O cywilizacji – z innej strony.
W ostatnią środę miało miejsce spotkanie dyskusyjne w klubokawiarni „Ogrody” na Mariensztacie. Wśród poruszanych tematów – był też ”O sprawiedliwym handlu”.
Na pytanie o warunki zaistnienia takiego zjawiska dałem swoją odpowiedź – sprawiedliwy handel może istnieć tylko wtedy, gdy w innych ludziach widzimy naszych bliźnich.
Wcześniej wygłosiłem tyradę na temat emocjonalnej wartości pieniądza.
W „Cywilizacji Polskiej” zamieściłem Traktat o Ekonomii”, gdzie poruszałem tę kwestię. Fakt – Traktat był pisany szybko, gdyż potrzeba mi było tekstu „wypełniającego”. Jednak sama kwestia emocjonalnej wartości pieniądza jest ważna. I może dlatego pomijana przez ekonomistów. Bo ekonomiści to ludzie, którym zależy na pełnym „zamotaniu” rozumienia sposobu działania, celów i praw rządzących gospodarką.
To chyba nie wymaga uzasadnienia – jest zbyt oczywiste.
Czemu służy gospodarka? Zaspokajaniu potrzeb, które w znacznej mierze kreowane są ideą cywilizacyjną. Warto na to zwrócić uwagę, że wiele potrzeb jest w ten sposób tworzonych. Konsumpcjonizm wynikający z obecnych dogmatów rozwojowych jest tu zauważalny.
Mamy określone potrzeby podstawowe – jedzenia, miejsca do spania, ciepła itd. Te potrzeby są potrzebami koniecznymi do przetrwania. Jednak poza nimi jest bardzo dużo potrzeb natury emocjonalnej. Bo jeśli potrzebujemy ciepłej odzieży – to jej forma ma już element emocjonalny. W byle łachu nie chcemy chodzić.
I za tę emocjonalną część wartości przedmiotu jesteśmy skłonni zapłacić dużo więcej niż za sam „goły” przedmiot. Liczy się estetyka, czy choćby ergonomiczność.
Ilość pieniądza krążącego w gospodarce w znacznej części odwzorowuje tę wartość emocjonalną zawartą w przedmiotach.
Gdyby kierować się tylko rzeczywistym wysiłkiem jaki wkładany jest w produkcję przedmiotów – ilość pieniądza odwzorowująca ten wysiłek byłaby dużo mniejsza.
Ponieważ poprzez pieniądz możemy realizować swoje potrzeby i emocjonalne zachcianki – w pieniądzu lokujemy też nasze rozumienie emocji związanej z obrotem gospodarczym.
To część wstępna rozumowania, bo dalej – należy się zastanowić nad wpływem na społeczne zachowania jakie przynosi ta sytuacja.
O ile potrzeby podstawowe jesteśmy w stanie ocenić porównawczo z własnym wysiłkiem potrzebnym na ich wytworzenie, to już sfera emocjonalna nie jest poddawana takiemu wartościowaniu. Efektem jest sytuacja, że stopniowo następuje alokacja środków i przedsiębiorczości w dziedziny „emocjonalne”, gdyż one przynoszą więcej zysku inwestorom.
Jeśli do tego występuje interwencjonizm państwa określający poziom wzrostu (poprzez ustalenie oprocentowania) to automatycznie dziedziny przynoszące zysk mniejszy od tego poziomu ulegają ograniczeniu i w efekcie upadają.
Niestety – często (a może przede wszystkim) dotyczy to dziedzin zaspokajania potrzeb podstawowych.
Efektem końcowym jest sytuacja, gdy nie opłaca się niczego produkować a pomnażać pieniądze poprzez spekulacje finansowe. Obecnie mamy z tym do czynienia.
Jakie jest wyjście?
Proponuje się zwiększanie ilości pieniądza na rynku, aby zaspokoić apetyt na zysk. W efekcie ma to spowodować, że część środków może będzie przeznaczona na produkcję.
Z kolei próbuje się pobudzić emocjonalne pożądania, aby oczekiwaniem konsumpcyjnym zwiększyć zysk wynikający z produkcji.
Wydaje się to błędną drogą. Bardziej właściwą – jest chyba odrzucenie emocjonalności konsumpcyjnej jako podstawy rozwoju, powrót do określenia rzeczywistego wysiłku wkładanego w wytwarzanie jako miernika wartości pieniądza. Czyli studzenie nie gospodarki a emocji konsumpcyjnej.
To można zrobić jedynie poprzez zmianę paradygmatów cywilizacyjnych.
Rozważana kwestia dotyczy tylko części wartości pieniądza; na jego wartość składa się też wiele innych czynników. Choćby wszystkie dobra naturalne. Jednak emocjonalna wartość pieniądza winna być szerzej rozważana w procesie kształtowania procesów gospodarczych.
Zainteresowania z róznych dziedzin. Wszystko po to, aby ustalic wartosci, jakimi warto sie kierowac w wyborach.