Bez kategorii
Like

Dyktator / Połów szczęścia w Jemenie

18/09/2012
443 Wyświetlenia
0 Komentarze
5 minut czytania
no-cover

Dwie nowości na rynku dvd, obie można sobie odpuścić.

0


             Oto głośny ‘Dyktator’ trafia po kilku miesiącach od premiery kinowej na dvd. ‘Dyktator’, czyli kolejne wcielenie Sachy Barona Cohena. Od razu powiem, że nie ma już tej mocy co ‘Borat’ czy ‘Bruno’. Nie jest to już bowiem mockument. Powód jest jeden – komik stał się rozpoznawalny, więc wcielanie się w anonimowe postaci (trzecią był raper ‘Ali G’) nie było już zwyczajnie możliwe. W tej sytuacji twórca nakręcił klasyczną fabułę (z sobą w roli głównej), która z założenia przynajmniej ma działać tak jak poprzednie produkcje – czyli wyśmiewać (już nie obnażać niestety) kulturowe stereotypy i polityczną poprawność. Udało to się średnio.

            Bohaterem jest tytułowy dyktator Aladeen, watażka z afrykańskiego państwa Wadiya. Posiada on cechy zarówno Saddama, jak i Kim Dzong Ila. Jego cechą rozpoznawczą jest bródka. Traf chciał (a ten traf to zaplanowany przez stryja zamach stanu), że Aladeen ląduje goły i bosy w środku amerykańskiej dżungli i musi sobie w niej poradzić. Ląduje wśród grupki przeciwników totalitarnych ustrojów, alterglobalistów, lewicowców i ekologów, a także trafia do Małej Wadiji, gdzie żyją w najlepsze decydenci z jego krainy.

            Na styku tych kultur i racji budowane są żarty, na ogół na kiepskim poziomie. Najgorsze są zaś te kloaczne jak ‘kręcenie śmigłem’ czy odbieranie porodu. Najbardziej za to podobał mi się przelot dwóch arabskich turystów w helikopterze nad Nowym Jorkiem i jaką sieją panikę wśród nie rozumiejących ich współtowarzyszy podróży z Ameryki. Trzeba jednak przyznać, że dostaje się wszystkim, po prawej i po lewej stronie. Po równo: rządom, mediom, fundamentalistom, alterglobalistom, ekologom itp. Itd., bez taryfy ulgowej. Jednak w większości to żarty na kiepskim poziomie, w ‘Boracie’ czy ‘Brunie’były lepsze, dlatego nie zachwyciłem się ‘Dykatatorem’ w ogóle.

            Drugim wydanym właśnie na dvd (przez Monolith) filmem, który omówię, jest reklamowany jako uroczy ‘Połów szczęścia w Jemenie’. Dla mnie to jednak kolejny (jak ‘Czekolada’) przesłodzony produkt Lasse Hallstroma. Film czytelny, bo mówiący o sile marzeń i uczuć i o tym, co w życiu ważne, ale n u d n y cholernie. Mamy tu historię miłosną, podlany humorem melodramat, a nawet dramat egzystencjalny, wreszcie trochę satyry na rządy (brytyjski przede wszystkim). Akcja kręci się wokół fanaberii pewnego szejka, który chce sprowadzić na jemeńską pustynię populację brytyjskiego łososia. Pomysł tyleż absurdalny, co karkołomny. W tym celu zatrudnia managerkę z dużej korporacji (nijaka Emily Blunt) oraz rządowego specjalistę od wędkarstwa (bezbarwny Ewan McGregor), sceptycznego co do przedsięwzięcia. Rodzące się między nimi uczucie jest mało wiarygodne, anemiczne i wyzute z pożądania. Hallstrom niby chce powiedzieć widzowi, że czasem trzeba się w coś rzucić, pójść pod prąd (jak łososie płynące w górę rzeki i szejk-romantyk), ale nie przekonuje. To film z półki feel-good movie, jednakże zmęczył mnie strasznie.

0

stefan sarmata 2

64 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758