Zachętą do przekształcenia publicznego szpitala w spółkę prawa handlowego jest likwidacja jego długów oraz oddanie władzy nowemu zarządowi.
Kontynuowanie działalności leczniczej bez zadłużenia może skusić dyrektorów szpitali do podjęcia decyzji o przekształceniu się w samodzielną spółkę pracującą na własny rachunek.
Ustawodawca zachęca wręcz do takiego kroku szpitale o małym i średnim zadłużeniu oraz pośrednio zmusza do tego jednostki mocno zadłużone. Zgłoszenie szpitala do procesu przekształceniowego w znacznej mierze zależy od kondycji finansowej organu założycielskiego danej placówki. W przypadku kiedy kwota zadłużenia szpitala przekracza możliwości finansowania np. samorządu terytorialnego ma on obowiązek zgłosić go do tzw. prywatyzacji.
Ustawa o zdrowiu publicznym opisuje ten proces w sposób jasny i zrozumiały. Jednak znacznie większą trudność stanowi określenie właściciela nowo powstałej spółki kapitałowej. Teoretycznie pierwszym prezesem szpitala-spółki powinien zostać dotychczasowy dyrektor szpitala, który następnie powołuje zarząd. Ustawodawca jednak nie określa kto ma zostać właścicielem terenu i budynków, w którym ma być prowadzona działalność lecznicza. W tym momencie dyskretnie, tylnymi drzwiami, zakrada się polityka. Samorząd działający na danym terenie nie pozwoli sobie na ewentualną utratę szpitala, który przecież jako samodzielna spółka nabierze również prawo do upadłości. Może to być łakomy kąsek dla innych inwestorów, którzy mogli by przejąć mienie upadłego szpitala-spółki i np. przekształcić je na biura i magazyny. To mogłoby spowodować przegraną partii samorządowej w kolejnych wyborach. W takiej sytuacji jedynym rozwiązaniem bezpiecznym dla samorządu będzie zachowanie własności dotyczącej terenu i budynków szpitalnych, które to będzie mógł dzierżawić spółce kapitałowej prowadzącej działalność leczniczą na jego terenie. Naturalnie ogranicza to zdolności kredytowe nowej spółki, która będzie pozbawiona zastawu hipotecznego na ewentualne dokapitalizowanie swojej działalności. Będzie ono konieczne już w przyszłym roku gdyż zaczną być egzekwowane wymogi unijne dotyczące sposobu i jakości świadczenia usług medycznych ( termin mija 1 stycznia 2013 roku ). Jak łatwo się domyślić zdecydowana większość placówek zdrowia publicznego nawet nie zbliża się do tych standardów i wymaga gruntownej przebudowy bloków operacyjnych, sal zabiegowych, sal chorych i korytarzy. Taki stan spowoduje lawinowe zadłużenie szpitali-spółek oraz duże prawdopodobieństwo ich upadku. Naturalnie znaczna cześć szpitali już realizuje pewne modernizacje ale wciąż jest to kropla w morzu potrzeb.
Największe trudności będą dotyczyły przekszałconych szpitali wieloprofilowych, czego najlepszym przykładem jest Krakowski Szpital im. Rydygiera, któremu bardzo kibicuję.
Myślę, że jedynym ratunkiem dla mniejszych jednostek zdrowia publicznego będzie przekształcenie przez konsolidację kilku placówek w sieć działającą na danym terenie. Będzie ona mogła korzystać wspólnie z jednej administracji, laboratorium diagnostycznego, pracowni radiologicznej, pralni, kuchni, apteki i wielu innych rozwiązań oszczędnościowych, jak wspólny zakup energii elektrycznej u jednego dostawcy itp.
Jedno jest pewne, rząd nie ma pojęcia jak można prowadzić działalność leczniczą zgodnie z zasadami rynku kapitałowego i z tego powodu stara się wprowadzić kalkę postępowań z procesu prywatyzacji przedsiębiorstw produkcyjnych.
Cóż, co nas nie zabije, to nas wzmocni…