Zadłużenie strefy Euro do ratowania której się wyrywamy wynosi ok. 10 bln Euro (BILIONÓW) tj. 10 000 000 000 000 E (jeszcze inaczej: dziesięć tysięcy miliardów). W samym 2012 roku obsługa długu i deficytu dla strefy to 2 bln (BILIONY) Euro.
Mamy jeden z najlepszych rządów w Europie. Co tam Europie, świecie. Chwalą Amerykanie, Czesi i Niemcy, Martin Schultz też, jeśli ktoś nie wie kto to Martin Schultz to jest to gość na lewo od Daniela Cohn – Bendita. Czyli taki brukselski Michnik czy raczej Kuczyński. Gdy nasz rząd coś ogłasza, Europa zamiera by za chwilę mówić Tuskiem albo Sikorskim. Nie mówią Rostowskim, co nie dziwi. Teraz będąc w awangardzie przemian nasz najlepszy rząd w historii, zgłosił akces do grupy prymusów ratujących Euro. Z wstępnych informacji wynika, iż Polskę będzie to kosztowało ok.10 mld Euro. Czyli miedzy45 a50 mld zł. Z wypowiedzi przedstawicieli najlepszego rządu w historii to żaden problem. Rostowski stwierdził iż „pomoc strefie euro leży w polskim interesie”, oraz że „Pożyczka dla Międzynarodowego Funduszu Walutowego będzie ze strony NBP, z rezerw NBP.” a Bielecki iż „To nie są porażające kwoty”. Dla ułatwienia dodam, iż w projekcie budżetu państwa na2012 r. na bezpieczeństwo wewnętrzne zamierzamy wydać15 mld, na całą edukację od kołyski aż po grób53 mld zł. Na armię itp drobiazgi22 mld zł a na naukę całe6,5 mld.
Zwolennicy najlepszego rządu w historii uznali, iż pomóc trzeba, bo jak strefa Euro padnie nastąpi recesja, depresja, wojna i opady gradu. Nie zarzucam im złej woli, myślę, że w to wierzą, co więcej być może mają częściowo rację. Gospodarcze katastrofy przy obecnych wzajemnych powiązaniach kapitałowych muszą skutkować przykrymi konsekwencjami, szczególnie dla gospodarek peryferyjnych, które będą źródłem pozyskania kapitału w drodze wyprzedaży garażowej. Co już się zresztą dzieje. I co widzimy. Ciekawe jest również to czego nie widzimy a o czym dowiemy się za parę miesięcy. Słyszymy również argumenty sentymentalne, że powinniśmy pomagać bo i nam pomagali (tu wspominają paczki w czasie stanu wojennego) i pomagają (tu wspominają fundusze unijne). I jak to nie pomóc?
Mój prosty umysł tworzy jednak pytania na które nie znajduję odpowiedzi w słowotoku euroentuzjastów. Zadłużenie strefy Euro do ratowania której się wyrywamy wynosi ok.10 bln Euro (BILIONÓW) tj.10 000 000 000 000 E (jeszcze inaczej:dziesięć tysięcy miliardów). W samym2012 roku obsługa długu i deficytu dla strefy to2 bln (BILIONY) Euro. Nasza pomoc jest niczym próba zatrzymania samochodu przez żuczka gnojarka. Nie znaczy dokładnie NIC. Jest bez znaczenia dla Włochów czy Hiszpanów. Tak naprawdę jest to tylko akt wiary i przesłanie lojalności dla … no właśnie dla kogo? I po co? Czemu ma służyć wydanie gigantycznej dla polskiego budżetu kwoty jeśli nikt nie będzie miał z tego korzyści. Mało tego, brak korzyści dla strefy po naszej stronie oznacza dramatyczne osłabienie Polskich rezerw walutowych. Podejmujemy zobowiązanie które nas osłabia a innym nie pomaga.
Z porównania ww. kwot, świadomości, że niektórzy pasażerowie już ze statku się ewakuują, że jeden silnik przestał działać, ster się zablokował a kapitan leży pijany pod trapem nasz najlepszy rząd w historii uznał, że należy zakupić udziały w statku i wykupić kajutę w pobliżu maszynowni. Stąd mam pytanie dla czytelników Gazety Wyborczej oglądaczy TVN i miłośników najlepszego rządu w historii, jakież to korzyści do takiego postępowania przekonały Tuska, Sikorskiego i in. Z mediów które czytam i oglądam nie mogę się tego dowiedzieć. Jak sądzę w waszych zostało to niejeden raz wyjaśnione. Bo przecież zostało… Prawda?