WIEDZA
Like

Efingerki z Birkenau

14/01/2015
2845 Wyświetlenia
2 Komentarze
10 minut czytania
Efingerki z Birkenau

Obóz kobiecy w Birkenau był, według słów samego Rudolfa Hössa, od samego początku zorganizowany chaotycznie. Mimo iż nadzór nad więźniarkami powinny sprawować wyznaczone do tego funkcjonariuszki SS, te nie przykładały się do swoich obowiązków oddając całą władzę w ręce nienieckich więźniarek – nadzorczyń. Höss w swojej autobiografii spisanej w latach 1946 – 1947 podkreślał, że nie miał większego wpływu na poczynania nadzorczyń i kapo w obozie kobiecym.

0


Auschwitz II

 

Nadzorczynie do obozu Birkenau były selekcjonowane spośród więźniarek z Ravensbrűck. Były to kryminalistki, które w żargonie obozowym nazywano zielonkami, ze względu na zielony trójkąt, który wraz z numerem miały naszyty na pasiakach. Höss pisał:

 

„ Zielone” więźniarki były szczególnego rodzaju elementem(…). Przewyższały one o wiele swoje męskie odpowiedniki w podłości, chamstwie i nikczemności. Były to przeważnie wielokrotnie karane prostytutki, często kobiety budzące wstręt. Było do przewidzenia, że te bestie będą wyładowywały swoje nikczemne instynkty na podległych im więźniarkach.”

 

„Zielone” były odpowiedzialne za śmierć wielu więźniarek. Biły, kopały, poniżały psychicznie, okradały z i tak małych racji żywnościowych, donosiły do władz obozowych o rzekomych próbach ucieczki. SS-manki były zadowolone z takich gorliwych nadzorczyć, bo same nie musiały brudzić sobie rąk.

Jednak była w obozie grupa więźniarek, które miały szczególne względy i nikt, ani SS-manki, ani „ zielone”, ani wartownicy, nie miał odwagi z nimi „zadrzeć”.

Były to więźniarki wchodzące w skład kommanda „ Kanada”. Pracowały w baraku szóstym, gdzie mieścił się skład odzieży odebranej przybywającym do obozy Żydom. Barak ten nazywał się ENTWESUNGKAMMER w wolnym tłumaczeniu komora gazowa do dezynfekcji i tępienia insektów z odzieży. Szefem tego kommando w latach 1941-1943 był SS-Unterschartfűfrer Gerhard Effinger. Jak opisuje Seweryna Szmaglewska w swoich wspomnieniach pt. „ Dymy nad Birkenau”:

 

„ Wie to każdy w obozie, że w walce z efingerkami spotkać się musi z Effingerem. Dlatego sytuacja ich jest lepsza niż innych pracownic. Ich granatowe kombinezony znane są wszystkim i wszędzie otwierają im wstęp. Nie zdarza się, żeby ktoś ośmielił się uderzyć efingerkę.”

 

W skład kommanda efingerek wchodziły tylko Polki i Żydówki, bo jak pisała Szmaglewska:„ tam gdzie trzeba myśleć i pracować nie zatrudnia się Niemek. One nadaja się tam gdzie trzeba dobrze bić”. Effinger bardzo dbał o swoje pracownice. Jako jedyne w obozie miały prawo do kąpieli, o co Effinger toczył nieustanne kłótnie z capo zarządzającą łaźnią. Ponad to miały regularnie zmieniać bieliznę, o co również często wybuchały kłótnie z obsługą magazynu odzieżowego. Te wszystkie zabiegi nie służyły tylko poprawie wyglądu więźniarek. Effinger, chyba jako jedyny z Lagerfűhrerów, zdawał sobie sprawę, że tylko przy zachowaniu podstawowej higieny nie wybuchnie epidemia tyfusu czy dyzenterii w jego kommandzie.

 

Praca effingerek zaczynała się o 4.30. Nie brały udziału w apelu tylko prosto ze swojego baraku biegły do „szóstki”. Po wejściu do baraku zamieniały pasiaki na granatowe kombinezony robocze. Effinger sam wymyślił taki strój dla swojego kommanda. Kombinezony miały nie tylko chronić podczas pracy ale również wyróżniać, dlatego efingerki nosiły białe kołnierzyki i białe chustki na głowach wiązane z tyłu głowy oraz szerokie pasy z talii. Jeszcze przed porannym apelem efingerki musiały przenieść uprzednio przygotowane rzeczy do komory dezynfekcyjnej, porozwieszać ją i zamknąć szczelnie drzwi ( dezynfekcja odbywała się przy pomocy cyklonu B w niskim stężeniu). Potem ich praca polegała na sortowaniu i przeglądaniu odzieży. Każą sztukę należało przejrzeć i sprawdzić czy pod podszewką nie ukryto kosztowności, pieniędzy, lub innych wartościowych przedmiotów oraz odpruć naszewki z gwiazdą Dawida. Wszystkie znalezione przedmioty trafiały do szefa, który powinien był oddać je zwierzchnikom jednak większość zatrzymywał dla siebie. W jego pakamerze znajdowały się stosy walizek, w których przechowywał co wartościowsze rzeczy i stopniowo wywoził do Niemiec.

Efingerki były cichymi zaopatrzeniowcami obozu. Z ogromnych magazynów wynosiły swetry, chusteczki, pończochy, koszule, bieliznę, rękawiczki. Cięły prześcieradła na bandaże i opatrunki. Z futer robiły wkładki do butów. Wyniesienie tych rzeczy było banalnie proste. Ich kombinezony miały szerokie nogawki, przy kostce zaś był mocny ściągacz wkładały więc tą kontrabandę do nogawek. Efingerki miały możliwość poruszania się po terenie obozu kobiecego bez eskorty, więc kiedy szły po kawę czy zupę wynosiły z magazynów tyle ile mogły unieść i przekazywały zaufanym więźniarkom, a te przekazywały dalej. Dzięki ich pomocy wiele kobiet pracujących w polu i przy budowie dróg przeżyło zimę.

 

Effinger traktował swoją służbę w obozie jako zło konieczne. Nigdy nie uderzył żadnej ze swoich pracownic, nie znęcał się nad nimi psychicznie, nie wyzywał. Jedynymi karami jakie stosował to był „sport”. Stosował go tylko wtedy gdy przyłapał którąś z kobiet na wynoszeniu rzeczy z magazynu albo kiedy nie przestrzegała higieny. Robił to zawsze ostentacyjnie, tak żeby widzieli wszyscy wartownicy. Kazał dziewczętom skakać biegać, stać na jednej nodze, czołgać się. Mogło to trwać i trzy godziny. Potem jak gdyby nigdy nic kazał wejść kobietom do bloku i umyć się.

Effinger często kazał efingerkom śpiewać. Wystawiał przy tym „straże”, bo śpiewanie po polsku było surowo zabronione i karane chłostą. Jego ulubioną piosenką była „ Rozszumiały się wierzby płaczące.” Słuchał i prosił o przetłumaczenie słów.

 

Komando Effingera działało do połowy 1943. Seweryna Szmaglewska opisuje w swoich wspomnieniach tragiczny finał służby Gerharda Effingera.

Effinger co pewien czas wyjeżdżał na krótki urlop do Niemiec (niestety nie wiadomo dokąd). Po jednym z takich wyjazdów ok. stycznia 43 roku Effinger zaczął pić. Po obozie chodziły plotki, że jego dom został zbombardowany, a żona i dzieci zginęli pod gruzami. W pijackim widzie strzelał w baraku pełnym pracownic, prawie codziennie urządzał efingerkom sport. Często gorzko mówił:

„ So wie so Krematorium, so wie so Birkenau” ( tak czy tak krematorium, tak czy tak Brzezinka).

W końcu ktoś doniósł do komendanta Hőssa o jego skandalicznym zachowaniu. Komendant wraz z kilkoma oficerami przyszedł do bloku szóstego rozmówić się z Effingerem. Sam Effinger nieświadomy niczego upił się jak zwykle i spał na stercie ubrań. Żeby ratować szefa efingerki nakryły go kocami i kołdrami. Po wyjściu komendanta efingerki obudziły szefa, a ten zataczając się poszedł do swojej pakamery. Wchodząc zatoczył się tak gwałtownie, że upadł rozbijając sobie nos. Po pewnym czasie znowu zjawił się Hőss ze swoją świtą. Efinger spał, a drzwi do jego pokoju zamknięte były na klucz. Esesmani krzyczeli, szarpali drzwi, walili pięściami, aż w końcu wyważyli drzwi. Effinger nie był w stanie ustać na nogach. Pośród ogólnego krzyku padały słowa ojczyzna, honor, Führer. W końcu Effinger wykrzyczał co myśli o tej ojczyźnie, honorze i Führerze mówiąc: „Sram na Birkenau i na Auschwitz! Sram na Niemcy! I na Führera i na was też! Pracując wolni wyjdziecie przez krematorium trzecie”

W tym momencie w zapanowała cisza. Po chwili drzwi skrzypnęły i do baraku wszedł woźnica i eskortujący go strażnik. Przyjechali po wygazowaną odzież. Esesmani zaś natychmiast pochwycili Effingera i wrzucili go na wóz krzycząc ” Nach Auschwitz!”

 

 

Ewelina Ślipek

 

źródła:

Seweryna Szmaglewska „Dymy nad Birkenau”,Czytelnik, Wa-wa 1967.

Rudolf Hőss „Autobiografia” , Wydawnictwo Prawnicze, Wa-wa 1989.

 

0

Ewelina Ślipek

Niezależna publicystka, miłośniczka historii. Warmia, Mazury, Polska. Kradzież intelektualna jest przestępstwem. Teksty na moim blogu są moją własnością i nie zgadzam się na ich kopiowanie i przeklejania bez mojej zgody.

51 publikacje
16 komentarze
 

2 komentarz

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758