Bez kategorii
Like

Dwie drogi

23/10/2011
366 Wyświetlenia
0 Komentarze
14 minut czytania
no-cover

W krytycznych momentach dziejowych otwierają się zwykle przed Polakami dwie drogi

0


 W krytycznych momentach dziejowych otwierają się zwykle przed Polakami dwie drogi, tak to przeważnie opisują, poeci, eseiści, historycy i dziennikarze. Dróg może być oczywiście więcej, ale przyjmijmy, że są tylko dwie. Żadna z nich nie jest ani szczególnie dobra, ani szczególnie zła. Obydwie mają jakieś zalety, ale czyha na nich także mnóstwo niebezpieczeństw. Kłopot tkwi w tym, że trzeba dokonać wyboru i podejmować jakieś działania idąc po jednej z dróg. Tego zwykle nie dostaje i każdy wybór w krótkiej perspektywie kończy się klęską. Nazywamy to dziejowym fatum. Nie jest to żadne fatum, ale wprost kalectwo wynikające z zaniechań, złego oszacowania wagi informacji, z tchórzostwa i lenistwa.

 

Najpiękniej dylemat dwóch dróg opisał Paweł Jasienica w swoim wielkim eseju o Postaniu Styczniowym, zatytułowanym „Dwie drogi” właśnie. Bardzo mocno polecam wszystkim tę książkę. Jasienica pisze o tym w jaki sposób frakcja Czerwonych chciała rozegrać politycznie powstanie, w jaki sposób sama została rozegrana przez tak zwanych Białych, w jaki sposób zamordowano przywódcę czerwonych i jakie były tego konsekwencje. Nie pisze tylko Jasienica o tym jak prawdziwi czerwoni, czyli komuniści w PRL wykorzystywali mit Powstania do swojej propagandy. No, ale powód tego zaniechania jest chyba oczywisty.

 

Teraz kilka szczegółów dla zanudzenia czytelnika uwielbiającego ważne, bieżące tematy z Cymańskim w roli głównej. Oto nazywany radykalnym, powstańczy rząd, którego premierem jest 23-letni Stefan Bobrowski, wuj przyszłego pisarza Josepha Conrada, uwłaszcza chłopów w Królestwie, stawiając tym samym najjaśniejszego pana cesarza Aleksandra II w sytuacji dwuznacznej i zmuszając go do podobnych deklaracji i obietnic. Rosja bowiem jest jak wielki sagan z wrzątkiem, przykryty ciężką pokrywą, pod którym ogień buzuje jak sto diabłów. Wybuch może nastąpić w każdej chwili. Car zdając sobie sprawę z sytuacji obiecuje Powstańcom – radykałom, zaznaczam – amnestię, byle tylko zaprzestali walki. Obiecuje też różne koncesje na rzecz włościan i polityczne ustępstwa. Bobrowski jest gotów na przyjęcie tej propozycji, bo to uchroniłoby kraj przed rozlewem krwi i wyniszczającą wojną. Jest wiosna roku 1864. Do akcji jednak wkracza frakcja tak zwanych Białych, która w podręcznikach historii nazywana jest ugodową. Są to ludzie tak jak Bobrowski pochodzenia ziemiańskiego, ale dużo gorzej wyedukowani politycznie. Biorą oni na serio zachęcające uśmiechy cesarza Napoleona III i decydują, że Powstanie ma być kontynuowane. Żeby mogło być kontynuowane trzeba zmienić rząd. Tego zaś zamienić się nie da bez kroków drastycznych. Bobrowskiego więc wrabia się w pojedynek i zabija. To łatwe, Stefan Bobrowski był krótkowidzem. Nie potrafił strzelać, książki czytał trzymając je tuż przy nosie. Zabicie go było więc łatwe. Frakcja ugodowa, zwana Białymi, odrzuca propozycję amnestii rozpętuje się wojna partyzancka na całego, zakończona wywózkami, konfiskatami, degradacją Królestwa do roli Prywislińskiego Kraju. Nie pierwszy to raz kiedy, nic nie znaczące obietnice z Zachodu doprowadziły kraj do katastrofy. Nie pierwszy to raz, kiedy niezorientowani w sytuacji i nie doinformowani idioci rzucili na polityczną szalę życie tysięcy, traktując wojnę jako polityczną demonstrację. Pierwszy raz miał miejsce na początku lat dziewięćdziesiątych XVIII wieku, trzeci zaś we wrześniu roku 1939.

 

W roku bieżącym nie mamy może aż tak dramatycznej konfiguracji politycznej, ale dwie drogi otwierają się wyraźnie i dobrze je widać. To znaczy było widać przed wyborami, bo teraz jedna z nich została zablokowana na zawsze. Oto PiS przegrał wybory. Przegrał je z kretesem w czym utwierdza mnie tytuł w „Dzienniku” gdzie dyktator Kadafi zestawiony jest z „dyktatorem” Kaczyńskim. Przekonuje mnie o tym awantura o krzyż w Sejmie i histeryczna, wręcz wzorowa reakcja na tę hucpę wielu kolegów blogerów, którzy czują silny przymus wyjęzyczenia się na każdy temat podrzucony przez Palikota. Przekonuje mnie o tym Tadeusz Cymański i jego błyskotliwe wypowiedzi. A najbardziej przekonuje mnie o tym list pana Libickiego, który otwartym tekstem, tak jak to przewidziałem na początku tygodnia, składa posłom PiS propozycję przejścia do PO. Nie czyni tego przecież we własnym imieniu, to dość oczywiste. O ile dawniej w PiS mówiono coś o wściekłych atakach PO, o tyle teraz biją się tam tylko w piersi i tłumaczą. Bardzo panów przepraszam, ale kiedy 23 letni premier powstańczego rządu, rządu z którego wszyscy się śmiali, bo działał w konspiracji, kilku jego członków było opłacanych przez Ochranę, rządu, który nie miał armii, a jedyną siłą jaką mógł zademonstrować byli uzbrojeni w sztylety zamachowcy, no więc kiedy ten młody człowiek z pieczątką, w okularach na nosie, bez żadnego zaplecza, chciał postawić w sytuacji politycznie złej największego tyrana na planecie Ziemia, to wydał akt uwłaszczeniowy. Tyran zaś, który podobnie jak jego przeciwnik był obeznany z realiami, odpowiedział stosownie i zadowalająco. Wtrącili się jednak w całą sprawę „życzliwi” i wyszło jak wyszło.

 

PiS twierdzi, że ma zaplecze, opiera się do tego na dwóch „pożyczonych” strukturach – Klubach Gazety Polskiej i Rodzinach Radia Maryja, ma tysiące działaczy, nie musi do nikogo strzelać, ani wysyłać na ulicę ludzi ze sztyletami. I w tych warunkach podstawową troską PiS jest zmiana wizerunku medialnego? Teraz?! Trzeba to było robić przed wyborami, a nie teraz. Trzeba było wpłynąć na Sakiewicza, żeby nie pisał o wojnie i o zamordowaniu prezydenta, bo w świetle przytoczonego przez mnie przykładu stawia to pana redaktora w mocno nieciekawym świetle. I nic tu nie pomoże napis „wróg ludu” umieszczony pod zdjęciem. Czasy kabotynów właśnie bowiem mijają.

 

PiS zmienia wizerunek nie mając na ten wizerunek żadnego wpływu. To media dorabiają PiS gębę i to one decydują o tym jak ludzie postrzegają partię. PiS jest dziś jak wielka gruda galarety, w którą stacje telewizyjne powtykały elektrody. Kiedy włączają prąd, galareta się trzęsie. I jeszcze wydaje się jej, że czyni tak bo sama tego chce. Komunikat o zmianie wizerunku uważam za idiotyczny. Nie można – mając do dyspozycji jedną słabą gazetę i kościelną telewizję mówić o zmianie wizerunku. Nie można mówić o tym w ogóle, bo to jest po prostu taktyczny błąd. PiS nie zmieni swojego wizerunku także z tego względu, że wymagałby to zmiany działaczy. Przede wszystkim zaś wymagałoby to zmiany innej niż deklarowana. Jak partia konserwatywna, spokojna i otwarta dla wszystkich, którzy mają podobne poglądy PiS winien się przedstawiać przed wyborami. Nie byłoby to pewnie łatwe, ale nic dziś i w przyszłości nie będzie łatwe. Działaczom jednak wydawało się, że Smoleńsk wygra wybory. Zakładam, nieszczerze wobec samego siebie, że stało się tak przez głupotę i polityczne chciejstwo tych panów. Nie z innych powodów.

 

Pora na radykalizm jest dziś właśnie. Dziś Sakiewicz powinien robić wywiad z Rymkiewiczem. Tymczasem w GP Codziennie piszą dziś o Palikocie i jego wyczynach, oraz o tym, ze tenże Palikot pogrzebał lewicę. On pogrzebał PiS proszę panów bo do tego został właśnie przeznaczony. Dziś trzeba odpowiedzieć na insynuację „Dziennika”, na list Libickiego, na Cymańskiego. Trzeba to robić dziś, bo takie rzeczy będą się powtarzać codziennie, aż do całkowitego unicestwienia PiS. Do polemik i walki politycznej służy właśnie gazeta. Niestety gazeta ta jest słaba i słabość ta nie wynika z przyczyn którymi próbuje nas kokietować naczelny. Wynika ona z tego, że tak po prostu ktoś żałuje pieniędzy na uczciwe materiały, sensacje zaś robi się z wrzutek, takich jak ten film o Wałęsie. Kogo u diabła obchodzi dziś co powiedział Wałęsa milicjantom w 1990 roku? No kogo? Tuż po wyborach? Gdzie plany, gdzie analizy, gdzie program, gdzie polemiki, gdzie wywiady. Nie ma. Dlaczego?

 

PiS i utożsamiana z partią gazeta będą teraz łagodnieć, a jedyny agresywny ton nadawać będą publikowanym tam materiałów właśnie jakieś odgrzewane kotlety. Będą one ujawniane po to, by tak zwany twardy elektorat nie zapomniał po co chodzi do wyborów.

 

PiS nie mając w mediach wpływu absolutnie udaje, że może zmieniać swój wizerunek. Nie macie panowie nawet pojęcia co to znaczy zmiana wizerunku i jak się to robi. Nie macie zaplecza, nie macie żadnego narzędzia. Macie za to działaczy i możliwości ich zdyscyplinowania. Możecie zmienić struktury terenowe. Możecie zbudować nowe struktury w oparciu o sympatyzujące z wami organizacje. Możecie promować idee bezpośrednio na spotkaniach z ludźmi, którzy was popierają. Dlaczego tego nie robicie? Dlaczego liczycie na media, które was kiwają i robią w Karola? Możecie wyjaśnić to wyborcom, którzy oddali na was swój, jakże ważny głos? Chcecie przegrać? Jeśli tak to nie zawracajcie nam głowy.

 

Wszystkich oczywiście zapraszam na stronę www.coryllus.pl i zachęcam do zakupienia moich książek: „Baśń jak niedźwiedź”, 'Dzieci peerelu”, „Atrapia”. Polecam także książkę Toyaha „O siedmiokilogramowym liściu” oraz tomik wierszy Ojca Antoniego Rachmajdy pod tytułem „Pustelnik północnego ogrodu”.

0

coryllus

swiatlo szelesci, zmawiaja sie liscie na basn co lasem jak niedzwiedz sie toczy

510 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758