Bez kategorii
Like

Dwie świnie i koń – fenomen DEFLACJI.

29/10/2011
536 Wyświetlenia
0 Komentarze
12 minut czytania
no-cover

Niektórzy pewnie zareagują śmiechem, inni niedowierzaniem, jeszcze inni drwiną ale… chyba dokonałem odkrycia na miarę „prawa powszechnego ciążenia” dla ekonomii…

0


Dzielę się tym w Wami w nadziei, że wśród rozweselonej tym tekstem gawiedzi znajdą się również ludzie wybitni, którzy zareagują na niego… ciszą. Ciszą towarzyszącą zamyśleniu nad czymś co mimo całej swej niewiarygodności i absurdalności brzmi w sumie… logicznie. 

I zafascynowani tą myślą albo znajdą jakiś błąd w dedukcji, który sprowadził mnie na manowce i pomogą mi go dostrzec albo okaże się, że takiego błędu nie ma i pora wyskoczyć z kąpieli na golasa krzycząc EUREKA!!! 🙂
 
Dedykuję ten wpis tutejszemu blogerowi – Jerzemu Wawro – w podziękowaniu za te dwa prosiaki i konia. Pełny tytuł powinien brzmieć „Dwie świnie i koń pana Jerzego pozwoliły mi dostrzec fenomen deflacji w całej okazałości.”
Do rzeczy:
 
Rynek to pojęcie dość abstrakcyjne, w gruncie rzeczy rynek to zasada wg której wymieniamy się dobrami (stąd pewnie słowo „rynek”). A zasada ta – wspólna dla całego "cywilizowanego" świata – jest jedna i prosta: 
Wymieniamy się dobrami używając SYMBOLICZNYCH "papierków", które nazywamy pieniądzem. 
 
(Prawdziwą wartość mają więc dobra (stąd dobrobyt, synonim bogactwa) a pieniądz jest jedynie umownym symbolem, który symbolizuje tą prawdziwą wartość dobrobytu – ale sam w sobie nie ma wartości.)
 
Jest jeszcze zasada bardziej pierwotna, powiedziałbym "przed rynkowa" (bo obowiązuje RÓWNIEŻ wtedy kiedy nie ma "rynku" – czyli symbolu w postaci pieniądza), która brzmi:
Im więcej osób chce "czegoś" – tym to „coś” jest więcej warte.
 
Z tych dwóch zasad, które definiują rynek, wynikają pewne „naturalne procesy rynkowe” – nie dlatego, że rynek „jest elastyczny” albo ma „niewidzialną rękę” – ani nie dlatego, że ktoś (państwo, rząd) go tak wyregulował – tylko dlatego, że „rynek” TO SĄ te „naturalne procesy.” 
Inaczej mówiąc to właśnie DZIAŁANIE TYCH ZASAD nazywamy RYNKIEM.
 
Zwiększenie dostępnego dobrobytu nazywamy wzrostem gospodarczym. Dobrobyt powstaje z pracy, a wzrost gospodarczy (czyli to, że dobrobyt powstaje coraz szybciej) zawdzięczamy głównie postępowi i rozwojowi technologicznemu, bo dzięki niemu praca jest efektywniejsza. (czyli z takiej samej ilości pracy mamy coraz więcej dobrobytu) Więcej dobrobytu oznacza więcej dóbr lub coraz lepsze dobra.
 
To są podstawy: jasne, proste i piękne (bo naturalne). 
I teraz zaczynają się komplikacje…
 
Mała dygresja:
Nie wiem kto to wymyślił ale przejęte jest chyba na świecie, że ważną kwestią jest to, jak równoważyć wzrost gospodarczy po stronie ilości pieniądza w obiegu. A nawet jeśli nie przyjęte – to praktyka pokazuje, że „świat tak uważa”. Mówię tu o emisji pieniądza przez państwa, o kreowaniu pieniądza przez banki, o operacjach finansowych na wielką skalę, o tzw. „rynkach finansowych”, o całym świecie wielkiej finansjery, który zajmuje się „kreatywną księgowością” na naszą zgubę. W wyniku tej działalności mamy INFLACJĘ, czyli spadek siły nabywczej pieniądza w czasie. 
A żeby było śmieszniej, to dzięki inflacji cały system bankowo-finansowy ma powód, żeby w ogóle istnieć – co oddaje znane wszystkim powiedzenie, że „pieniądz musi pracować” (bo jak leży u nas w kieszeni to się marnuje, tzn. traci na wartości)

…Ale czy faktycznie MUSI?  …a czy w ogóle MOŻE?!
A może to nie praca tylko takie sztuczki, księgowe czary-mary na cyferkach i papierkach, z których jedyne co można stworzyć to pusty pieniądz bez pokrycia? (umowny SYMBOL wartości a nie rzeczywista wartość) A może dlatego mamy dzisiaj kryzys…
To koniec dygresji.
 
Ale po co w takim razie komplikować te proste i jasne podstawy od których zaczęliśmy?
 
A CO BY SIĘ STAŁO GDYBY NIE RÓWNOWAŻYĆ WZROSTU GOSPODARCZEGO EMISJĄ PIENIĄDZA?
Innymi słowy, gdyby pieniądza w obiegu było za rok tyle ile jest dzisiaj. To jak objawiłby się wzrost gospodarczy czyli zwiększenie dobrobytu?
 
Oczywiście wzrostem siły nabywczej pieniądza – czyli DEFLACJĄ (która jest przeciwieństwem inflacji).
(szerzej o tym tu: http://freedom.nowyekran.pl/post/31305,im-wiecej-zarabiamy-tym-jestesmy-biedniejsi  )
 
Deflacja oznacza w praktyce, że ceny spadają – czyli, że za te same pieniądze można kupić z czasem coraz więcej.
 
FENOMEN DEFLACJI polega na tym, że jest ona naturalnym, najprostszym i bezobsługowym sposobem sprawiedliwego podziału wzrostu gospodarczego.
 
Deflacja jest ślepa na to kto ile zarabia, na przynależność partyjną, na wyznanie, na to kto ile ma czy jakim jest człowiekiem.
Każdy odczuwa negatywne skutki inflacji, jako rosnące ceny  – i każdy odczuje pozytywne skutki deflacji, jako coraz niższe ceny.
 
Mało tego – zauważmy pozostałe skutki:
Obecny system finansowo, bankowy – PRZESTAJE BYĆ NAM NIEZBĘDNY. 
Pieniądz już nie „musi pracować” – bo może „leżeć odłogiem” u mnie w kieszeni, a i tak z upływem czasu zyskuje na wartości.
A ten zysk wartości bierze się z naszej (ludzkiej) pracy, którą przyczyniamy się do wzrostu gospodarczego.
To kompletnie odwraca nasze role (w relacjach człowiek – bank) – to banki muszą zabiegać o nas i nam płacić, żeby mogły „potrzymać” nasze pieniądze – bo bez nich, bez banków – my i tak zyskamy dzięki deflacji – a banki bez nas – bez naszych pieniędzy, będą tracić.
Czujecie to, Przyjaciele?
 
Dzisiaj inflacja powoduje, że wszyscy tracimy. Płacimy (dosłownie, poprzez wyższe ceny) za to, żeby grupka finansistów mogła naszym kosztem „wydrukować” sobie kolejne miliardy. Tym samym różnica między bogatymi a biednymi stale się powiększa.
Przy deflacji takie zjawisko W OGÓLE nie występuje. Wszyscy zyskujemy, ale nie kosztem innych – tylko dzięki wypracowanemu wzrostowi gospodarczemu.
 
Nie wierzycie? Rozejrzyjcie się dookoła. Dowody są wszędzie. 
Jest np. branża, która rozwija się w takim tempie, że inflacja za nią nie nadąża. Przyrost dobrobytu jest tak duży, że efektywnie występuje tam deflacja (na tle średniej inflacji w całej gospodarce) – mam na myśli sprzęt komputerowy. TANIEJE prawie z dnia na dzień!
 
Tak właśnie odczuwalny jest NIEREGULOWANY i NIESKRĘPOWANY wzrost gospodarczy. 
 
A przecież sprzęt komputerowy to nie jest nasz rodzimy przemysł – zatem międzynarodowe powiązania i zależności, kursy walut, itp. itd. nie zmieniają faktu, że TAK DZIAŁA RYNEK.
Chciałbym abyśmy zrozumieli, że tak może być ze wszystkim! Wystarczy zdać sobie z tego sprawę i przestać „drukować” pieniądze.
 
Notka się rozrosła, więc podzielę ją w tym miejscu.
Ciąg dalszy tutaj: Istnieje podatek doskonały – fenomen inflacji
 
 
PS.
To nie jest moja wiedza ani odkrycie „Ameryki”, są to logiczne wnioski, które wyciągam przez ostatnie kilka dni z prostych, podstawowych założeń i obserwacji. Wcześniej po prostu nie zawracałem sobie tym nigdy głowy aż tak szczegółowo. Jak większość chyba i może dlatego wcześniej na to nie wpadliśmy…
 
Jakkolwiek absurdalnie by to nie brzmiało to wiem na pewno jedno: 
każde wielkie odkrycie miało taki sam początek: ktoś zauważał coś, czego większość nie widziała. Powtarzając to co wiemy z książek, ze szkoły, itp. – mówimy być może rzeczy mądre – ale już ZNANE, nic nowego.
 
Prawdziwe odkrycie może – nie musi – ale może wyniknąć tylko z myśli z pozoru niedorzecznej, tzn. takiej, którą większość uważa za absurdalną.
 
PS2. Oryginalna historia dwóch prosiaków i konia – komentarz od "ad 1)"  –  freedom.nowyekran.pl/post/31305,im-wiecej-zarabiamy-tym-jestesmy-biedniejsi#comment_261001
        

Co to jest pieniądz? <<  prev  ||  next  >> Istnieje podatek doskonały

 
0

Freedom http://freedom.noweblogi.pl

Wyłącz tv - włącz myślenie.

127 publikacje
6 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758