Bez kategorii
Like

Dyktatura seksu

05/06/2012
548 Wyświetlenia
0 Komentarze
24 minut czytania
no-cover

OTRZYMAŁEM MAILEM

0



O przymusowej edukacji seksualnej dzieci w Niemczech i katastrofalnych skutkach nauki masturbacji w przedszkolach z socjolożką Gabriele Kuby rozmawia Joanna Bątkiewicz-Brożek.
Joanna Bątkiewicz-Brożek: W swojej książce „Rewolucja genderowa. Nowa ideologia seksualności” pisze Pani o „dyktaturze seksu” i końcu chrześcijaństwa w Europie, które ma być następstwem tej dyktatury. Czy to nie przesada?

Gabriele Kuby: – Mam ze sobą świeższą książkę, zatytułowaną „Destrukcja wolności w imię wolności”. Dzisiaj przecież każdy może wszystko. Z kim chce, jak chce. Chrześcijanie zmuszeni są do milczenia w sferze seksu, bo prawo w krajach Europy i USA stanowi się wbrew naszemu postrzeganiu tej sfery. Pomijam antykoncepcję czy aborcję, ale nie wolno nam np. głośno protestować wobec homoseksualizmu, bo w 1973 r. amerykańskie towarzystwo psychiatrów ogłosiło światu, że nie jest to choroba. I zaczęło się. Nagle wszyscy o odmiennej orientacji płciowej poczuli się dyskryminowani przez heteroseksualne pary oraz Kościół i domagają się adopcji dzieci. Seks stał się bożkiem, wypaczono jego sens i piękno.


Skąd się wzięły te tendencje?

– Trzeba się cofnąć do 1968 r. To początek rewolucji seksualnej. Pokolenie ’68 zasiada dziś w instytucjach europejskich, tworzy elity władzy tego świata. Rewolucja seksualna toczy się pod kryptonimem Gender Mainstreaming, polityki genderowej.


To znaczy?

– Pod pozorem walki o równouprawnienie zrównuje się mężczyznę z kobietą, zaciera się tożsamość płciową. Aborcja urosła do rangi praw człowieka, pornografia jest normą. Słyszymy o ciągłych molestowaniach seksualnych dzieci – w latach 90. w Niemczech np. wyszło na jaw aż 15–20 tys. takich przypadków.
I nie dotyczyły księży!
– Mamy badania w Niemieckim Instytucie Młodzieżowym (Deutschen Jugendinstitut), które wykazały, że dzieci i młodzież coraz więcej nadużyć seksualnych popełniają na swoich rówieśnikach. Młodzież od 14 do 16 roku życia popełnia przestępstwa seksualne na dzieciach! A wszystko to konsekwencja uczenia młodych – mówiąc w skrócie – seksu na obowiązkowych zajęciach już w przedszkolu.

Jak to w przedszkolu?
– Edukacja seksualna jest obowiązkowa w Niemczech od przedszkola. Jest konkretny program, są podręczniki, przygotowane przez „specjalistów” zabawy.

Zabawy?
– Choćby w doktora.


A jak się w to bawi?

– Bada się specjalnie przygotowane lalki z narządami płciowymi, ale i pokazuje się na własnym ciele, gdzie, co i jak działa.

Zaraz, zaraz. Za takie rzeczy w USA idzie się do więzienia.
– U nas jest to element edukacji seksualnej. Maluchy uczą się anatomii narządów płciowych oraz jak ich używać niekoniecznie do prokreacji, a do zaspokojenia swoich seksualnych potrzeb. Ministerstwo ostatnio wydało książeczkę „ABC małego ciała. Leksykon dla dziewczynek i chłopców”. Proszę zobaczyć: rozmiar 7 na 7 cm, zmieści się więc w każdej dziecięcej rączce. I wszystko na wesoło i kolorowo. I cytat – z góry przepraszam, jeśli przekracza granice przyzwoitości – „dotykanie jąder może być rozkoszne i piękne”, „Łechtaczka znajduje się z przodu pomiędzy małymi wargami sromowymi. Dotykanie łechtaczki może dostarczyć wiele rozkoszy” albo „Prezerwatywy można kupić w różnych kolorach, rozmiarach i gustach smakowych. Dzięki nim można zapobiegać ciąży, uniknąć zarażenia się chorobami”. Do tego mamy obrazek penisa w czasie wzwodu. I ostatni cytat: „Bycie lesbijką jest dla niektórych ludzi niezwyczajne, ale to jest zupełnie normalne. Tak jak można mieć ochotę na czekoladę, tak samo kobiety i mężczyźni mogą mieć ochotę na seks z samym sobą”.


Jeszcze proszę powiedzieć, że zabawa w lesbijki jest normą w niemieckim przedszkolu…

– Prawie. Nie we wszystkich przedszkolach jest to stosowane, ale taki jest trend: rozstawia się dzieci po kątach i każe przytulać oraz uczy masturbacji.

Maluchy? Opowiada Pani bajki…
– Taka jest rzeczywistość w moim kraju.


Ja bym swojego dziecka do takiego przedszkola nie posyłała, a już na pewno nie na edukację seksualną.

– I poszłaby pani do więzienia.


Za co? Że broniłabym moje dziecko przed gwałtem na jego psychice? Przecież jako rodzic odpowiadam za nie.

– Nie do końca. Wprawdzie konstytucja Niemiec mówi, że „troska o dzieci i ich wychowanie są naturalnymi prawami rodziców i ich pierwszorzędnym obowiązkiem” (art. 6), ale na przykład w 1986 r. bawarski Sąd Administracyjny zdecydował, że konstytucyjne prawo rodziców do wychowywania dzieci jest ograniczone przez powszechny obowiązek szkolny. A ministerstwo edukacji do programu szkolnego i przedszkolnego wprowadziło edukację seksualną. Więc jest obowiązkowa. W Niemczech jako jedynym kraju w Europie jest też zakazany tzw. homeschooling, czyli nauczanie w domu. Mieliśmy taki głośny przypadek w 2006 r., rodziny Plett. Uczyli dzieci w domu, protestowali wobec programu edukacji seksualnej. Policja wtargnęła do nich, aresztowano matkę, ojcu udało się uciec z dziećmi do Austrii.


Ale dlaczego w edukację seksualną włączają przedszkolaków?

– Powołują się na antropologię: dzieci są istotami seksualnymi od narodzenia i mają potrzebę zaspokojenia seksualnego i prawo do niego. Powinny być w tym wspierane przez rodziców i wychowawców. Bo aktywność seksualna dziecka od wieku niemowlęcego jest znakiem zdrowego rozwoju psychoseksualnego.


To przecież bzdura. Jako rodzic pozwałabym takie państwo do sądu.

– W Niemczech też tak kilku odważnych myślało, skargi wnieśli nawet do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Wszystkie pozwy rodziców o zwolnienie z obligatoryjnych zajęć z wychowania seksualnego zostały odrzucone. Także te motywowane wiarą i przekonaniami. Kiedy rodzice – a było takich przypadków w ostatniej dekadzie w Niemczech kilkadziesiąt – próbowali nie posyłać dzieci na takie zajęcia, wymierzano im grzywnę, a były też przypadki pozbawienia ich praw do opieki nad dziećmi i kary ograniczenia wolności.


A co na to wszystko organizacje chroniące prawa dziecka?

– Nic. Bo niemieckie programy i prawo nie są wzięte z powietrza. Bazują na światowych wytycznych. Czytała pani „Standardy wychowania seksualnego w Europie” przygotowane przez Światową Organizację Zdrowia? Przykładowo dla przedziału wiekowego od 0 do 4 lat edukacja według WHO ma koncentrować się wokół pytań „Co daje przyjemność? Moje ciało należy do mnie”. Dla cztero- i sześciolatków program WHO przewiduje temat: „Masturbacja we wczesnym dzieciństwie. Relacje jednopłciowe. Różne koncepcje rodziny. Rozmowa na tematy seksualne”. Dzieci do 9. roku życia mają wiedzieć wszystko o autostymulacji, stosunku i antykoncepcji. Są elementy pt. „Seks w mediach” oraz „Choroby weneryczne. Nadużycia. Prawa seksualne”. Do 15. roku życia dzieci wiedzą już, co to jest polityka genderowa i płeć biologiczna. Mają zakodowane, że ochronę przed zarażeniem wirusem HIV i chorobą AIDS zapewnia używanie prezerwatywy i uprawianie seksu analnego, masturbacji. Jak pani uważnie przeczyta, nie ma w programie WHO żadnego punktu dotyczącego rodziny! Za to jest tam lista organizacji, które w Europie i w USA prowadzą i monitorują „kształcenie seksualne” dzieci i młodzieży. Niektóre z tych organizacji są aktywne już w Polsce. Ale widzę, że tym wszystkim panią zgorszyłam.


Przeraziła mnie Pani.

– Proszę zauważyć, że organizacje rzekomo stające w obronie praw dziecka mówią: „dziecko ma PRAWO do zaspokojenia seksualnego. Nie możemy ograniczać takich potrzeb”.


A co na to wszystko Kościół niemiecki?

– Początkowo pojawił się mocny opór, również ze strony Kościołów. Niestety ta walka została przegrana. Teraz nie robią one nic. Podręczniki do edukacji seksualnej do przedszkola i szkoły podstawowej zatwierdziło nie tylko ministerstwo edukacji i zdrowia, ale także Kościół katolicki w Niemczech. To jest coś, co mnie boli.


Czy to jeszcze echo słynnej deklaracji z Koningstein z 1968 roku?

– Niestety. Kościół niemiecki powiedział w niej „nie” dla encykliki Pawła VI „Humanae vitae”, „nie” dla zakazu używania prezerwatyw. To pokutuje i do dziś zarzuca się naszym biskupom, że nie mieli sił, by stanąć w obronie życia. Dlatego teraz trudno o radykalizm i jednomyślność w kwestii edukacji seksualnej. Pod tym względem aż taka rewolucja może nie czeka Polski. Wasz Kościół jest silny i na szczęście sprzeciwia się dyktaturze seksu, proponuje dobre programy i propaguje naturalne metody poczęcia, co w Niemczech jest reliktem przeszłości.


Jaka dla nas wypływa lekcja z tego wszystkiego?

– Mam pogląd radykalny w tym względzie. Ograniczyć edukację seksualną dzieci i młodzieży przez szkołę i media. Nie wpuszczać jej tam w ogóle. Los waszych dzieci jest w waszych rękach teraz. Nie przegapcie w Polsce tej chwili. Trzeba się zorganizować i nie dopuścić do zmian, jakie dopadły Europę.


A gdyby opracować dobry program?

– Scenariusz Niemiec wyglądał tak, że najpierw program edukacji seksualnej wydawał się wyważony i pro life, prorodzinny. Ale zgodnie z zasadą „daj palec, wezmą rękę”, szybko doszło do poluzowania zasad. Więc nie ma innej drogi jak radykalna. Rozmawiać z dziećmi na tematy seksu, prokreacji – to ważne, by nie oddzielać tych dwóch elementów – trzeba w domu. To jest miejsce, gdzie dziecko powinno się wszystkiego nauczyć.


Większość rodziców nie wie jak się do takich rozmów zabrać. Pani ma trójkę. Rozmawiała Pani z nimi?

– Moje dzieci są już dziś dorosłe, mają ponad 20 i 30 lat. Należałam do pokolenia ’68, tego pokolenia wyzwolenia seksualnego. Przeszłam rozwód. Nawrócenie przyszło dopiero po tym dramacie. Ale nie chciałabym dziś o tym mówić. Moje dzieci czytają moje książki. Są dorosłe – rozmowa jest inna. Żałuję, że nie miałam takiej okazji wcześniej, że moja świadomość była uśpiona. Ale uważam, że jeśli delikatnie i z miłością podejdziemy do tematu, to się uda.


Pytanie, kiedy jest na to dobry czas…

– Czas wyznacza dziecko. Wtedy, kiedy zapyta. Nic na siłę. Programy edukacyjne w Niemczech czy wymyślone przez WHO nie czekają, aż spyta. Po prostu gwałcą niewinną świadomość malucha, odbierają dzieciństwo i niszczą naturalne poczucie wstydu. A ono pokonuje się tylko w intymnej relacji miłosnej, godnej, dojrzałej, a nie przez dotykanie plastikowych organów płciowych czy naciąganie prezerwatywy na banana. Nawet Zygmunt Freud uważał, że seksualizacja dzieci przyniesie tylko szkody wychowawcze. Potwierdza to medycyna: poziom hormonów płciowych, testosteronu u chłopców i estrogenu u dziewczynek jest wysoki tylko przez dwa miesiące po urodzeniu. Potem spada, aż do okresu pokwitania. Rozbudzenie i na siłę stymulowanie go w dzieciństwie prowadzi do zaburzeń osobowości. Dzieci mają prawo być dziećmi.

Komentarze internautów:

Moją reakcją na wzmiankę o „Standardach wychowania seksualnego w Europie” była myśl: "to nie może być prawda!"

Ale… pół godziny szperania – i dowody mam przed oczami.

Europejska strona WHO promuje standardy:
http://www.euro.who.int/en/what-we-publish/information-for-the-media/sections/latest-press-releases/new-european-guidelines-on-sexuality-education-experts-say-sexuality-education-should-start-from-birth
(po angielsku)

Również tutaj:
http://www.euro.who.int/en/what-we-do/health-topics/Life-stages/sexual-and-reproductive-health/news/news/2010/12/standards-for-sexuality-education-in-europe-start-their-way-to-countries-of-eastern-europe-and-central-asia

Na pierwszej z tych stron jest po prawej stronie łącze ("Standards for sexuality education in Europe: A framework for policy makers, educational and health authorities and specialists") prowadzące do strony ze standardami:
http://www.bzga-whocc.de/?uid=072bde22237db64297daf76b7cb998f0&id=Seite4486
(po niemiecku)

Na tej zaś stronie, w pierwszym akapicie łącze do samego dokumentu "Standards for Sexuality Education in Europe":
http://www.bzga-whocc.de/pdf.php?id=061a863a0fdf28218e4fe9e1b3f463b3
(plik PDF, po angielsku)

I tym dokumencie mamy faktycznie program dla dzieci 0-4 z "wyrażaniem własnych potrzeb, życzeń i granic, np. w kontekście 'zabawy w doktora’". (str. 38)
jak dalej trwać będzie ogłupianie ludzi to Europa jako cywilizacja musi zniknąć,nastąpi samozagłada tej "cywilizacji ".
To już wchodzi do szkół w Polsce, pedagodzy studiują seksuologię i prowadzą takie zajęcia w szkołach, często nikt nie wie, co się na nich mówi. To ostatni dzwonek, żeby rodzice i Kościół sprzeciwili się takiej edukacji bez ich zgody i wiedzy. Rodzice powinni zostać uświadomieni o swoich prawach w tej materii listem duszpasterskim, powinni pytać na zebraniach, czego uczy się ich dzieci i w razie wątpliwości odmawiać zgody na udział ich dzieci w tej edukacji.
Anglia przoduje w edukacji seksualne i jest to zarazem kraj, gdzie najszybciej wzrasta liczba chorych na choroby weneryczne, 15% w ciągu 5 lat. Ma jeden z najwyższych wskaźników aborcji i ciąż wśród nastolatek.

Jesli nastolatka zajdzie w ciążę, to szkolna pielęgniarka ma obowiązek podać jej pigułkę wczesnoporonną. Oczywiście bez powiadamiania rodziców. Nie wiem jak wygląda ewidencja tego rodzaju przypadków, ale nie sądzę, żeby wchodziły do aborcyjnej statystyki.

U nas zaczyna się dziać podobnie. Jakiś czas temu znajomy opowiadał, że jego 9mio letni syn był na "zielonej szkole" – program wakacyjny – i wrócił "mężczyzną". Mieli tam edukację seksualną, a on znalazł sobie "dziewczynę".
Taka "seksualna edukacja" sprawi jeszcze większe zagubienie ludzi. Już jest dużo samobójstw młodych ludzi, bo nie wytrzymują kultu sukcesu, pieniądza, zakłamania świata. Przez seks-edukację walczą z Kościołem. Już przecież dwa przykazania z Dekalogu – nie cudzołóż i nie pożądaj są prawie nieaktualne! A taka edukacja Dekalog i wiarę uczyni archaicznymi. To walka z chrześcijaństwem. Oj kalinka, kalinka moja…Nie mam jeszcze 60lat, więc może przyjmiesz ode mnie informację, że życie nie koncentruje się na narządach płciowych i przyjemnościach. Jestem pewna, że tego co przyjemne człowiek potrafi sam się nauczyć, bo go do tego ciągnie. Trudniej jest natomiast zauważyć, że obowiązki są obowiązkowe, że są konsekwencje, a przede wszystkim że to co mi sprawia rozkosz może być krzywdą drugiej osoby. Zbyt wczesne rozbudzanie potrzeb seksualnych, przy równoczesnej niedojrzałości młodzieży a właściwie dzieci, nie służy ni tym młodym ludziom, ni społeczeństwu. Służy natomiast przemysłowi erotycznemu i aborcyjnemu.
Dobrze, że Kościół o tym mówi, źle, że tylko on. Wisłocka, też mówiła o odpowiedzialności i o tym, że najpierw gniazdko, a dopiero potem ptaszki w gniazdku, a naprawdę trudno ją posądzać o klerykalizm, ale cóż, niestety nie żyje.
To wszystko pokazuje, jak ważne jest, żeby chrześcijanie zajmowali się polityką. Demoralizacja dzieci w Niemczech, bo tak trzeba to nazwać, odbywa się przy pomocy prawa stanowionego i struktur państwowych (sądy, szkoły, przedszkola).
Od lat słyszymy, także od wielu katolików, że Kościół miesza się do polityki, że RadM straszy, że niepostępowe,że za dużo zajmuje się polityką, katastrofą smoleńską …
Tu jednak widać jak ważne jest polityczne zaangażowanie katolików, jak ważna jest działalność informacyjna. O sprawach demoralizacji dzieci RadM mówi od lat, zbierają za to cięgi. Jednak innej drogi nie ma. Wiadomo też, jakie ma problemy z dostaniem miejsca na multipleksie – to jest wielka walka.

Z rok temu Gość publikował ostrzeżenie przed ustawą "o przemocy w rodzinie", które w Szwecji spowodowała interwencję państwa w działanie rodziny oraz jej daleko idący rozkład i dysfunkcjonalność. Niestety PO, PSL i Ruch Palikota ją przegłosowały. Teraz głosują następną ustawę "o przemocy". Trzeba ich powstrzymać, ale to można zrobić mając większość w sejmie.
W zalewie informacji politycznie poprawnych na temat seksu otaczajacych nas zewszad, nie tylko w szkole, apeluje do rodzicow by jak najczesciej rozmawiali na te tematy ze swoimi dziecmi. Niestety tak jest ze dzieci predzej czy pozniej uslysza ze masturbacja jest ok, ze aborcja jest ok, ze "uprawianie seksu" z kimkolwiek jest ok itd. Dlatego tak wazne jest mowienie dzieciom ze seks to nie sport, ze abstynencja od aktow seksualnych jest ok, to nie zadne zaburzenie psychiczne, ze warto czekac na ta jednyna osobe ktora pokochamy, ze warto miec rodzine, normalne malzenstwo, czyli to wszystko co teraz nie jest w modzie, choc wielu po cichu za tym teskni. Rodzice nie bojcie sie rozmawiac z dziecmi, delikatnie ale stanowczo, odpowiednio do ich wieku. Do was dzieci maja zaufanie choc moze poczatkowo nie beda chcialy nawet sluchac co mowicie. Pomalutku i skutecznie opowiadajcie im o innej, pieknej stronie milosci, seksu, rodziny, malzenstwa. Takze po to by dzieci umialy bronic tych wartosci w rozmowie z innymi. Moje dzieci chodza do szkoly gdzie niestety edukacja seksualna jest niestety poprawna politycznie, i wlasnie dlatego uwazam ze najwazniejsze to nie dac dzieciom by zostaly same z tym tematem w wersji szkolnej
 

0

Jacek

Zagladam tu i ówdzie. Czesciej oczywiscie ówdzie. Czasem cos dostane, ciekawsze rzeczy tu dam. ''Jeszcze Polska nie zginela / Isten, áldd meg a magyart'' Na zdjeciu jest Janek, z którym 15 sierpnia bylismy pod Krzyzem.

1481 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758