Władza deprawuje, wie to każdy kto wykazuje śladowe nawet zainteresowanie historią, splot okoliczności, słabość przeciwników lub szczęście skutkujące trwającymi za długo rządami zawsze prowadzą do tego samego, pychy…
Wszyscy w zależności od poglądów mamy swoje zdanie na temat Donalda Tuska. Dla jednych to mąż stanu, skutecznie prowadzący Polskę przez kryzys, dla innych mały piłkarzyk na sprężynce odginany przez paluszek Angeli Merkel. Można chyba pominąć młodzieńcze uniesienia i gombrowiczowskie „polskość to nienormalność” bo takie są prawa czasów chmurnych i durnych. Każdy ma w szufladzie rzeczy których się wstydzi i o których chce zapomnieć. Naprawdę ważny jest początek lat90tych, partia drobnych dorobkiewiczów i udział w nocnej zmianie. Tusk nie był wówczas znany z wielkich pomysłów i ciężkiej pracy, ot, pragnący spokoju leniwiec, pewnie mu imponowało poklepywanie przez spiżowe autorytety III RP, może uznał, że to dobra droga do kariery – jeśli tak myślał to się nie pomylił. Utworzenie Platformy Obywatelskiej nie było znaczącą cezurą i mniejsza o to czy partia ta powstała z czy bez udziału Gromosława lub innego …sława. Jednak pomiędzy liberałem dążącym do radykalnej deregulacji życia gospodarczego i społecznego, a twórcą Palikota i Niesiołowskiego nie ma prostego przełożenia. Wtedy według mnie powstała pierwsza rysa. Nie mogę wyobrazić sobie jak ktoś kto miłuje wolność i prawo do wyboru stylu życia i pracy może stać się osobą świadomie tworzącą medialny monopol, rozbudowującą biurokrację i układy korporacyjne, promującą oligarchiczny system polityczno-gospodarczy. Za jego rządów młodzi ludzie za najbardziej pożądany model kariery uznali pracę w administracji! Tusk świadomie niszczył autorytet polskiego prezydenta, od ciężkich oskarżeń o szkodzenie na szczytach unijnych do żenujących wyskoków Arabskiego czy Palikota.
Tusk nie był i nie jest dla mnie pozytywnym bohaterem ale z mniejszą lub większą dozą tolerancji był po prostu politycznym przeciwnikiem, człowiekiem który w zasadzie dąży do celu jakim jest dobro Polski metodami z którymi się nie zgadzam ale które ma prawo stosować jako osoba która wygrała wybory. Vox popluli vox dei… Tak było do10 kwietnia2010 r. Czy tego chcemy czy nie Donald Tusk na nasze życie ma wpływ większy niż ktokolwiek przed nim od1989 r. Decyzje które teraz podejmuje wpłyną na życie naszych dzieci i przyszłość Polski i naszych małych ojczyzn. I nie ma znaczenia czy postrzegamy go jako bohatera czy zdrajcę. Jest jednak coś co nie daje mi spokoju, właśnie ta rysa, granica z10 kwietnia, być może mylę się ale dla mnie Tusk sprzed tej daty i po niej to dwie różne osoby. I nie sugerują tu, że jest jakimś mandżurskim kandydatem, nie trafia do mnie również infatilizacja Tuska, jako piłkarzyka w krótkich spodenkach, albo współczesne wcielenie Nikodema Dyzmy. Moje zainteresowanie przywódcami szczególnie tymi z którymi nie chcielibyśmy spędzić wakacji, każe wzmóc czujność gdy przywódca taki jest traktowany jak ograniczony dureń bez wyobraźni, takie spłycanie najwięcej szkody wyrządza nie despocie ale jego przeciwnikom, bo skoro on był idiotą to kim są ci których pokonał?
Władza deprawuje, wie to każdy kto wykazuje śladowe nawet zainteresowanie historią, splot okoliczności, słabość przeciwników lub szczęście skutkujące trwającymi za długo rządami zawsze prowadzą do tego samego, pychy, samouwielbienia a w końcu do identyfikacji siebie z państwem, królestwem, dobrem wspólnym. Nikt nie jest odporny na pochwały, lizusostwo i władzę dzielenia i dawania. Problem z Tuskiem polega na tym że jego zachowanie dla mnie przynajmniej nie wynika z miłości do władzy czy braku krytycyzmu. Być może taki by się stał gdyby nie10 kwietnia. Po tej dacie Tusk się zmienił. Wciąż starał się być fajny, ale to już był fajność ciężka, wymuszona, ja postrzegałem to jak grę, wchodzenie w dawną rolę, niczym aktor po50tce próbujący grać dwudziestolatka.
Nie jest możliwe by Tusk nie dostrzegał jak jest postrzegany przez wielu Polaków, a mimo to pogrąża się dalej w coraz trudniejszym do rozwiązania uścisku „przyjaźni” polsko – niemieckiej. Wiejski kundel po kiju spadającym na kark nabiera wiedzy na całe życie, ile takich kijów spadło na nasze karki ze strony Rosji w ostatnich latach a po10 kwietnia w szczególności, jednak nasz rząd nadal niczego się nie nauczył. Donald Tusk zachowuje się jak osoba która nie ma wyjścia, jakby wszystko co robi zostało zapisane w jakimś scenariuszu. Czy pojedzie na szczyt do Brukseli czy wypowie się w Polsce, nie ma zaskoczenia. Może jestem mało obeznany ale jeśli poglądy przywódcy jakiegoś państwa są tak dobrze znane to państwo to ma małe szanse na odegranie jakiejkolwiek roli poza tłem dla prawdziwych graczy. Tusk to też rozumie ale z jakichś przyczyn nie próbuje zmienić.
Te dwie rysy na obrazie Tuska są bardzo widoczne, widać ich skutki, widać zmianę. Co było ich przyczyną, kto lub co wpłynęło na takie a nie inne zachowanie polskiego premiera a przede wszystkim kto lub co nie pozwala mu na wyrwanie się z tego kręgu. Nie może? Nie potrafi? Nie chce?