Bez kategorii
Like

DWA LISTY… Jerzy Stempowski – Jerzy Giedroyć!

26/04/2011
383 Wyświetlenia
0 Komentarze
10 minut czytania
no-cover

Kiedy w Święta Wielkiej Nocy MATKA zaproponowała mi przeczytanie listów Stępowskiego i Giedroycia znalazłem dwa ciekawe z kwietnia 1954 roku… Książka miała „oderwać mnie!” od internetu :), a zachęciła do PRZEPISANIA :)))

0


                                                          Berno, 17 kwietnia 1954

Kochany Panie Jerzy,

Odsyłam list Żukrowskiego.Dostałem dwa numery "Życia

Warszawy", gdzie widziałem fragmenty relacji jego

z Wietnamu. W głównych zarysach jest zgodna  z tym co

słyszałem o tym ze źródeł niekomunistycznych.

Ciekawy jestem, jak się do tej relacji odniosą Francuzi,

bo narażą się na represje w Polsce, a przywiązują, być

może niesłusznie, wielką wagę do tak zwanej ekspansji

kulturalnej. Komuniści francuscy zechcą  zapewne

wydać tę książkę w Paryżu, co w tej chwili byłoby

bardzo na rękę Bidault. Być może więc rząd ułoży się

jakoś z partią. Przypominam sobie następujący precedens.

Kiedy w 1921 profesor Pokrowskij ogłosił pierwszy tom

dokumentów z archiwum rosyjskiego Ministerstwa Spraw

Zagranicznych, dotyczący stosunków rosyjsko-francuskich

(str. 222)

do 1914,Francja zażądała zakazania dalszej publikacji

dokumentów i zrobiła z tego warunek uznania rządu

sowieckiego. Drugi tom Pokrowskirgo  był już w druku.

Nasze poselstwo przesłało jego część w korekcie do

Warszawy, gdzie przechowywano ją w archiwum MSZ.

Tom ten nie  ukazał się już w druku. W tej chwili nowa grupa

misjonarzy francuskich  wybiera się do Polski – z gazet nie widać

w jakim celu – być może więc  otrzyma polecenie ułożenia się

z rządem polskim w celu zakazania  dalszego druku

Żukrowskiego.  Interwencje będą robione też w Moskwie, 

dając tam zapewne  okazję do zaznaczenia niezależności rządu 

warszawskiego.

Z publikacji tej można oczekiwać raczej korzyści dla emigracji.

Być  może rząd francuski wpadnie na pomysł odwzajemnienia się

Bierutowi  przez popieranie publikacji emigracyjnych. W każdym

razie zostanie  wrażenie, że Polacy, odpychani wciąż do Moskwy,

nauczyli się kąsać  i mogą zrobić zamieszanie.

Gdyby można było radzić Żukrowskiemu, należałoby zwrócić mu

uwagę, że w formie książkowej powinien by skreślić wszystkie

inwektywy, zapalczywości i marksizmy, nadając swojej relacji

pozory spokojnego obiektywizmu, bo tylko w ten sposób będzie

mógł zrobić pewne wrazenie na Zachodzie i ewentualnie przynieść

jakąś ulgę ludności Wietnamu. Żukrowski jest bardzo

utalentowany  i z fragmentów widzę, że relacja jego jest świetnie

napisana, co  w tego rodzaju sprawach wiele znaczy. Musiałby

jednak wybronić  swoją książkę od podlewania jej zbyt grubym

sosem reżymowym,  który psuje większość polskich publikacji.

Aby się Panu odwzajemnić, posyłam w załączeniu dwa wyjątki

z listów z kraju. Jeden pochodzi z listu Z. Kalużyńskiego,

który niedawno ogłosił tom szkiców o teatrze farncuskim.

Tom ten zawiera wielką ilość wiadomości podlanych grubym

sosem reżymowym, nie pasującym wogle do potrawy.

Drugi wątek opisuje śmierć i pogrzeb Leona Schillera. Widać

w nim podzial na świat artystyczny reżymowy i nurt

podziemny literatury, z którego zrodziło się ostatnio kilka

książek zrodzonych – jak widać z tekstu – w atmosferze innej

niż ta, jaką znamyh z periodyków, zjazdów i innych

manifestacji oficjalnych.

(str. 223)

Listy te pochodzą od osób już częściowo

skompromitowanych i zagrożonych, proszę więc traktować

je z największą dyskrecją. Wzmocnienie cenzury listów lub

nawet zakaz korespondencji z Zachodem są zawsze aktualne.

Uważajmy, aby się do tego nie przyczynić.

W jednym z ostatnich listów z kraju znajduję wzmiankę,

że autor jego może w potrzebie zawsze przejżeć "Kulturę",

ale rzecz wymaga odeń zachodu.

Wycinek z artykułem Fejta chciałbym posłać pani M.D.

jako argument w sprawie "listów z kraju"; koresponduję

z nią nadal na ten temat.

Chciałbym teraz przejść do zagadnień ogólnych

stosunków  z krajem. Mam teraz, jak Pan widzi, nieco

szerszą korespondencję z Warszawą i zdaję sobie lepiej

sprawę z wielu rzeczy, ktorych dawniej się tylko

domyślałem.

Chwilowe ulgi ze strony cenzury nie są zapewne wcale

wynikiem jakiegoś liberalizmu – chwalonego teraz na

Zachodzie – ale skutkiem faktu, że w Moskwie zaczęto

uważać Polaków za mniejwięcej lojalnych obywateli

bloku sowieckiego, zmuszonych do tego, być może,

głównie, z postępującego włączenia się Polski do

wschodniego bloku ekonomicznego. Rząd Bieruta

realizuje w tej chwili znane z okresu niepodległości

postulaty ekonomiczne, których wykonanie nie było

możliwe tak długo, jak [długo] Polska należała do

Europy Zachodniej. Ta ostatnia traktowała Polskę

jako rodzaj terenu kolonialnego powołanego do

dostarczania za bezcen  produktów rolnych. Płace

robotników rolnych, wynoszące 50 do 100 groszy

na dzień, uważano na Zachodzie za wystarczające

dla Polaków. Ulgę ludności rolniczej mogło

przynieść pewne uprzemysłowienie kraju, ale na to

brakło własnych pieniędzy, USA i Anglia zaś

wolały odbudować przemysł niemiecki. Chroniczny

kryzys gospodarczy pogarszał się w miarę

przyrostu ludności, i w systemia Zachodu nie było

na to żadniego lekarstwa. Pracując w Banku

Rolnym, miałem do czynienia. O tworzeniu

w Polsce kołchozów słyszałem po raz pierwszy

nie od komunistów, ale na naradzie w Banku,

gdzie w braku innych perspekryw rozważano

najdziwniesze projekty. Odwracanie się Polski

od Zachodu nie jest zjawiskiem nowym

i odpowiada procesowi, jaki – dla tych samych

przyczyn – martwi teraz Amerykę Południową.

Dziś Polska zerwała się z tego łańcucha. Niesie

wprawdzie nowe łańcuchy, ale weszła na drogę

nową, mniej jasną w skutkach, lecz która

– zwłaszcza w porównaniu ztym, co było,

i z sytuacją kraju po okupacji niemieckiej

musi wydawać się wielu bardziej obiecująca.

Zamiast bouder i rozpamiętywać błędy

przeszłości, spróbójmy uzyskać warunki,

w  jakich sądzono nam żyćt. Tak myśli w tej

chwili znaczna część Polaków w kraju.

Manieryzm i slogany propagandy zaciemniają

tylko to proste rozumowanie.

Rok 1945 położył kres nadziejom na uwolnienie

przez państwa zachodnie i emigracja utraciła

sens polityczny. Odtąd jest tylko zjawiskiem

natury, zbiorowiskiem ludzi, którzy z różnych

przyczyn nie wrócili do kraju. To jest jasne dla

wszystkich mieszkańców Warszawy i Krakowa.

 

Moi korespondenci są wszyscy ustosunkowani

negatywnie  do "orientacji" i polityki emigracyjnej,

jednocześnie zaś ciekawi publikacji literackich

emigrantów. Przyczyny tego są też jasne.

Literaturze przypisywano zawsze w Europie

Wschodniej niezwykłe znaczenie i cenzura

sprzyja przecenianiu literatury, kiedy rząd tak

się jej obawia, chociaż nie wiadomo dobrze

dlaczego. Na emigracji literatura korzysta

z pewnych swobód, i wszyscy czegoś się

po niej spodziewają.

 

c.d.n.

-"Niesforne Dziecię Gutenberga"

 

 

0

jakk

Czlek rozmowny... Negocjator, mediator, arbiter! Dzieki GEOLOGII.

895 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758