Bez kategorii
Like

Dyzma. Wasia i Wowa.

16/08/2012
458 Wyświetlenia
0 Komentarze
4 minut czytania
no-cover

Jak byłem osobiście świadkiem cudu.

0


Kontynuacja

    Wasia i Wowa to byli moi koledzy zza wschodniej granicy. Trochę im pomogłem urządzić się w Polsce, znalazłem pracę.

     Razem służyli w wojsku. W Afganistanie. Wszystko co sam przeżyłem okazało się bardzo blade i miałkie przy tym co opowiadali.

   Wasia był raczej chudy i mięsisty, za to Wowa wyglądał jak kulturysta. Pod luźnymi ubraniami skrywał stalowe mięśnie.

   Wowa ubierał się elegancko. Nawet przesadnie. Było to w znacznej mierze podyktowane obiegową opinią o „ruskich”. Wstydził się jej. I nie chciał za takiego „ruska” uchodzić.

   Kiedyś sam poszedł do jakiegoś lokalu napić się piwa. Miał na sobie elegancką ”skórę”. Wyglądał w niej jak typowy goguś z bogatej rodziny. Aż się prosił, aby go zaczepić. I dać mu nauczkę.

   Dwóch gości tak chyba sobie pomyślało. Poza tym spodobała im się jego skórzana kurtka. Postanowili mu ją zabrać. Czekali tylko okazji. I obserwowali.

   W tym lokalu była tylko jedna ubikacja. Chciał z niej skorzystać, ale była zajęta. Wyszedł więc na zewnątrz.

   Był już wieczór. Obok lokalu znajdował się park. Więc tam się udał. Taki już los piwosza.  Za nim poszli „obserwatorzy”. Myśleli, że nadarzyła im się znakomita okazja.

   Narzucili Wowie jego kurtkę na głowę. Ale  go całkiem nie unieszkodliwili. Zareagował odruchowo. Uderzył dwa razy. Na swoje nieszczęście jeden cios doszedł celu. Napastnik zmarł.

   Potem był areszt, odwiedziny ojca. Gazety miały używanie: zły „rusek” zabił dobrego Polaka. Wiem jakie są nasze uprzedzenia. I jaka jest historia naszych stosunków. Ale to był mój kolega i bardzo go żałowałem.

   Zanim to nastąpiło, opowiedziałem im o tym w jaki sposób mnie kiedyś oszukano. Usłyszałem:

 – Załatw tylko nam transport i nie martw się o nic więcej. Aha, pokaż nam jeszcze, która to osoba.

   Transport załatwiłem. Osobiście też pokazałem tego typa.

   Zbieg okoliczności, że w czasie mojego pobytu w tym mieście zdarzył się wypadek. Gościu chyba zderzył się z autobusem, tak go połamało. Dokładnie nie wiem co się wydarzyło. Nie interesowało mnie to za bardzo z powodów opisanych przeze mnie w poprzedniej notce.

   Ale w obliczu takiego nieszczęścia nie udało mi się zachować dystansu. Nie byłem przecież osobą bez serca.

   Kupiłem kwiaty i wybrałem się do szpitala. Gościu naprawdę wyglądał nieciekawie. Ledwo mówił i prawie cały był w gipsie. Serce się krajało.

   Włożyłem kwiaty do wazonu i powiedziałem:

 – W naszych szpitalach to nigdy nic nie wiadomo. Poziom leczenia jest poniżej krytyki. Mojemu ojcowi kiedyś, na przykład, podano nie ten lek. I umarł.

   Moja siostra i ja byliśmy bardzo zdziwieni. Bo wieczorem przyszła żona tego gościa i przyniosła mi pieniądze, które ja dawno już spisałem na straty. I to z procentami.

   Zaiste to, był prawdziwy cud.

 

0

Mefi100

275 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758