Wczorajszy wykład prof. Jadwigi Staniszkis wypełnił przestronną aulę Uniwersytetu Gdańskiego do ostatniego miejsca … na schodach … Przycupnąłem obok Seawolfa, Dobosza i Seamana – kwiatu trójmiejskich blogerów…
Na widowni – wyjątkowo dużo młodzieży. Temat wykładu – przedni: "Polska – po kryzysie, czy w kryzysie?". Spodziewaliśmy się więc fajerwerków. Otrzymaliśmy ucztę intelektualną.
Podziwiam Panią profesor za swobodę, z jaką porusza się w tematach zupełnie z różnych dziedzin: polityka, ekonomia, psychologia, wiedza o społeczeństwie, etyka, historia nowo- i starożytna, etc. etc. Znakomita erudycja, ciekawe metafory i porównania, doskonałe wyczucie słuchaczy – to wszystko stanowiło o wyjątkowości tej „duchowej sjesty”. Mam nadzieję, że wkrótce cały wykład pojawi się na You Tube.
Czemu więc tytuł tego felietonu sugeruje pewne „ale”…?
Nie tylko ja odniosłem wrażenie „przeteoretyzowania” wystąpienia. Fakt, że kilka razy prof. Staniszkis otrzymała rzęsite brawa – zawsze w momencie, kiedy odniosła się do konkretów współczesnego życia politycznego (np. oceny postawy Jarosława Kaczyńskiego i szczerego do bólu krótkiego podsumowania aktualnych rządów) – świadczy o oczekiwaniach sali na proste recepty i opinie tyczące dnia dzisiejszego.
Naukowy wywód na temat braku uczestnictwa Polski w pierwszym tysiącleciu istnienia Cesartwa Rzymskiego i związanych z tym problemów adaptacyjnych naszego kraju w Unii Europejskiej nie przekonało mnie zupełnie. Czasem jedno, dwa pokolenia wystarczą, żeby skundlić znaczącą część narodu (vide: toksyczne działanie 50 lat komunizmu w PRL); zresztą Rumunia „uczestniczyła” w w/w bycie Cesarstwa – i co z tego?…
Nie zgadzam się też do końca z przyczyną upadku Rzymu lansowaną przez panią profesor (zbytnia rozciągłość Imperium). Swoje przemyślenia zawarłem nawet we wcześniejszym blogu… Polecam lekturę:
zayazd.nowyekran.pl/post/11696,bog-honor-ojczyzna-obciach-czy-jedyna-nadzieja-na-przetrwanie
Jest to o tyle istotne, że nasze morale (a właściwie ich brak – zwłaszcza wśród elit rządzących) zaczyna coraz bardziej przypominać okres rozkładu Cesarstwa… Nie uważam też, że musimy być elastyczni i brać z „Zachodu” wszystko, co nam łaskawie proponują. Wielu rzeczy mogliby nauczyć się od nas – o dziwo dzięki naszemu „zacofaniu”. I to nie tylko w produkcji zdrowych wędlin, ale również wychowania młodzieży (choć zarówno i jedno i drugie psuje się już u nas na potęgę)…
Pod koniec wykładu z żalem zaobserwowałem wymykających się ukradkiem przed czasem młodych studentów. Może mieli jeszcze tego dnia inne wykłady…
Reasumując – nie był to dla mnie absolutnie czas stracony. Poszerzyłem nieco swój horyzont myślowy i … spotkałem się wreszcie z dawno nie widzianymi przyjaciółmi (spotkanie omówiliśmy dokładniej z zaprzyjaźnionymi w/w blogerami w pobliskiej restauracji, przy „dużym jasnym”…)…
Lech Makowiecki
P.S. Współczesne wyzwania potrzebują przede wszystkim ludzi czynu, teoretycy mogą być w tym przydatni tylko w ograniczonym zakresie. Pamiętam moje pytanie do jednego z guru ekonomii: „Dlaczego Pan profesor nie zamieni swych teorii w czyn, rozkręcając prywatny biznes?”… Utytułowany naukowiec uśmiechnął się tylko pod nosem. W prywatnej rozmowie przyznał mi, że nie ma tej „siły sprawczej, odwagi i determinacji” charakteryzującej ludzi sukcesu, nawet tych z wykształceniem podstawowym… Dlatego bezpieczniej i dla niego, i dla biznesu pozostać tylko doradcą…
Przy okazji – inny wykład, znaleziony w sieci:
I mój prywatny wykład (replay):
Inzynier z wyksztalcenia, songwriter i grajek z wyboru. Niepoprawny romantyk, milosnik Historii - oceanu wiedzy o tym, co nas moze spotkac. Fan Mickiewicza i Pilsudskiego - ostatnich Wielkich Polaków majacych mega-wizje bez udzialu dopalaczy...