Dlaczego premier, aż tak mało obiecał? Czemu nie zobowiązał się zbudować bazę na Marsie…?
"Tusku, k…a, zrób coś! Obiecaj ludziom lody albo co" – takimi słowami profesor Hartman zagrzewał do boju premiera, w reakcji na sondaż, w którym PiS wyprzedziło PO. Szef rządu widocznie posłuchał się filozofa, bo w swoim tzw. drugim expose zaproponował nie tyle lody, co kiełbasę. Szczegół jednak w tym, ze kiełbasa ta jest niedosć, że nieswieża, to jeszcze najgorszego sortu i bardzo niestrawna.
Donald Tusk niczym wytrawny populista obiecał swoim wyborcom plan dwuletni, w ramach, którego zbudowane zostaną autostrady, zmodernizowana kolej, laboratoria, szybkie sieci intformatyczne, i tak ciągle bez końca. Wynieniać Tuskowe obietnice możnaby jeszcze przez dwie godziny lub dłużej. Premier przy okazji dużo sypał także kwotami jakie chce przeznaczyć na realizację swoich planów. W sumie jest to ponad 200 miliardów złotych… Skąd Tusk je weźmie? Tego nie zdradził, lecz zapewne będą pochodzić prosto z drukarni.
Więcej nie ma co się rozpisywać na temat tego "expose", bo nic nowego nie usłyszelismy. Jak Donald obiecywał, tak obiecuje, a i tak swoich obietnic nie zrealizuje… Nihil novi.