Teoretycznie koniec mojego narzekania.
Dzień 8 listopada 2012 roku stał się dla mnie dniem przełomowym. Zostałem po wielu latach uniewinniony. Postanowieniem Sądu wyrok z przed ponad 14 lat został zmieniony. Co prawda przysługuje trzytygodniowy czas odwołania, ale coś w mojej sprawie się ruszyło.
Jakoś się jednak specjalnie nie cieszę. Ile straciłem nerwów przez te lata! I zdrowia. Jestem po udarach mózgu, całkowicie niezdolny do samodzielności. Nie tak w każdym bądź razie wyobrażałem sobie ten dzień.
Więzienia, praca na czarno, nachodzenie przez policję, wieczne sprawy sądowe. Poznałem miejsca gdzie jakakolwiek logika ma wstęp wzbroniony. I nie mówię tu o więzieniach w których byłem. Ja nie mam żadnych wątpliwości czy żyjemy w państwie prawa. I czy w Polsce istnieje aparat represji.
Wiele się mówi o Białorusi. Podając ją jako przykład łamania praw człowieka. O nas się nie mówi. Przemilcza. Na zasadzie wzajemności z innymi państwami tzw. demokracji.
Ktoś powie: po prostu na Ciebie wypadło. Zdarza się. Tak, zdarza. Ale stara się krzywdę jakoś zrekompensować. A ja jestem pewny, że w mojej sprawie zrobią wszystko żebym na oczy zobaczył żadnych pieniędzy. Obawiam się, żeby, chociaż na niedługi czas, nie odcięto mnie od leków. Wystarczy. I kłopot z głowy. Wszystko przecież rozbija się o pieniądze. Jak mi kiedyś powiedział komornik, po opuszczeniu przeze mnie murów więzienia: „i trzeba było tak się rzucać?”
Kiedyś się zameldowałem czasowo w mieście gdzie miałem blisko do swojego lekarza i swoich spraw sądowych. Jakoś się o tym dowiedzieli. I naciskali na osobę która mnie zameldowała, by mnie natychmiast wymeldowała.
Zostałem wezwany do Urzędu Miasta. Tam został przeprowadzony na mnie atak. Oczywiście nie mający absolutnie nic wspólnego z wymiarem sprawiedliwości. W pewnym momencie urzędnik rozmawiający ze mną musiał na chwilę wyjść. Zostałem w pomieszczeniu sam. Na stole leżały pisma. Sugerujące, aby się mną zajęli i jak. Nie będę mówił skąd. Po co?
Celem przypomnienia. Tym, którym się nie chce zaglądać do moich poprzednich notek. Zostałem oskarżony o ojcostwo. Kobieta chodziła w ciąży 4 i pół roku. Sąd nie dopatrzył się w tym nic dziwnego. W dniu poczęcia, który podała sama kobieta, ja byłem daleko, za granicą. Zatrzymałem się akurat w hotelu. Sąd to sprawdził, a następnie dowody ukrył. Nie miałem prawa wezwać własnych świadków. Sąd nie pozwolił. Ci co byli, jej, świadczyli jednak na moją korzyść. Nie pomogło. Sąd miał inny plan względem mej osoby. Nie pomogły 3 badania DNA. świadaczące o mojej niewinności.
W dokumentach sądowych znalazłem i takie, sugerujące bym został poddany badaniom psychiatrycznym. Powód? Przez lata ukrywałem Bin Ladena. Śmieszne? No, nie zupełnie. Do badań nie doszło, jednak każdy komu o tym wspominałem myślał, że muszę mieć z głową coś nie tego. Bo przecież Sąd by czegoś takiego nie wymyślił.
Teoretycznie wygrałem. W praktyce przegrałem.
Wszystko.
………………………………………………………………………………………………………………………………………….
Choruję na chorobę neurologiczną. O pracy nawet nie ma mowy. Napisałem wspomnienia o swoich przeżyciach w więzieniach. Niemieckich i polskich. http://wydaje.pl/e/wiezienia5
……………………………………………………………………………………………………………………………………………………