Komentarze dnia
Like

Ekonomia i okolice

09/04/2014
872 Wyświetlenia
0 Komentarze
7 minut czytania
Ekonomia i okolice

Niewielkie dwie sprawy; pierwsza – stara:

Ładnych parę lat temu istniało prawo do odpisywania od podstawy podatku dochodowego kosztów remontu i modernizacji mieszkań i domów (z pewnymi limitami); zleceniodawcy zabiegali o faktury i po prostu nie zamawiali usług w „lewych” firmach, które tych faktur nie wystawiały.

0


 Stan obecny jest taki mianowicie, iż setki tysiecy (w skali kraju) jednoosobowych (jednoekipowych) firm rangi krzak – świadczy usługi typu fliziarstwo, hydraulika, tynkowanie, dekarstwo, elektryka, stolarstwo i co kto by chciał. Nawet bez ukończenia zawodowych szkół – nasi dzielni chłopcy wykazują nadzwyczajne zdolności do tych zawodów, ale przede wszystkim wykazują całkowitą inwencję w ignorowaniu wszelkich podatków i wszelkich biurokratycznym ram dla swojej działalności. Niestety, w 90 % przypadków, to szara strefa – fiskus z tego nic nie ma, nie ma także żaden system emerytalny – nawet państwo bardziej sprytnym wypłaca cyklicznie zasiłki dla bezrobotnych.

Gdyby przywrócić poprzedni system, to np. przy usłudze kosztujacej 5.000,- zł. usługodawca wystawiajac fakturę – płaci fiskusowi 934,96 zł. VAT (23 %)i 731,71 zł. podatku dochodowego (18 %), usługobiorca uzyskuje obnizenie podatku dochodowego o 900 zł. – fiskus zyskuje 766, 67 zł., Nawet przy zastosowaniu VAT w wys. 8 % (co jest obecnie b.trudne) fiskus zyska i tak ponad 300 zł. Fakt posiadania firmy obliguje jednocześnie do opłacania składek emerytalnych – to też porządkuje finase państwa. Ponadto – system ulg podatkowych dla inwestujacych w swoje mieszkania i domy był potężnym bodźcem dla tej gospodarczej sfery; nawet często iluzoryczne korzyści zleceniodawców (wiadomo – wykonawca też musiał „wyjść na swoje”) – nie były hamulcem przy podejmowaniu decyzji – wszak uzyskiwał ulgi podatkowe. Być może – fiskus policzył, że zbyt duży procent w tego typu domowych inwestycjach obejmują zakupy materiałów i urzadzeń w sklepach budowlanych i nie ma to przełożenia na wysokość faktur wystawianych przez usługodawców. Może wystarczyło wprowadzic pewne ograniczenia stosowania ulg przy zakupach materiałowych a pozostawić w całej rozciagłości ulgi przy usługach. W każdym razie pociągnięcia prawodawców spowodowały uszczuplenie budżetowych dochodów, wzrost szarej strefy, stagnację na rynku budowlanym i zwiekszenie ilości teoretycznych bezrobotnych – nie płacacych składek emerytalnych, ale często pobierajacych zasiłki…

Druga sprawa – całkiem nowa – dotyczy swoistej ekwilibrystyki fiskusa w odniesieniu do przedsiebiorców wykorzystujacych w firmach samochody osobowe. Tutaj – inspiratorem zmian ustawowych była UE, ale nasi ustawodawcy wykazali w tej mierze nieprawdopodobną pomysłowość. Otóz w UE jest zasada, że w firmie samochody osobowe mogą być i nikogo nie obchodzi, czy wykorzystywane sa do celów firmowych, czy też np. do transportu ludzi do miejsca pracy… Polska wystapiła o derogację i oczywiście będzie o nia występować sekularnie, bo przecież odpis VAT i amortyzacja (piecioletnia) aut osobowych pozbawiłaby zapewne dochodów budżetowych tak potrzebnych do finansowania kolejnych fanaberii premiera (np. piłkarskich – kosztowniejszych niż w Brazylii na Mundial, na które Brazylijczycy i tak się nie godzą).

Otóż wymyślono taki podatkowy kwiatek – można (od 1 kwietnia) wykorzystywać samochody osobowe zarówno do celow firmowych, jak i do prywatnych przejazdów – wówczas uzyskuje się zwrot 50 % VAT (także za inne koszty związane z eksploatacją samochodu – tylko bez VAT od kosztów paliwa – co to, to nie) – fiskus wspaniałomyślnie nie wyznaczył górnego limitu. Co z amortyzacją? Otóż, w przypadku takiej podwójnej roli samochodu nie można traktować jako środka trwałego (choćby w połowie). Taki samochód może byc środkiem trwałym, ale wówczas musi być prowadzona ewidencja przebiegu pojazdu i pod rygorem utraty wszelkich odpisów amortyzacyjnych (i zapewne jakiejś sankcji karno-podatkowej)- nie wolno pojazdu użyć choćby jeden raz do ceło prywatnych. Ciekawe, że w przypadku VAT można było podzielić go na połowy w ten sposób sprawę jasno i czytelnie rozegrać, a w przypadku podatku dochodowego – już nie.

Pomijam nierówne warunki konkurecyjne naszych przedsiebiorców w porównaniui z resztą UE, ale czuję się wymanewrowany przez fiskusa, który w ten sposób wszystkich traktuje jak przestepców podatkowych; mógłby przecież sprawę pozostawić do pewnego wyboru – w jakim procencie wykorzystuję auto prywatnie, a w jakim służbowo; rolą podatnika byłoby uprawdopodobnienie takiego udziału, a rola inspektora podatkowego – jego usankcjonowanie. Skoro arbitralnie przyznaje mi się prawo do odpisu 50% VAT, to w sposób naturalny uważam, iż należy mi sie prawo do amortyzowania połowy wartości pojazdu.

Ponieważ nie jestem poważnie traktowany jako podatnik – oswiadczam, że zakpię sobie z fiskusa w następujący sposób – kupuję nowe auto – wprowadzam do firmy jako środek trwały i odpisuję w 100 procentach VAT i amortyzację. Na szczęście samochód osobowy (firmowy) nie musi mieć teraz koniecznie kratki – jak kiedyś nagminnie miały go zarówno sejczenta, jak i jaguary. Mam drugi (stary) samochód, którym jeżdzę sobie prywatnie. W rzeczywistości – ten stary stoi i rdzewieje – jeżdze sobie nowym – eleganckim. Fiskus nie ma możliwości udowodnienia mi, że nowym samochodem jadę na wycieczkę krajoznawczą – skoro zawsze mogę powiedzieć, ze jadę na robocze spotkanie branżystów. Na pytanie, czym jeżdże prywatnie – mam na to wspomniany stary samochód (chociaż nie mam przecież obowiazku przemieszczac się akurat samochodem) – ale dla spokoju ducha inspektorów podatkowych – mam drugie auto.

Czy o to szło autorom tych bzdurnych przepisów podatkowych?

0

Janusz40

337 publikacje
31 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758