Po przemówieniu Radosław Sikorskiego na forum Niemieckiego Towarzystwa Polityki Zagranicznej w Berlinie, nieco zawrzało. Jarosław Kaczyński chce Trybunału Konstytucyjnego dla Ministra Spraw Zagranicznych, zaś salon owe przemówienie popiera i chwali.
O czym więc mówił Sikorski? Hasłowo rzecz ujmując: o zagrożeniach dla Unii ("Europa jest na skraju przepaści"), o wyzwaniach, o reformie instytucji unijnych (wzmocnienie ich władzy), o konieczności dalszej integracji wobec kryzysu i o tym, że to Niemcy powinny wieść prym w Eurokołchozie. Odnośnie ostatniego zagadnienia: szkoda. Bo z pewnością byli tacy co uwierzyli, że dzięki Prezydencji to Polska będzie wiodła Unię przez meandry kryzysu.
Choć wyżej wymienionych, wierzących w umacnianie się państwa polskiego na arenie europejskiej, jest coraz mniej (na szczęście), to jednak takich, którzy pokładają nadzieję w "większej i głębszej" integracji są jeszcze spore rzesze. Minister nasz bowiem znanazł złoty środek na niepowodzenie projektu o nazwie "Stany Zjednoczone Europy" : INTEGRACJA. Przypomina to typowego "klina" i jest co najwyżej śmieszne. "Wraz z postępem socjalizmu walka klas zaostrza się" mawiał Stalin. Przypadek Unii i jej "uzdrowicieli" jest podobny: ponieważ puzle nie pasują do siebie i ich żmudne układanie na nic się zdaje, układajmy je z jeszcze większą, zdwojoną siłą. To nic, że popękają. Najważniejsza jest dobra zabawa. Oczywiście za unijne pieniądze.
Dzisiaj można już rzec, że także projekt o nazwie "Euro" nie wypalił. Wspólna waluta okazała się fatalnym posunięcie, za które płaci Grecja, Hiszpania, Portuagalia i zapewne zapłacą także inne państwa. Parafrazując Miltona Friedmana możnaby rzec, że Euro okazało się piękną ideą, która nie sprawdziła się w praktyce (podobnie jak każdy lewicowy pomysł). A ileż to było zapewnień o stabilności pieniądza europejskiego z ust przywódców wielu krajów. Ileż było narzekań na przeciwników: że oszołomy, że wariaci, że chcą zniszczyć piękną inicjatywę. I co się okazało? To co widzimy obecnie…
Z "większą i głębszą" integracją będzie podobnie. Kwestią czasu jest porażka rozwiązań ministra Sikorskiego. Mam nadzieję, że da (ta porażka) początek przemian politycznych uwzględniających inne warianty niż te federacyjne. Oczywiscie obecnie nie ma chyba raczej szans, aby establishment europejski zainteresował się Europą Ojczyzn. To co proponują, między innymi także nasz Szef MSZ, to raczej krok w kierunku jednego państwa. Państwa, w którym nie będzie nie tylko Ojczyzn, ale i niezależnie myślących jednostek. Będą euroentuzjastyczne, ogłupiane przez "elitę", ćmy. Taka Europa (ś)ciem.