Dzień świra i dzień świstaka-polska polityka. A dzień świetlika?
10/05/2012
490 Wyświetlenia
0 Komentarze
4 minut czytania
Złapałem się na tym, że coraz bardziej polska polityka mnie nudzi. I jest coraz bardziej przewidywalna. Jest jak dzień świra połączony z dniem świstaka.
Udowadnia w nim, że polską politykę zaludniają ludzie, których ogarnęła wścieklizna połączona z amnezją. To trafny artykuł, ale nie wyczerpuje tego, czym jest dziś polska polityka. Bo oprócz tego, że jest pełna Pawłów Wrońskich i księży Isakowiczów, jest także pełna Billów Murray’ów. Bo to istny dzień świstaka – człek wstaje rano i wie dokładnie, co się stanie.
Wie, że jak Tusk powie, iż jedzie z wizytą do Malezji, to Kaczyński będzie dowodzić, że to zdrada. Jeśli jednak Tusk stanowczo stwierdziłby, że nigdy nie pojedzie do Malezji, to Kaczyński równie stanowczo będzie twierdził, że…to także zdrada. Z kolei na oświadczenie Kaczyńskiego, że ma jedną prawą nogę i jedną lewą, Tusk zwoła konferencję i ostro zaatakuje lidera PiS, że naigrywa się z osób kalekich, nie posiadających obu kończyn dolnych. Oczywiście szef PO ma także przygotowaną ciętą ripostę na wypadek, gdyby rano Kaczyński nic nie wspomniał o ilości swoich nóg – wszak będzie to jawny dowód na to, że nie zajmuje się ludźmi poszkodowanymi, a w głowie mu tylko Smoleńsk.
Walki między Palikotem a Millerem są równie rytualne i równie przewidywalne. Obaj panowie tak się nadają do roli obrońców klasy pracującej, jak Bagsik na ministra skarbu. Jeden przez lata był "krwawym kapitalistą", a drugi robił, jako premier, dobrze każdemu dużemu przedsiębiorcy w Polsce i likwidował bary mleczne. Jak jeden powie coś obrzydliwego o drugim, to może być pewien, że ten drugi odwdzięczy mu się czymś równie wulgarnym. I, jak widać, na razie wystarcza to wyborcy lewicowemu.
Podobnie przewidywalna jest polska publicystyka polityczna – wiadomo kto będzie bronił Kaczyńskiego (cokolwiek on zrobi) i wiadomo, kto będzie krzyczał do Tuska, że musi. Coraz mniej jest klerków, którzy nie zdradzili, którzy nie szukają ciepełka w gronie podobnie (nie)myślących, którzy idą pod wszelkie prądy (również środowiskowe).
Wszystko jest przewidywalne, jak rozkład dnia w "Dniu Świstaka". I głupie, jak w "Dniu Świra". Najlepszym tego dowodem jest to, że jak wyjeżdżamy z kraju na tydzień czy dwa, to po powrocie mamy poczucie, że nic nas nie ominęło, że nic nie przeoczyliśmy. Ot, może ze dwa ataki Niesioła, jakąś wojenkę na twitterze, jakieś głębokie wynurzenie Tomaszewskiego. Ale przecież to wszystko nic nie znaczy. A już na pewno nie jest polityką. My nie mamy do czynienia z procesami politycznymi – my obserwujemy życie towarzyskie i uczuciowe klasy politycznej. Operę mydlaną z życia polityczno-medialnych sfer. Nic więcej.
A jednak – nad horyzontem błyska się i słychać szczęk żelaza.