Europejska integracja Polski-bilans kosztów i perspektywy
03/11/2011
466 Wyświetlenia
0 Komentarze
11 minut czytania
Obserwując szybko następujące po sobie wydarzenia w Unii Europejskiej trudno oprzeć się wrażeniu że zbliża się ona do „tąpnięcia”, które w sposób fundamentalny zmieni sytuację na naszym kontynencie.
Obserwując szybko następujące po sobie wydarzenia w Unii Europejskiej trudno oprzeć się wrażeniu że zbliża się ona do „tąpnięcia”, które w sposób fundamentalny zmieni sytuację na naszym kontynencie.
Decyzja premiera Grecji dotycząca rozpisania referendum na temat „pakietu ratunkowego” uchwalonego zaledwie przed kilku dniami spowodowała chaos w polityce europejskiej. Papandreou został w trybie pilnym wezwany przed oblicze tandemu Merkel-Sarkozy w celu „wyjaśnienia” tego niespodziewanego ruchu.
Głosy mediów korporacyjnych sugerują, że „Europa traci cierpliwość z powodu Grecji”, oraz że „demokracja nie jest odpowiednim narzędziem do sprawowana władzy finansowej”. Ponieważ światowe finanse wywierają przemożny wpływ na wszystkie dziedziny życia człowieka nie wyłączając polityki, kultury, migracji, czy opieki społecznej, wszystko wskazuje na to że miłość świata zachodniego do „wolności parlamentarnych” może się szybko zakończyć, a na plan pierwszy wysunie się kolejny „jedynie słuszny system”, który dla uproszczenia nazwijmy „autokracją finansową”.
Taką transformację mogą jednak zakłócić oddolne prądy społeczne. Już teraz odzywają się głosy w innych państwach unijnych o potrzebie naśladowania greckiej inicjatywy. Tak więc Unię rozrywają dwie przeciwstawne sobie tendencje: centralizacyjna i odśrodkowa. Trudno przewidzieć, która z nich zwycięży, ale jedno jest pewne-nadchodzi polityczne trzęsienie ziemi.
Ponieważ zbliża się zamknięcie obecnego rozdziału historii Europy, warto zbilansować rezultaty polskiej integracji z UE. W swej istocie zaczęła się ona po 1989 roku, a szczegółową ocenę z poszczególnych dziedzin można znaleźć poniżej:
W bilansie minionego dwudziestolecia, tylko jedną istotną sprawę można by uznać za „korzyść”, a mianowicie uzyskanie przez obywateli swobody przemieszczania się. Ponieważ jednak została ona zafundowana Polakom nie po to by „zerwać im łańcuchy niewolników”, ale po to by pozbyć się ich z Polski, nawet powyższa zmiana z punktu widzenia państwa i społeczeństwa musi być uznana za negatyw.
Inne zasadnicze dokonania muszą już być zaksięgowane po stronie „kosztów”.
Fundamentalnym osiągnięciem ostatnich lat było ostateczne ugruntowanie agenturalno-kolonialnego charakteru władzy w III RP nieudolnie ukrywającej się za potiomkinowską fasadą „niepodległego państwa polskiego”. Praktycznym tego rezultatem jest zaniechanie jakichkolwiek jego działań w zakresie ochrony interesów Polski i Polaków. Mało tego można nawet zaobserwować świadome posunięcia wymierzone w powyższe interesy. Sztandarowym tego przykładem jest sprawa smoleńska, gdzie władze we ścisłej współpracy z Rosjanami uwikłały się w działania zmierzające do zamaskowania prawdy o tej tragedii.
Materialnym kosztem integracji europejskiej było dostosowanie polskiej gospodarki do zachodnich wymogów, polegające na likwidacji przemysłu wytwórczego i przekształcenie kraju w rynek zbytu dla wyrobów naszych „partnerów”, zaopatrzony jedynie w szczątkową drobną wytwórczość i usługi.
Społecznym efektem tegoż było rozszerzanie się strefy nędzy, które w połączeniu z de facto likwidacją siatki ochrony socjalnej stanowi bezpośrednie zagrożenie dla bytu biologicznego obywateli.
W celu uniknięcia napięć, zgodnie z najlepszymi wzorami amerykańskimi z tej dziedziny, pozbawienie ludności nabytych uprzednio świadczeń socjalnych, na które ograbionego społeczeństwa po prostu nie stać, odbyło się również za potiomkinowską fasadą.
Formalnie system nadal funkcjonuje, ale przeciętne renty czy emerytury nie gwarantują biologicznego przetrwania, zmuszając do szukania dodatkowych źródeł utrzymania. System opieki zdrowotnej przeorganizowano w taki sposób, by pacjenci zmuszeni byli do wielomiesięcznego wyczekiwania na niezbędne procedury medyczne, oferując równocześnie szybkie ich wykonanie za stosowną opłatą. Metoda ta ma dwie zalety. Z jednej strony w sposób naturalny eliminuje tych chorych, których nie stać na prywatny zabieg, z drugiej zaś ma przekonać społeczeństwo o wyższości prywatnej służby zdrowia nad społeczną. W momencie jej szczęśliwego wprowadzenia w życie, doić się będzie pacjentów poprzez podwyżki składek ubezpieczeniowych i niekończący się wzrost dopłat własnych (tzw. copayment). Strategia takowa sprawdza się wspaniale w USA i III RP nie powinna zostawać w tyle za „przodownikiem”.
W obszarze edukacji, polskie szkolnictwo zreformowano na zachodnioeuropejską modłę (słynne standardy unijne), które w swej istocie wdrażają amerykańskie doświadczenia z tej dziedziny. Celem naczelnym jest możliwie najdroższe kształcenie ignorantów na wszystkich szczeblach edukacji. Kontrolowanie idiotów w przeciwieństwie do ludzi rozumnych okazało się bowiem w praktyce „demokratycznej” znacznie łatwiejsze. Z tego powodu zaprzepaszczono wszystkie poprzednie osiągnięcia w tej dziedzinie. Za wyjątkiem kierunków „ideologicznych” system edukacji w PRLu był bowiem na wysokim poziomie.
Fakt egzekwowania przez naszych wrogów pełnej kontroli nad wszystkimi bez wyjątku mediami głównego nurtu, pozwolił „domknąć” proces ogłupiania i demoralizacji polskiego społeczeństwa.
Rezultatem naszkicowanych powyżej przemian jest proces stopniowej biologicznej zagłady Polaków. Statystyki demograficzne określają to mianem katastrofy. Liczebność obecnych roczników zmniejszyła się w porównaniu z latami 80-tymi o połowę. Wskaźnik dzietności kobiet, wynoszący obecnie 1,2 nie zapewnia prostej odnawialności pokoleń. Na to wszystko nakłada się jeszcze gigantyczna emigracja młodego pokolenia. Jak widać nie potrzeba komór gazowych Auschwitz by rozwiązać „problem polski”.
Na obecnym gwałtownym zakręcie historii, wciąż otwartym pytaniem pozostaje zagadnienie, jak ostatecznie zostanie on rozwiązany.
Jeżeli przeważy tendencja „centralizacyjna”, to zgodnie z przewidywaniami wielu analityków centralna rola w jej wdrażaniu powierzona zostanie Niemcom przez rządzącą oligarchię finansową.
Nie ulega wątpliwości, że w takiej sytuacji III RP zostanie ostatecznie „zintegrowania” w taki czy inny sposób z Republiką Federalną. Biorąc pod uwagę sympatie młodszego pokolenia do tej nacji, nie powinno to nastręczać większych kłopotów. Poziom świadomości etnicznej „młodych, wykształconych” jest bardzo niski. Kulturowo tożsami są oni z anglojęzyczną „pop-culture” panującą powszechnie w Europie. Jeżeli nie sympatyzują z obcymi żywiołami cywilizacyjnymi, to są w stosunku do nich przynajmniej ambiwalentni. Proste kalkulacje danych statystycznych poszczególnych krajów europejskich pozwalają oszacować, że co piąta Polka zakładająca obecnie rodzinę wybiera sobie za męża obcokrajowca. Ponieważ przeważająca większość polskich kobiet funkcjonuje na emigracji w najniższych warstwach tamtejszych społeczeństw to z naturalnych względów potencjalni kandydaci na partnerów reprezentują szeroki wachlarz ras, kultur i religii, jaki prezentują tamtejsze środowiska. Daje to dobitne świadectwo o pełnej tolerancji Polaków, która co prawda jest bardzo przez UE propagowana, ale z drugiej strony stwarza niebezpieczeństwo całkowitej dezintegracji narodowej. Można przypuścić, że dodatkowe dwie dekady funkcjonowania w pełni zintegrowanej III RP, ograniczy obszary polskości do pewnej liczby etnograficznych skansenów, rozwiązując tym samym ostatecznie „polski problem”.
Znacznie trudniej jest cokolwiek przewidywać w przypadku gdy w Europie przewagę uzyska tendencja odśrodkowa. Owocować to może długotrwałym chaosem na obszarze kontynentu. Otwartym pozostaje pytanie, kto w tym procesie weźmie górę. Gdyby rozpad UE zaowocował powstaniem mniejszych regionalnych bloków, szanse odrodzenia Polski w ramach Europy centralnej byłyby znaczne. A jak będzie zobaczymy niedługo.