Fajnie jest babrać się w grzechach PISu, a kopanie Kaczyńskich przynosi frajdę i poklask. Pierwszy po katastrofie smoleńskiej uaktywnił się Palikot napuszczony przez Komorowskiego i nową kancelarię (bo tylko oni mieli dostęp do danych) zawiedzioną widocznie nieobecnością drugiego brata na pokładzie prezydenckiego samolotu sprawą ubezpieczenia Prezydenta i ewentualnym odszkodowaniem dla rodziny w przypadku nieszczęścia. Nikt nie powiedział wtedy, że nie zostało ono w jakiś drastyczny sposób podniesione przez zachłannego Lecha, ale było tylko kontynuacją jeśli chodzi o wielkość i firmę ubezpieczeniową po poprzedniku. Sprawę wałkował Palikot do znudzenia, aż ktoś nie wytrzymał i przypomniał, że polisa jest spuścizną po poprzednim prezydencie, a składki są i tak niższe, bo nie obejmują córki, jak w poprzednim przypadku. Teraz podobną […]
Fajnie jest babrać się w grzechach PISu, a kopanie Kaczyńskich przynosi frajdę i poklask.
Pierwszy po katastrofie smoleńskiej uaktywnił się Palikot napuszczony przez Komorowskiego i nową kancelarię (bo tylko oni mieli dostęp do danych) zawiedzioną widocznie nieobecnością drugiego brata na pokładzie prezydenckiego samolotu sprawą ubezpieczenia Prezydenta i ewentualnym odszkodowaniem dla rodziny w przypadku nieszczęścia. Nikt nie powiedział wtedy, że nie zostało ono w jakiś drastyczny sposób podniesione przez zachłannego Lecha, ale było tylko kontynuacją jeśli chodzi o wielkość i firmę ubezpieczeniową po poprzedniku. Sprawę wałkował Palikot do znudzenia, aż ktoś nie wytrzymał i przypomniał, że polisa jest spuścizną po poprzednim prezydencie, a składki są i tak niższe, bo nie obejmują córki, jak w poprzednim przypadku.
Teraz podobną drogą uruchomiono z kancelarii sprawę ułaskawienia znajomego męża córki Prezydenta. Pod nieobecność Palikota wykorzystano do tej podłej intrygi Nałęcza, byłego sekretarza PZPR, który jak mało kto do takich zadań się nadaje. Profesorskie okularki dodają szyku i przysłaniają knajacki charakter. Teraz już wiemy do czego ten "zacny historyk" został powołany przez prezydenta, który miał kochać i łączyć, a zajmuje się tylko polityką hakową.
Wracając zaś do ułaskawienia całe szczęście, że nie dotyczyło ono samego Dubienieckiego, całe szczęście, że nie należy ani on, ani jego małżonka do PIS, a i tak "panowie zainteresowani sprawą" piszą cały czas o nepotyzmie??? (ciekawe w jakim kontekście), a i tak pan Celiński pisze o konszachtach Kaczyńskich z "najgorszymi gangsterami".
To nic ,że ten "straszny gangster" miał wyrok w zawieszeniu za podatki, to nic, że przed ułaskawieniem spłacił wszystkie zaległości, co można sprawdzić (ale komu by się chciało), ważne że to w jakiś pośredni sposób dotyka Kaczyńskich, a że nic innego nie można im zarzucić, więc dobre przed wyborami i to.
Wałęsa ułaskawił Słowika, no ale ten przecież dobrze zapłacił na co były dowody, więc nie ma sprawy.
Kwaśniewski ułaskawił Sobotkę, urzędnika państwowego za czyn skandaliczny, ale ten przecież nie był z jego rodziny, no bo SLD, to przecież żadna rodzina, ułaskawił Vogla skazanego na 25 lat za morderstwo, ale to przecież taki miły pan i w dodatku "nasz" lewicowy kasjer, a to przecież tylko te bardziej znane przypadki.
Panowie tak się zagalopowali w tej nagonce na Kaczora, że nie dostrzegają już śmieszności swoich poczynań i jasności niskich pobudek, jakimi się kierują.
No bo nie o praworządność w tym wszystkim chodzi, jeśliby tak było, to Wałęsa i Kwaśniewski po swoich "ułaskawieniach" musieliby zaszyć się gdzieś na końcu świata ze wstydu, a im jak widać humory dopisują i chętnie do tej kaczorowej nagonki się przyłączą.
Nie wiem tylko, czy takie granie na emocjach i wątpienie w inteligencję wyborców dobrze skończy się dla hakowych, którzy już zdaje się doszli do wniosku, że nie muszą dłużej udawać?
Prywatny przedsiebiorca z filozoficznym nastawieniem do zycia.