Spekulacje przedwyborcze w sprawie powyborczego łądu.
Kampania wyborcza rozpoczęta, ze wszystkich stron konwencje, spotkania, medialne ataki polityków i samych mediów. Elita już rozpoczyna podpisywanie się na „listach poparcia” dla wiadomej partii. „Moralne autorytety” już starają się przypisać coraz to brutalniejsze i coraz bardziej tyraniczne i gnębiące zwykłych ludzi ideologie. Tak więc, również sezon spekulacji przedwyborczych rozpoczęty. A i ja obojętny wobec tych pomysłowych niekiedy i całkiem błyskotliwych tworów w stylu plitical fiction, nie pozostanę.
A tu spekulować można całymi godzinami, czy dniami, bo wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie. Nagłe zmiany miejsc, transfery, kłótnie partyjne, patetyczne konwencje, na których powtarzane są populistyczne hasełka o silnej Polsce, która nawet przejezdna nie jest i do terminu ostatecznego sądu nad sprawnością państwa, nie będzie. Te wszystkie ruchy na scenie politycznej mogą całkowicie zmieniać samych spekulantów, jak i ich spekulacje. Mnie zmieniła ta ostatnia konwencja PO. Wydarzyło się tam na tyle dużo, że spokojnie można mówić o punkcie zwrotnym, na pewno w moim postrzeganiu Polski.
Żeby dobrze ją ocenić trzeba wyciągnąć najważniejsze sprawy i słowa spośród tej demagogii i uświetniania narcyzmu i braku autokrytyki, podzięk i hymnów pochwalnych. Tak więc kluczowe są tutaj słowa Tuska o klękaniu przed kościołem i księdzem. Taki objaw antyklerykalizmu jest mocnym wejściem w nowa politykę Platformy i dobitnym okazaniem przesunięcia w lewo. Drugim takowym pokazem lewicowości jest udział w tej szopce na Ergo Arenie Joanny Kluzik-Rostkowskiej. Jako przedstawicielka lewicowych poglądów zakotwiczyła, wraz z cwaniaczkiem Arłukowiczem platformerski okręt obok SLD. To zmienia całkowicie spekulacje zarówno moje, jak i być może wielu innych publicystów i blogerów.
Pisałem ostatnio o supermarkecie Platformy, czyli partii, która reprezentuje wszystkie możliwe poglądy. Ale po dłuższym zastanowieniu i ochłonięciu po tym jak konwencja i podróż w pociągu wprawiła mnie w dobry nastrój (nie, nie jechałem, to tylko takie nawiązanie), musze stwierdzić, że szykuje się precedens. Platforma, robi miejsce PJN-owi na scenie politycznej. To jest niepodważalny fakt. Robi to przypadkowo rzecz jasna, bo przecież ich duma i rządza hegemonii politycznej jest o wiele silniejsza. Jest to wynikiem planu ich krnąbrnych, interesanckich charakterów. „Ich” to dużo powiedziane, raczej jest to wymysł Tuska, który żyjąc w świecie równoległym, gdzie Polska jest świetnie prosperującym państwem, gdzie Polacy są szczęśliwi i mają gdzie jeździć samochodami, ma czasami przebłyski geniuszu, dzięki, któremu osiągnął to co osiągnął. Ten geniusz znów przemówił i podpowiedział Tuskowi o przesunięciu Platformy na lewo. Co wbrew pozorom może przynieść im spokojną kampanię parlamentarną i spokojną przyszłość – przyniesie im koalicję.
Koalicja z SLD jest możliwa bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Kiedy Tusk zrobi to co zwykle, czyli skieruje swój chytry umysł i niebanalny geniusz na swoje interesy i utrzymanie władzy, jest w stanie obmyślić plan doskonały. Może nie siedzę w głowie premiera, ale wszystko na tą koalicją wskazuje. Ściągnął lewicowców z PJN, SLD, SDPL. Jego słowa brzmiące groźnie antyklerykalnie również przesuwają Platformę na lewo. Także zezwolenie na małżeństwa „homo-” jest upodabnianiem się do SLD. Można w tym oczywiście widzieć chęć odebrania lewicowego elektoratu, ale wydaje mi się, że chodzi o przybliżenie się poglądowo do SLD, by wspólnym aspektem ich jestestwa nie była tylko nienawiść do PiS. Oczywiście to założenie może być niedopracowane, bo poglądy Platformy jeśli w ogóle są, to głęboko schowane pod płaszczem nienawiści i propagandy. To jak teraz Tusk hucznie wypowiada się w różnych sprawach poglądem czy ideą nazwać nie można, są to raczej populistyczne hasełka oraz najważniejsze i najbardziej widoczne dla ograniczonego czytelnika Wyborczej punkty z założeń SLD i lewicowych partii.
Więc po wygranych wyborach przez Platformę, Tusk rozporządza wejście w koalicję z SLD i rządzą państwem kolejne cztery lata. Może to być zbawienne dla opinii publicznej, bo oswobodzi się ona z więzów populizmu, demagogii i mydlenia oczu, państwo upadnie jeszcze bardziej, dotknie nas kryzys – z opóźnieniem i jakby przeszedł przez pudło rezonansowe – dróg nie będzie, drożyzna wzrośnie. Wszyscy może poznają jaka jest prawda o Platformie i SLD.
Ale PO sunąc w stronę związków homoseksualnych, robi miejsce PJN-owi, który dzięki temu ruchowi tworzy się centroprawicą, za jaką u początków PO było powszechnie uznawane. Po wyborach w 2005 roku Platforma była automatycznym i oczywistym koalicjantem PiS, teraz to miejsce zajmuje PJN.
Przemawiają za tym dwa aspekty, być może przypadkowe, lub w swej misterności i złożoności do przypadku bliźniaczo podobne. W PJN zaraz po dezercji ze służby w PiS znajdowali się krwiożerczo PiS-u nienawidzący politycy – Libicki, Kluzik-Rostkowska i wciąż tam egzystujący Kamiński. Pani JKR nawet zapowiedziała, że ta cała szopka jest tylko po to by osłabić PiS i nie doprowadzić do rządów Kaczyńskiego. Właściwie to podobała mi się ślepa szczerość Kluzikowej, a może po prostu śmieszyła mnie ta jej głupota, taka poczciwość zwyczajna. Teraz gdy w histerii przed niebyciem w centrum uwagi, odeszła z PJN-u, a jej obowiązki w demokratyczny sposób przejął Kowal, który jako jeden z najmniej atakujących PiS polityków PJN, może być dobrym koalicjantem. Przesunięcie się PO na lewo, daje pole do popisu Kowalowi, który doprowadzając do wyrzucenia, albo wyciszenia Kamińskiego mógłby wkupić się w łaski Kaczyńskiego. Zdobycie jednak dużego elektoratu, który pozwoliłby utworzyć z PiS koalicję, przy ok.30% udziale PiS-u, jest bardzo trudnym zadaniem i wymaga kontenerów energii i godzin pracy. Gdyby Kowal zechciał wziąć się do roboty może coś by z tego było.
Jednakże wszystko opisane wyżej to tylko potencjalne wydarzenia, które mogą choć nie muszą być związane z rzeczywistym biegiem przyszłopaździernikowych wyborów polityków. A wybory są zależne od wielu czynników, głównie od korzyści jakie ze sobą niosą poszczególne decyzje. PO chce oczywiście dalej rządzić, chce utrzymać jeszcze ten cały kosmiczny układ i jeszcze przez cztery lata nachapać się kosztem państwa. Do tego dołączyłoby SLD, które potrzebuje władzy i sukcesów, by podnieść się na duchu i prawdopodobnie wielbić ukrycie postkomunę. PiS chce rządzić i pokazać, że społeczeństwo nie jest omamione PO-wską propagandą sukcesu medialnego. PJN, cóż, oni chcą być partią.
Wszystko to jest tak nie pewne, że czasami nie warto spekulować. Ja starałem się przybliżyć moje przewidywania, które mogą być błędne, bo jest to tylko jedna z wielu możliwości. Dwie koalicję? Pod wpływem chwili, pod wpływem ostatnich wydarzeń na scenie politycznej są bardzo możliwe.
Obywatel swiata w Polsce, obywatel Polski na swiecie. - w mysl felietonu B.Prusa