Emerytury – wyjaśnienia dodatkowe
02/04/2012
437 Wyświetlenia
0 Komentarze
7 minut czytania
Z różnych reakcji wynika, że nie dla wszystkich jest widoczny dramatyzm sytuacji co do naszych emerytalnych perspektyw.
Jak powiedziałem, ten nacisk na wydłużenie wieku emerytalnego jest spowodowany faktycznym bankructwem systemu narzuconego Polakom w 1999 r. Przy realistycznych ale bliższych optymizmowi założeniach stopa zastąpienia bez wydłużenia wieku emerytalnego dla mężczyzn wyniosłaby mniej niż 60%, dla kobiet mniej niż 35%. Przy niskich dochodach większości przechodzących na emeryturę – to oznacza nędzę.
Wydłużenie wieku emerytalnego da co prawda zwiększenie tej stopy zastąpienia, ale nadal będzie ona niska: dla mężczyzn prawie 70%, dla kobiet nieco poniżej 55% – ciężko będzie żyć za takie pieniądze, to jest nadal nędza, przecież nawet pracując, ludzie z trudem wiążą koniec z końcem.
Oczywiście zwiększenie części inwestycyjnej naszego kapitału emerytalnego (powrót do 7,5%) zwiększyłoby te stopy zastąpienia, ale niewiele, bo odpowiednio do 75% i niecałych 60%. Jednakże system został od początku dość głupio skonstruowany – skutek powierzenia prac nad nim ludziom bardzo mało kompetentnym – i w efekcie generuje dług publiczny – dlatego zmniejszono część przykazywaną do OFE.
Ale problem polega na tym, że część inwestowana generuje wysokie ryzyko, że ta część faktycznie znacznie się z mniejszy, i w sytuacji swobody przepływu kapitału oznacza, że kraj będzie traciło oszczędności – o czym jest w mojej wypowiedzi.
Ale te procenty są liczone przy założeniu, że ktoś pracuje na etacie, z którego odkładana jest obowiązująca składka emerytalna na zabezpieczenie naszej przyszłości.
Cały dramat sytuacji polega na tym, że stworzono taki system – i ten system jest wspierany przez ten rząd – że ludzie są zatrudnieni za bardzo małe pieniądze, blisko granicy minimum placowego i na dodatek tak, aby płacić jak najniższe składki emerytalne. Nazywamy to umowami śmieciowymi. Rozmawiałem z młodymi ludźmi: często jedyna forma zatrudnienia, jaką im się oferuje, to umowa o dzieło, za którą nic nie idzie na ich fundusz emerytalny. Młodzi ludzie pracujący jako asystenci na wyższych uczelniach nie są zatrudniani na etatach lecz jako doktoranci (to się nazywa „na etacie doktoranta””) – to kilka lat pracy, z której nic nie idzie na przyszłą emeryturę. W wielu innych dziedzinach jest podobnie, byle tylko zaoszczędzić na kosztach pracy. A skutki tego będą dramatyczne.
To oznacza, że w długookresowej perspektywie czeka Polaków nędza na emeryturze, bo nie będą mieli kapitału emerytalnego. I NA TYM POLEGA TO BANKRUCTWO SYSTEMU EMERYTALNEGO.
Bo kogo wtedy ludzie będą pytać „Panie premierze. Jak żyć?” Pana Tuska już nie będzie. Ale kto będzie za ten stan odpowiedzialny?
Pewna pani poseł z PO klarowała w Sejmie, że ten system gromadzenia indywidualnego kapitału emerytalnego uczy odpowiedzialności za siebie. Ale jest w błędzie: ludzie tu nie mogą nic decydować, ten system nie daje swobody wyboru, pracodawcy narzucają określone warunki, a państwo ludzi nie broni.
Stworzono cały mechanizm obniżania naszych płac i części, która ma zabezpieczać naszą przyszłość. Dominuje i jest promowane podejście krótkookresowe, takie na dziś: obniżyć koszty. I podejście mikroekonomiczne: liczy się interes pojedynczych przedsiębiorców, którzy chcą mieć elastyczność i niskie koszty.
Ale obowiązkiem państwa jest patrzeć na skutki makroekonomiczne, czyli, co dzieje się z całą gospodarką.
I patrzeć długookresowo, czyli, co będzie w dalszej perspektywie z bezpieczeństwem ludzi.
Niestety tak nie jest, mamy słabe państwo, które poddaje się presji grup lobbystycznych – krajowych i słabo orientujących się w realiach lobbystów zagranicznych, jak goszczący niedawno przedstawiciel OECD, który namawiał do wydłużenia wieku emerytalnego, nie zwracając uwagi na te realia, o których tu mówię.
Nasz świat bardzo przypomina to, co opisał Stanisław Lem w genialnym opowiadaniu „Kongres futurologiczny” (kto z młodzieży teraz czyta tego najwybitniejszego pisarza science fiction???). W opisanym przez niego świecie ludzie, których jest na Ziemi kilkadziesiąt miliardów, żyją stłoczeni na barakach na piętrowych lóżkach, bo po prostu nie ma miejsca na Ziemi, ale podawane im są wyrafinowane środki halucynogenne, które dają wizje wspaniałego świata, zgodnego z marzeniami. Teraz rolę takich środków halucynogennych pełnią media i niektórzy politycy. W opowiadaniu Lema bohater dostał zakazaną odtrutkę, która ukazała mu na chwilę rzeczywisty świat.
Teraz wszelkie odtrutki ukazujące realia tego świata – są zwalczane z zaciekłością – stąd taka agresja w polityce wobec wszelkich „sceptycznych oszołomów”, ataki i blokowanie niezależnych mediów – Radia Maryja i telewizji Trwam i innych.
Ale ludzie muszą nauczyć się samodzielnego uniezależniania się od środków halucynogennych, jakie narzucane są przez wyrafinowane systemy dezinformacji. Bo jak nie, to w pewnym momencie obudzą się, gdy będzie już za późno.