Walka o Polskę to walka o odrodzenie się polskich elit.
Wielkość Polski odzwierciedlała się zawsze w postawie polskich elit. W okresach największej świetności Polski, w czasach Piastów, w czasach Jagiellonów, polskie elity potrafiły zindentyfikować się z dążeniami ogółu współobywateli. Jak to bywa w każdej społeczności ludzkiej – ci którzy wyrażają swoją wolę stanowią tej społeczności elitę, tak i w ówczesnych czasach Polski Naród wyrażał swoją wolę życia w wolności dążeniami swoich elit. I te polskie elity wprowadzały tamte ówczesne dążenia w życie. Ośmieszane hasło “wolno na zagrodzie jako wojewodzie” przeinaczane przez wrogów wolności jako “wolno wojewodzie co nie tobie smrodzie” – po prostu wyrażało odwieczną polską tradycję wolności – wolności osobistej obywatela Rzeczypospolitej.
Na tym tle wolności obywateli Rzeczypospolitej odcinały się bardzo negatywnie rządy państw sąsiednich, gdzie ciągle istniały rządy absolutystyczne. To z ducha polskiej wolności zrodziło się wystąpienie Włodkowicza na Soborze Trydenckim że nie można pogan nawracać siłą. W czasie gdy Niemcy, Francuzi, nie mówiąc już nawet o nieznaczących wtedy władykach ziem rosyjskich – wszyscy tkwili w objęciach cywilizacji bizantyjskiej (“władca ponad wszystkim”) – jedyna Polska potrafiła się zdobyć na zapewnienie jak największej wolności swoim obywatelom – oczywiście tylko tym którzy na na pozycję obywatela sobie zasłużyli.
Z tej perspektywy cała historia Polski to jest po prostu staranie się ościennych władz absolutystycznych o wyniszczenie polskich elit, by światło wolności promieniejące znad Wisły zagasło. Jak mogli pogodzić się niemieccy możnowładcy z dążeniem ich pruskich poddanych by ich wcielono do państwa polskiego? Jak mogli się z tym pogodzić że ich współbratymcy, mówiący tym samym niemieckim językiem, występowali do Króla Polski by ich przyjął pod swe skrzydła?
Ale było za dobrze. Polska idea wolności współobywateli pozwoliła naszym przodkom osiągnąć dobrobyt nieosiągalny nigdzie indziej. Niestety dobrobyt usypia. Potrzeba zdobycia czegoś wyzwala zazwyczaj dużo więcej energii niż potrzeba utrzymania tegoż. Polacy osiągnęli tak wysoki poziom życia w porównaniu ze swoimi sąsiadami – że nie wyobrażali sobie że to mogą stracić. Nie wyobrażali sobie że żyjący na dużo niższym cywilizacyjnym poziomie Niemcy czy Rusini mogą im to wszystko co ich przodkowie zdobyli odebrać. Dopiero później Norwid napisał że “Ojczyzna to wielki zbiorowy obowiązek”, a Koneczny podczas czarnej nocy okupacji hitlerowskiej – że cywilizacji wysokiego stopnia rozwoju nie dostaje się na zawsze – że trzeba ponosić poświęcenia by ją podrzymywać.
Patrząc w ten sposób widzi się jasno dlaczego były zabory, rozbiory, sybirackie zesłania, dlaczego sąsiedzi Polski użyli wszystkiego co było w ich mocy by zniszczyć to co było w Polsce najlepszego. Nieważne było że giną dobre dochodowe folwarki czy dwory, czy nawet całe miasta, że tłuszcza wybija inteligencję – jeśli przy okazji ginęli Polacy co chcięli podtrzymać ideę która potrafiła zapewnić kiedyś Polsce wielkośc – że o dobrobycie kraju świadzy dobrobyt obywateli, a nie jego władcy.
Jedyna nadzieja dla obecnie żyjących Polaków to ta, że te idée dawnych polskich elit na tyle przesiąknęły tych którzy ciągle żyją na tej polskiej ziemi – iż oni to w sobie po prostu mają, choćby nawet przyćmione lub ukryte. I wtedy nie ma znaczenia że Stalin dostarczył około 60,000 uzurpatorów co mieli zastąpić wybijaną polską inteligencję. Albo że 10 kwietnia 2010 roku zginęłą czołówka z odradzającej się polskiej narodowej elity. Bo jeśli miał rację Mickiewicz, to nic tego nie zgubi – bo zarzewie jest przechowywane w narodzie, dopóki On żyje. I On sobie elity których potrzebuje zawsze odrodzi, a te obce narzucone odrzuci.