Kiedy w Święta Wielkiej Nocy MATKA zaproponowała mi przeczytanie listów Stępowskiego i Giedroycia znalazłem dwa ciekawe z kwietnia 1954 roku… Książka miała „oderwać mnie!” od internetu :), a zachęciła do PRZEPISANIA :)))
Berno, 17 kwietnia 1954
Kochany Panie Jerzy,
Odsyłam list Żukrowskiego.Dostałem dwa numery "Życia
Warszawy", gdzie widziałem fragmenty relacji jego
z Wietnamu. W głównych zarysach jest zgodna z tym co
słyszałem o tym ze źródeł niekomunistycznych.
Ciekawy jestem, jak się do tej relacji odniosą Francuzi,
bo narażą się na represje w Polsce, a przywiązują, być
może niesłusznie, wielką wagę do tak zwanej ekspansji
kulturalnej. Komuniści francuscy zechcą zapewne
wydać tę książkę w Paryżu, co w tej chwili byłoby
bardzo na rękę Bidault. Być może więc rząd ułoży się
jakoś z partią. Przypominam sobie następujący precedens.
Kiedy w 1921 profesor Pokrowskij ogłosił pierwszy tom
dokumentów z archiwum rosyjskiego Ministerstwa Spraw
Zagranicznych, dotyczący stosunków rosyjsko-francuskich
(str. 222)
do 1914,Francja zażądała zakazania dalszej publikacji
dokumentów i zrobiła z tego warunek uznania rządu
sowieckiego. Drugi tom Pokrowskirgo był już w druku.
Nasze poselstwo przesłało jego część w korekcie do
Warszawy, gdzie przechowywano ją w archiwum MSZ.
Tom ten nie ukazał się już w druku. W tej chwili nowa grupa
misjonarzy francuskich wybiera się do Polski – z gazet nie widać
w jakim celu – być może więc otrzyma polecenie ułożenia się
z rządem polskim w celu zakazania dalszego druku
Żukrowskiego. Interwencje będą robione też w Moskwie,
dając tam zapewne okazję do zaznaczenia niezależności rządu
warszawskiego.
Z publikacji tej można oczekiwać raczej korzyści dla emigracji.
Być może rząd francuski wpadnie na pomysł odwzajemnienia się
Bierutowi przez popieranie publikacji emigracyjnych. W każdym
razie zostanie wrażenie, że Polacy, odpychani wciąż do Moskwy,
nauczyli się kąsać i mogą zrobić zamieszanie.
Gdyby można było radzić Żukrowskiemu, należałoby zwrócić mu
uwagę, że w formie książkowej powinien by skreślić wszystkie
inwektywy, zapalczywości i marksizmy, nadając swojej relacji
pozory spokojnego obiektywizmu, bo tylko w ten sposób będzie
mógł zrobić pewne wrazenie na Zachodzie i ewentualnie przynieść
jakąś ulgę ludności Wietnamu. Żukrowski jest bardzo
utalentowany i z fragmentów widzę, że relacja jego jest świetnie
napisana, co w tego rodzaju sprawach wiele znaczy. Musiałby
jednak wybronić swoją książkę od podlewania jej zbyt grubym
sosem reżymowym, który psuje większość polskich publikacji.
Aby się Panu odwzajemnić, posyłam w załączeniu dwa wyjątki
z listów z kraju. Jeden pochodzi z listu Z. Kalużyńskiego,
który niedawno ogłosił tom szkiców o teatrze farncuskim.
Tom ten zawiera wielką ilość wiadomości podlanych grubym
sosem reżymowym, nie pasującym wogle do potrawy.
Drugi wątek opisuje śmierć i pogrzeb Leona Schillera. Widać
w nim podzial na świat artystyczny reżymowy i nurt
podziemny literatury, z którego zrodziło się ostatnio kilka
książek zrodzonych – jak widać z tekstu – w atmosferze innej
niż ta, jaką znamyh z periodyków, zjazdów i innych
manifestacji oficjalnych.
(str. 223)
Listy te pochodzą od osób już częściowo
skompromitowanych i zagrożonych, proszę więc traktować
je z największą dyskrecją. Wzmocnienie cenzury listów lub
nawet zakaz korespondencji z Zachodem są zawsze aktualne.
Uważajmy, aby się do tego nie przyczynić.
W jednym z ostatnich listów z kraju znajduję wzmiankę,
że autor jego może w potrzebie zawsze przejżeć "Kulturę",
ale rzecz wymaga odeń zachodu.
Wycinek z artykułem Fejta chciałbym posłać pani M.D.
jako argument w sprawie "listów z kraju"; koresponduję
z nią nadal na ten temat.
Chciałbym teraz przejść do zagadnień ogólnych
stosunków z krajem. Mam teraz, jak Pan widzi, nieco
szerszą korespondencję z Warszawą i zdaję sobie lepiej
sprawę z wielu rzeczy, ktorych dawniej się tylko
domyślałem.
Chwilowe ulgi ze strony cenzury nie są zapewne wcale
wynikiem jakiegoś liberalizmu – chwalonego teraz na
Zachodzie – ale skutkiem faktu, że w Moskwie zaczęto
uważać Polaków za mniejwięcej lojalnych obywateli
bloku sowieckiego, zmuszonych do tego, być może,
głównie, z postępującego włączenia się Polski do
wschodniego bloku ekonomicznego. Rząd Bieruta
realizuje w tej chwili znane z okresu niepodległości
postulaty ekonomiczne, których wykonanie nie było
możliwe tak długo, jak [długo] Polska należała do
Europy Zachodniej. Ta ostatnia traktowała Polskę
jako rodzaj terenu kolonialnego powołanego do
dostarczania za bezcen produktów rolnych. Płace
robotników rolnych, wynoszące 50 do 100 groszy
na dzień, uważano na Zachodzie za wystarczające
dla Polaków. Ulgę ludności rolniczej mogło
przynieść pewne uprzemysłowienie kraju, ale na to
brakło własnych pieniędzy, USA i Anglia zaś
wolały odbudować przemysł niemiecki. Chroniczny
kryzys gospodarczy pogarszał się w miarę
przyrostu ludności, i w systemia Zachodu nie było
na to żadniego lekarstwa. Pracując w Banku
Rolnym, miałem do czynienia. O tworzeniu
w Polsce kołchozów słyszałem po raz pierwszy
nie od komunistów, ale na naradzie w Banku,
gdzie w braku innych perspekryw rozważano
najdziwniesze projekty. Odwracanie się Polski
od Zachodu nie jest zjawiskiem nowym
i odpowiada procesowi, jaki – dla tych samych
przyczyn – martwi teraz Amerykę Południową.
Dziś Polska zerwała się z tego łańcucha. Niesie
wprawdzie nowe łańcuchy, ale weszła na drogę
nową, mniej jasną w skutkach, lecz która
– zwłaszcza w porównaniu ztym, co było,
i z sytuacją kraju po okupacji niemieckiej –
musi wydawać się wielu bardziej obiecująca.
Zamiast bouder i rozpamiętywać błędy
przeszłości, spróbójmy uzyskać warunki,
w jakich sądzono nam żyćt. Tak myśli w tej
chwili znaczna część Polaków w kraju.
Manieryzm i slogany propagandy zaciemniają
tylko to proste rozumowanie.
Rok 1945 położył kres nadziejom na uwolnienie
przez państwa zachodnie i emigracja utraciła
sens polityczny. Odtąd jest tylko zjawiskiem
natury, zbiorowiskiem ludzi, którzy z różnych
przyczyn nie wrócili do kraju. To jest jasne dla
wszystkich mieszkańców Warszawy i Krakowa.
Moi korespondenci są wszyscy ustosunkowani
negatywnie do "orientacji" i polityki emigracyjnej,
jednocześnie zaś ciekawi publikacji literackich
emigrantów. Przyczyny tego są też jasne.
Literaturze przypisywano zawsze w Europie
Wschodniej niezwykłe znaczenie i cenzura
sprzyja przecenianiu literatury, kiedy rząd tak
się jej obawia, chociaż nie wiadomo dobrze
dlaczego. Na emigracji literatura korzysta
z pewnych swobód, i wszyscy czegoś się
po niej spodziewają.
c.d.n.
-"Niesforne Dziecię Gutenberga"