Bez kategorii
Like

DOPAMINA ANALITYKÓW

03/11/2012
496 Wyświetlenia
0 Komentarze
7 minut czytania
no-cover

JC w komentarzu do moich żartów z teorii ożywienia gospodarczego na skutek huraganu zwraca uwagę, że „dyskusja nie powinna być o tym, czy huragan jest dobry dla społeczeństwa, bo wiadomo, że nie jest.

0


Ale huraganu nikt nie wywołał specjalnie – jest to wydarzenie losowe i on się po prostu zdarzył. Za punkt początkowy problemu należy ustalić zatem moment w którym huragan się już zdarzył – i wtedy całe twierdzenie o niszczeniu wszystkiego samemu nie ma sensu. Po drugie – jak już prawidłowo postawimy problem to wtedy należy rozważyć, czy to, że część przedsiębiorców poniosła ryzyko myśląc w następujący sposób – „Żyjemy w USA i tutaj raz na 5-10 lat zdarza się huragan. Może, zainwestujemy w rozwój linii  produkcyjnych tak, by mogły wytwarzać więcej niż aktualne zapotrzebowanie na rynku. Jeżeli huragan się nie zdarzy – zaryzykowaliśmy i straciliśmy. Jeżeli huragan się zdarzy – zaryzykowaliśmy i zyskaliśmy. " Analityk nie powiedział  „cudownie, że zdarzył się huragan”, tylko że powiedział  „to tragedia, że zdarzył się huragan, jednak nasza przeinwestowana gospodarka łatwo się z tym upora, a nie zrobiłaby tego, gdyby była niedoinwestowana ".

 
(To Word poprawił ortografię a nie ja – ja bym na nią nie zwrócił uwagi bo mam dysleksję)
 
Zacznijmy więc od tego z czego się śmiałem. Bo tego wszystkiego, co napisał JC analityk nie powiedział. Ba! Nie można nawet domniemywać, że to właśnie miał na myśli. Analityk przy analizie skutków huraganu dla gospodarki amerykańskiej (czy japońskiej po tsunami) użył dokładnie takich samych argumentów, jakie padały po powodzi w Polsce. A trudno nazwać  polską gospodarkę „przeinwestowaną” – zwłaszcza jeśli chodzi o „linie produkcyjne”.  Dlatego można domniemywać , że jest to przejaw myślenia o gospodarce w kategoriach popytowych przy pomocy arkusza kalkulacyjnego.
 
W tym arkuszu nie widać ludzi. Nie widać tych, którzy zginęli, tych którzy stracili bliskich, tych którzy stracili mienie. Nie widać też niczego co było przed „Storm day” („dzień S”). Dlaczego? Bo w arkuszu kalkulacyjnym analityka jest pozycja „PKB” (GDP).
 
Jeżeli na dzień „S-1” PKB wynosiło X i było o 1,5% wyższe niż „w analogicznym okresie roku poprzedniego” a  dzień „S” przypadał na 300 dzień roku, to rzeczywiście możemy zakładać, że przez następne 65 dni w roku PKB (czyli wydatki!!!) będą rosły szybciej niż przez minione 300 dni.  I dzięki temu na koniec roku PKB nam wzrośnie nie o 1,825% tylko o 2%. A żeby nam wzrosło PKB, to wzrośnie zatrudnienie i sprzedaż. Hurrraaa! Będzie świetna okazja, żeby pospekulować troszkę na giełdach. Analitycy giełdowi się cieszą, bo na giełdach najwięcej się dziś zarabia nie na wzrostach, tylko na zmiennościach.  Huragan zmianę wywołuje z całą pewnością.
 
A teraz druga teza.  Owszem, „nadmiar mocy producyjnej (niezależnie czy wywołany specjalnie, czy przez przypadek/głupotę/złe planowanie) jest buforem w przypadku kataklizmu i kulą u nogi w przypadku braku kataklizmu”. Ale czy ktoś z przedsiębiorców rzeczywiście postawi tezę: „raz na 5-10 lat zdarza się huragan. Zainwestuję w rozwój linii  produkcyjnych tak, by mogły wytwarzać więcej niż aktualne zapotrzebowanie na rynku. Jeżeli huragan się nie zdarzy – trudno poniosę stratę. Jeżeli huragan się zdarzy – zyskam. " Owszem – wolny rynek to podejmowanie ryzyka. I owszem – nie ma znaczenia, czy kalkuluję, że będzie huragan, czy kalkuluję, że zmienią się kursy walutowe, czy że wystąpi jakieś inne zdarzenie, w wyniku którego podjęte przeze mnie ryzykowne decyzje przyniosą mi zysk. Ale zmierzmy się z rzeczywistością! Ilu wśród przedsiębiorców może być hazardzistów idiotów? W kasynie szansa, że wygram jak obstawię czerwone wynosi 50%.  Powiedzmy, że ci, którzy działają w sektorze budowlanym lub meblarskim zamiast iść do kasyna wolą „obstawić”, że: (i) huragan się zdarzy zanim zbankrutują na skutek przeinwestowania, (ii) huragan zniszczy linie produkcyjne ich konkurencji, (iii) huragan  nie zniszczy ich linii produkcyjnych, albo zniszczy tylko ich część (tę, która była zbędna). I dzięki temu przez jakiś czas po huraganie osiągną zyski wyższe niż gdyby osiągnęli nie przeinwestowując po odjęciu kosztów poniesionych inwestycji i ich utrzymywania przez „5-10 lat” zanim zdarzył się huragan. Jakie jest prawdopodobieństwo takiego rozwoju wypadków?
 
A ilu może być przedsiębiorców taksówkowych, którzy kalkulowali tak: „Zdarzy się huragan. Może zaleje metro. Muszą kupić jeszcze ze 3 taryfy, będą stały w garażu, ale może kiedyś zarobię”. Przykłady można mnożyć.
 
Ale cofnijmy się do „dzień S – 5-10 lat”. Co wówczas mówili analitycy, gdy przedsiębiorcy przeinwestowywali? Czy mówili: „ostrożnie z inwestycjami, są za duże”? Czy może mówili: „jak nadejdzie huragan będzie jak znalazł”? Czy mówili: „rośnie nam PKB!”?  Bez względu na okoliczności analityków zawsze najbardziej podniecają… wydatki. Za każdym razem się z nich cieszą. Napawają ich one poczuciem szczęścia. To taka dopamina – hormon szczęścia. Wydziela się jak u kobiet – na zakupach.
0

Robert Gwiazdowski

120 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758