Pocztę widzę codziennie z okien mojego mieszkania. Jestem też, można powiedzieć, jej stałym „bywalcem”. Niewiele się zmieniła od czasów komuny. A to co na pewno nie uległo zmianie, to kolejki do okienek. No może już nie w każdy dzień i nie o każdej porze (w końcu pojawiła się konkurencja), ale są nadal. Panie z okienek, choć więcej pracują niż za komuny, to są trochę milsze niż dawniej, choć nie zawsze, bo i im nerwy puszczają czasem, i ja się wcale temu nie dziwię.
.
Poza tym wszystko jakby po staremu, tylko z tą różnicą, że dawniej łatwiej można było w trudnych sprawach przywołać naczelnika urzędu, a teraz panie mają to chyba zakazane. Nieraz musiałem jako klient bronić pań urzędniczek żądając widzenia z naczelniczką urzędu, aby ochronić je przed wyzwiskami osób, które żądały załatwienia spraw nie będących w ich kompetencji, a zarazem aby udrożnić załatwianie spraw. Mam wrażenie, że taka blokada przepływu informacji od dołu do góry wpisana jest obecnie w system zarządzania Poczty Polskiej (niestety, nie tylko).
Nigdy też nie spotkałem się z tym, żeby w sytuacji „awaryjnej” naczelnik, lub jakiś inny pracownik zastąpił panią przy okienku, albo otworzono kolejne okienko, gdy kolejka wydłuży się nadmiernie.
.
Obecnie w ramach „innowacji” na mojej poczcie zrobiono „Bank na Poczcie”. Sprowadza się to do tego, że odgrodzono większą część poczekalni, żeby wstawić tam dwa biurka i kilka fotelików. W części bankowej zasiada jeden, czasem dwóch młodzieńców z laptopikami i „robią za bank”. Bywają dni, że nie ma tam nikogo (jeszcze nie rozszyfrowałem czy to przypadkowo, czy według jakiegoś algorytmu) i wtedy są kłopoty, bo klienci pocztowego banku wyżywają się na urzędniczkach, które nie są kompetentne, aby załatwić ich sprawy.
.
Jeszcze gorzej jest gdy ci panowie w garniturkach są, bo klientów chcących coś wpłacić lub wypłacić kierują z asygnatą do kasy z priorytetem pierwszeństwa, bo tak podobno zarządziła dyrekcja Poczty Polskiej. Gdy jest duża kolejka, a do tego jeszcze jedno czynne okienko, to zaczyna się spektakl, który można określić jako „Cyrk na Poczcie”.
Gdy na to wszystko patrzy przedsiębiorca, to przychodzi mu do głowy tylko jedna myśl. Albo ci dyrektorzy Poczty Polskiej to osoby sprawne umysłowo inaczej, albo to nie są Polacy.
Janusz Żurek
Z urodzenia (1949) optymista, z wykształcenia inżynier elektryk (AGH), z zawodu elektronik, z poglądów liberalny (wolnościowy) konserwatysta.