespole Easy Street na rozmaitych imprezach i w pubach Waszyngtonu i okolic. Nie szukała jednak scenicznej kariery, była skromna i nieśmiała, pracowała – i bardzo lubiła tę pracę – w szkółce ogrodniczej oraz przy malowaniu mebli, a nawet malowała murale. Śpiewała właściwie amatorsko wieczorami.
W 1986 poznała basistę i nagraniowca Chrisa Biondo, z którym nawiązała romans i który zachęcił ja do bardziej intensywnych i profesjonalnych występów. Od 1990 występowali razem w zespole Eva Cassidy Band (1+4) . W roku 1992 Chris Biondo nagrał taśmę jej głosu dla Chucka Browna, wokalisty jazzowego i bluesowego, z którym Eva nagrała następnie w duecie swój pierwszy album „The Other Side”. Próbowała różnych stylów (jazz, blues, folk, gospel, country, pop), a w styczniu 1996 roku nagrała album „Live at Blues Valley”. Ponadto w studio nagrała album, który został wydany pośmiertnie.
W czasie promocji albumu „Live at Blues Valley” w lipcu 1996 Eva poczuła silne bóle w biodrze, które przypisała urazowi w czasie pracy na rusztowaniach. Wkrótce potem wykryto u niej czerniaka złośliwego. Okazało się, że już w czerwcu 1993 usunięto u niej znamię z cechami nowotworu złośliwego, ale potem artystka zaniedbała wizyty kontrolne i dalszy rozwój choroby pozostał niewykryty. Teraz choroba rozwijała się błyskawicznie i już we wrześniu, poruszając się przy pomocy sprzętu, Eva pożegnała się z przyjaciółmi i wielbicielami jej talentu dając ostatni koncert-benefis, na którym zaśpiewała wzruszające „What a Wonderful World”. Zmarła w dniu Wszystkich Świętych, 2 listopada 1996 w domu rodzinnym w Bowie na przedmieściach Waszyngtonu. Jej ciało poddano kremacji, a prochy – zgodnie z jej wolą – rozsypano wzdłuż brzegu ukochanego jeziora w parku przyrody St.Mary’s River Watershed Park w Maryland.
Po śmierci wydano około dziesiątki albumów i mnóstwo singli z jej piosenkami, wiele w kopiach pirackich, powstały o niej książki, zawiązały się fan-kluby. Należy do najpopularniejszych wykonawców i jest jednym z najlepiej sprzedających się głosów współczesnej muzyki. Zawsze towarzyszy jej smutna legenda pięknej, skromnej, kameralnie cichej duszy i przedwcześnie zgasłego talentu.
Niniejszy tekst przeplatam kolejno następującymi utworami:
(1) Fields of Gold
(2)Wade in the Water
(3)If I Give My Heart
(4)What a Wonderful World
CZTERY STRUNY ŚWIATA to otwarty cykl na moim blogu, w którym zajmuję się tematyką muzyczną. Piszę o muzykach, zespołach, utworach, instrumentach, stylach itp. Dotychczas ukazały się w tym cyklu:
(01) Skradzione pieśni: Jovano, Jovanke, (12.02.2012)
(02) Skradzione pieśni: Hajastan, (12.02.2012)
(03) Porompompero, (17.02.2012)
(04) Ayub Ogada, (21.02.2012)
(05) Sielanka nad Bosforem, (3.03.2012)
(06) Nagumomo na odkażenie (5.03.2012)
(07) Pocztówka z Algierii (10.03.2012)
(08) Buranowskie Babuszki (11.03.2012)
(09) Siboney (22.03.2012)
(10) Cielito lindo (23.03.2012)
(11) Kafejka w Astrachaniu (25.03.2012)
(12) Sobotnia noc w Bombaju (30.03.2012)
(13) A karawany idą dalej… (8.04.2012)
(14) Misterium muzyczne Irfan (12.04.2012)
Ponadto do większości postów na moim blogu dodaję deser muzyczny w postaci jednego utworu, możliwie dopasowanego do poruszonej tematyki, czasami z krótkim omówieniem.
Bogusław Jeznach