Bez kategorii
Like

Drive OST

14/05/2012
427 Wyświetlenia
0 Komentarze
4 minut czytania
no-cover

80’s nostalgia.

0


 Drive OST

                Ten soundtrack pojawia się u nas ze sporym opóźnieniem, ale warto poświęcić mu uwagę. Co prawda pojawiające się na nim i w filmie piosenki znałem od dwóch lat conajmniej, to zdaję sobie sprawę, że dla niektórych mogly być odkryciem (o czym świadczy częstotliwość linkowania ich przez znajomych na facebooku). Ale oprócz nich, mamy tu także oryginalna muzykę Cliffa Martineza, która broni się także w oderwaniu od obrazu.

                Powracając do piosenek, które otwierają ten album. Pamiętam, z jaka radością usłyszałem w filmie utwór Desire. Ich płytę, wydaną już jakiś czas temu przez label Italians do it better chciałbym polecić osobno. Swego czasu słuchałem jej namiętnie. Zachęcam do zapoznania się z całym wydawnictwem (‘II’). Jest to materiał łączący w sobie elektro-pop z brzmieniami 4AD. Materiał balansujący na granicy kiczu, ale na tyle wysmakowany, by oddziaływać na emocje. Z innymi piosenkami na tej ścieżce jest podobnie. Choć już całego albumu College nie polecałbym z czystym sumieniem, to jednak tu wybrano bardzo fajną, melodyjną i nostalgiczną piosenkę ‘A Real Hero’. Kolenym synth-popowym hitem jest kawałek Kavinsky’ego, w którym vocoderovy głos wokalisty łączy się świetnie z kobiecym wokalem. Wreszcie Chromatics ‘Tick of the clock’ wprowadza nas powoli w to, co się dzieje na drugie części płyty.

                Ilustracyjna oprawa Cliffa Martineza wpisuje się po części w konwencję piosenek. Nadal jest old-schoolowo, retro, z nawiązaniami do lat 80-tych. Tyle że klimatycznie porusza się już w innych rejonach. To melancholine pejzaże, plamy syntezatorowe, czasem niepokojące, czasem kojące, brzmienia ambientowe, podane w dosyć minimalistyczny sposób, z nawiązaniami, choćby do muzyki włoskich horrorów (na płycie pojawia się zresztą Riz Ortolani przy okazji jeszcze jednej piosenki. Czasem pojawiają się tu szybsze i mocniejsze wstawki z bardziej wyrazistym basem i delikatnym bitem oraz klawiszami (jak w Where’s de luxe version), ale tego jest zdecydowanie mniej.

                Na pewno nie jest to soundtrack na miarę soundtracków do filmów Tarantino, na pewno nie przywoła tak filmu (może za wyątkiem tych kilku utworów). To ciekawa muzyka, którą się albo łyknie, albo się nią znuży. Ja Estem na granicy. Murem stoję za piosenkami, trochę słabie bronię reszty.

0

stefan sarmata 2

64 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758