Lata terminowania i "obcierania się" w kręgach dyplomatycznych zaczynają przynosić owoce. Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski nie tylko pięknie robi tzw. "dziubek", ale sprawnie włada też językiem dyplomacji. Jedną z podstawowych umiejętności dyplomaty jest bowiem zdolność mówienia dużo i ładnie o niczym. Chodzi oczywiście o to, żeby nie dać się złapać na powiedzeniu czegoś konkretnie. Próbka umiejętności ministra z dnia dzisiejszego. Otóż broniąc swojego kolegi z rządu, ministra Klicha przed atakiem opozycji, szef MSZ wyliczał zasługi ministra-psychiatry: "Dokonał zmian w armii, zmian, które są dostrzegane w Sojuszu Północnoatlantyckim". Wypowiedzią swoją Sikorski potwierdził piarowską metodykę działania rządu Tuska: nieważne czy się pracuje źle, czy wcale, ważne żeby było to dostrzegane. Problem moim skromnym zdaniem polega jednak na czym innym: NATO […]
Lata terminowania i "obcierania się" w kręgach dyplomatycznych zaczynają przynosić owoce. Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski nie tylko pięknie robi tzw. "dziubek", ale sprawnie włada też językiem dyplomacji.
Jedną z podstawowych umiejętności dyplomaty jest bowiem zdolność mówienia dużo i ładnie o niczym. Chodzi oczywiście o to, żeby nie dać się złapać na powiedzeniu czegoś konkretnie. Próbka umiejętności ministra z dnia dzisiejszego. Otóż broniąc swojego kolegi z rządu, ministra Klicha przed atakiem opozycji, szef MSZ wyliczał zasługi ministra-psychiatry: "Dokonał zmian w armii, zmian, które są dostrzegane w Sojuszu Północnoatlantyckim". Wypowiedzią swoją Sikorski potwierdził piarowską metodykę działania rządu Tuska: nieważne czy się pracuje źle, czy wcale, ważne żeby było to dostrzegane. Problem moim skromnym zdaniem polega jednak na czym innym: NATO nie czerpie informacji o Polsce z tefałenu, GW czy enuncjacji Grasia. NATO ma inne źródła. Więc jeśli Sojusz dostrzegł efekty „pracy” Klicha, to nasza reputacja wśród sojuszników leży w gruzach. I nie zmieni jej skierowanie do produkcji seryjnej gumowych, nadmuchiwanych Rosomaków.