Od czasów najazdu Dżingis Chana Europa nie przeżyła takiego wstrząsu, jakim był bolszewizm i hitleryzm w XX wieku, przeżywała wprawdzie wiele krwawych wojen, z których najkrwawsza była chyba epoka wojen napoleońskich, ale nie doświadczyła masowego ludobójstwa.
Dopiero XX wiek, który praktycznie otworzyła I Wojna Światowa niosąca najkrwawszy plon w całej dotychczasowej historii ludzkości i która okazała się jedynie przygrywką do piekła ludzkości, jaki zgotowali jej szatańscy wspólnicy Hitler i Stalin. W ich wzajemnym wyścigu o pierwszeństwo w masowych mordach lepszy okazał się Stalin, który nie tylko, że spowodował na spółkę z Hitlerem wybuch II Wojny Światowej, ale jeszcze przed wojną i nawet po wojnie uprawiał masowe ludobójstwo.
W stosunku do zbrodni niemieckich popełnionych w imię hitlerowskiej idei wyższości „herrenvolk’u”, czyli niemieckiej „rasy panów” zastosowano wprawdzie nie do końca konsekwentne, ale jakieś osądzenie, natomiast w stosunku do zbrodni bolszewickich popełnionych w imię idei „ dyktatury proletariatu” nie tylko, że nie dokonano osądzenia, ale dopuszczono ich do wspólnego udziału w sądzie nad Niemcami.
W ten sposób wykazano, że nie sądzi się zbrodnie, ale przegraną wojnę, co moralnie stawia sędziów w bardzo złym świetle.
Najgorsze jest to, że taka postawa nie doczekała się właściwego osądu historii, mimo że sami bolszewiccy sędziowie dostarczyli okazji do tego żeby można było sędziom alianckim wyjść z twarzą z tego niegodnego położenia.
Była nią próba przerzucenia własnej zbrodni bolszewików w Katyniu na Niemców. Mając pełną świadomość, że bolszewicy do zbrodni mordu chcą jeszcze dołożyć zbrodnię oszustwa wobec sądu ludzkości, należało w „dobrej wierze”, jeżeli nie było stać na wymagane od sędziów poczucie prawdy i honoru, przedsięwziąć postępowanie dowodowe.
Wszystkie dowody w postaci zeznań świadków ze Świaniewiczem na czele, czas utracenia kontaktów z ofiarami zbrodni katyńskiej, wiek posadzonych drzewek, a nade wszystko różnica w czasie przebywania zwłok w grobach / blisko półtora roku/ wskazywały na sprawcę. Można było go nawet nie wymieniać stwierdzając tylko, że wyklucza się czas zbrodni podany przez bolszewików, czyli późne lato 1941 roku, uznaje się, że dokonana została w roku 1940.
Dzisiaj sprawa jest już zupełnie jasna po ujawnieniu przez Rosjan dokumentów, tylko że nie wpłynęło to na poddanie osądowi tej i ogromnej masy innych zbrodni przeciwko ludzkości popełnionych przez bolszewików, a przynajmniej wznowienia sprawy z sowieckiego oskarżenia w Norymberdze w 1945 roku.
W ten sposób nie stworzono trwałej moralnej i prawnej podstawy do przestrzeżenia wszystkich ludobójczych zbrodniarzy przed nieuchronną odpowiedzialnością za zbrodnie.
Równocześnie zaistniałaby możliwość ocalenia moralnej postawy liderów współczesnego cywilizowanego świata.
A tak mamy ponury obraz naszego świata, w którym promowane jest wszelkie zło byleby tylko miało odpowiednią siłę przebicia, dla poczciwych jest to powód do ubolewania, dla złoczyńców przyzwolenie na wszelkie przestępstwa pod warunkiem, że nie dadzą się pokonać tak jak Hitler.
Taki świat nie ma dobrych perspektyw i jeżeli nie znajdzie się ktoś odpowiednio silny ażeby pokusić się o osądzenie w imieniu ludzkości największych zbrodni w dziejach to jego los jest przesądzony.
Na tym tle powstaje pytanie: – na jakich zasadach moralnych ma być oparte prawo, według którego należy sądzić zbrodnie przeciw ludzkości?
W Norymberdze posłużono się „prawami człowieka” – konstrukcją wymyśloną w określonych warunkach, która może być zmieniona w innych okolicznościach.
Wprawdzie prawa w krajach kultury chrześcijańskiej wywodzą się z moralnych nakazów dekalogu, niestety w mniejszym stopniu z nakazów nauki Chrystusa, ale przecież nie nadaje się temu prawu mocy prawdy objawionej, a uznaje się je tylko, jako prawo stanowione przez ludzi.
Obniżenie hierarchii praw moralnych zawiera w sobie niebezpieczeństwo, które nam daje znać o sobie nawet nie w tak ekstremalnych warunkach jak w XX wieku, bowiem stale są kwestionowane jak każde dzieło ludzkie.
Człowiek, jako istota ułomna będzie zawsze przejawiał skłonności do grzechu, a także i przestępstwa, ale przy uznaniu, że nasze prawo wywodzi się z nakazu Bożego zarówno będzie ono obdarzone silniejszym nakazem przestrzegania jak i większą trwałością.
Nadprzyrodzone źródło prawa uznawane jest w wielu religiach, w tym również w najbardziej rozpowszechnionych obok chrześcijaństwa jak buddyzm i islam. Tylko, że społeczny wymiar tych wskazań różni się bardzo od chrześcijańskiego uznania każdego człowieka za bliźniego, którego należy miłować „jak siebie samego”. W pragmatyce prawnej oznacza to, że wszyscy jesteśmy równi wobec prawa i nie można stosować przemocy, gnębienia czy mordowania drugiego człowieka.
W takim społecznym podejściu do praw ludzkich tylko wskazania postawy chrześcijańskiej stwarzają warunki dla tworzenia świata umożliwiającego wzajemne współżycie narodów w pokoju i szacunku.
Wszystkie dotychczasowe próby tworzenia międzynarodowej wspólnoty okazały się przynajmniej nieudolne właśnie ze względu na niedostatek moralnej siły czerpanej z natchnienia nauki Chrystusa. Są to zwykłe przedsięwzięcia biznesowe, które funkcjonują dla zaspokojenia interesów mocodawców i rozpadają się lub więdną bezpożytecznie z chwilą, kiedy przestają im służyć.
Taki los spotkał Ligę Narodów, a obecnie obserwujemy erozję ONZ i upadek UE.
Ten ostatni nie powinien być traktowany w innych kategoriach jak tylko otwarcie dla nowej formuły europejskiej wspólnoty i jeżeli ma być trwała i pożyteczna to musi być osadzona w chrześcijańskich korzeniach naszej kultury. Jeżeli wolą narodów powstały szczególnie po II Wojnie Światowej i upadku sowieckiego ‘imperium zła” państwa narodowe to taka decyzja powinna być uszanowana. A zatem państwa – członkowie wspólnoty decydują o jej kształcie i celach.
Ze względu na chrześcijański charakter wspólnoty jej członkowie muszą zadbać o wewnątrzpaństwowy chrześcijański charakter swego państwa i wyraźnie potępić grzechy przeszłości. Dotyczy to szczególnie tych narodów, które dopuściły do powstania u siebie ludobójczych reżimów, a więc Niemiec i Rosji. W kategoriach prawa oznacza to osądzenie, skazanie winnych i zadośćuczynienie.
Jest to prosta konsekwencja chrześcijańskiego wymogu wyznania grzechu, pokuty i zadośćuczynienia, nie wystarcza bowiem, a nawet może być zbędny osąd międzynarodowych trybunałów, jeżeli dokona tego w sposób zgodny z chrześcijańskim sumieniem naród który dopuścił do zaistnienia ciężkiego przewinienia. Dotyczy to też narodu ukraińskiego w imieniu, którego uznana za armię ukraińską UPA dokonała ludobójstwa na Polakach.
Nauka Chrystusowa nie wskazuje, jaki kształt ma mieć władza, ale jej boskie pochodzenie wymaga przestrzegania prawa Bożego.
Zbudowana na tym gruncie organizacja życia państwowego i międzynarodowego z pewnością wykaże się znacznie większą skutecznością i trwałością niż twory antropocentryczne podlegające tym samym słabościom, które charakteryzują naturę ludzką, a przede wszystkim brakiem odporności na agresję zła cośmy przeżyli w szczególnie jaskrawej formie w niedawnej przeszłości.
Zbudowana na chrześcijańskich fundamentach europejska wspólnota może realizować program wewnętrznej przebudowy i odrodzenia dla pożytku własnego, przyszłych pokoleń, a także dla innych ludów tworząc przy tym wzór do naśladowania.
Jej pierwszym zadaniem byłby reorganizacja systemu wychowawczo edukacyjnego ze wskazaniem właściwego miejsca człowieka w relacjach międzyludzkich i stosunku do otaczającego świata, nie oznacza to szczególnej preferencji dla związków religijnych, ale uwolnienie od przymusowej „neutralności religijnej”, czyli z urzędu niechętnego, a nawet wrogiego stosunku do religii chrześcijańskiej, jaki cechuje współczesny model sprawowania władzy w przeważającej części Europy. Celem jest budowanie życia społecznego na związkach naturalnych – rodzinie, różnych formach środowiska ludzkiego i narodzie, a także ustanawianie stosunków międzyludzkich na zasadach chrześcijańskich, przede wszystkim wzajemnej życzliwości.
Wspólnota powinna chronić ludzkie uczucia religijne i umożliwiać swobodne wykonywanie praktyk religijnych, a dopuszczając do wolności sumienia i wyznań religijnych musi stworzyć skuteczną zaporę dla głoszenia nienawiści, wrogości i pogardy dla ludzi.
Organizacja państwa nie musi mieć charakteru religijnego, czego panicznie obawiają się współcześni twórcy tak zwanych demokracji parlamentarnych, a którym jakoś nie przeszkadzają religijne państwa niechrześcijańskie jak Izrael czy kraje arabskie, ale musi być wyraźnie osadzona na fundamencie chrześcijańskiej moralności.
Charakterystyczną cechą współczesnych zmaterializowanych demokracji jest instrumentalne traktowanie człowieka i utrzymywanie licznej grupy ludzi „zbędnych”. W społeczeństwie budowanym na chrześcijańskich zasadach każdy człowiek musi znaleźć dla siebie odpowiednie miejsce z pożytkiem dla samego siebie i społeczności.
Szacunek dla człowieka i jego pracy spowoduje zmianę w rozkładzie zaangażowania w poszczególne dziedziny ludzkiej aktywności. Z pewnością stanie się zbędne angażowanie tak znacznego odsetka pracujących jak to ma miejsce obecnie w administracyjną działalność kontroli i nadzoru, a umożliwi się rozszerzenie pożytecznej pracy, inicjatywy, przedsiębiorczości i zwiększenie dochodu społecznego, a w konsekwencji poprawę warunków bytowania, a szczególnie stworzenie materialnych podstaw dla rozwoju życia rodzinnego.
Uprzedzając zarzut utopijności idei organizacji takiego społeczeństwa należy stwierdzić, że albo zdobędziemy się na jego tworzenie, albo ulegniemy obcej przemocy społeczeństw organizowanych na innych zasadach na kształt państw islamskich lub Chin.
Niektórzy przedstawiciele postmodernistycznych poglądów twierdzą, że Europa musi w najbliższym czasie przyjąć minimum 30 milionów imigrantów żeby móc funkcjonować. Jest to typowa postawa kapitulancka, przyjęcie takiej masy imigrantów oznacza, że Europa przyjmie zupełnie inne oblicze, czego zapowiedzią były ostatnie zamieszki we Francji i Anglii. Narody europejskie stać na odrodzenie, mieliśmy na to dowody chociażby w tej samej Francji, tylko że należy w pierwszej kolejności odsunąć od władzy kapitulanckie ugrupowania przypominające, jako żywo Monachium w 1938 roku które było niczym innym jak tylko oddaniem Europy we władanie sił antychrześcijańskich z szatańskim rodowodem za cenę chwilowego komfortu.
Europa nie potrzebuje imigrantów, a stworzenia warunków dla rozwoju rodzin i zapewnienia przyrostu naturalnego. Sprowadzanie taniej robocizny z poza Europy stanowi typowy objaw instrumentalnego traktowania człowieka. Bardziej ludzkie jest tworzenie warunków współdziałania z krajami miejsca zamieszkania potencjalnych imigrantów europejskich w celu zwiększenia zdolności wytwórczych.
Problem ten zresztą występuje w ostrej formie w samej Europie, jak bowiem ustosunkować się do tego, że z Polski, kraju posiadającego dostateczny poziom potencjału wytwórczego, a nawet zasoby naturalne, zmusza się do emigracji zarobkowej ponad dwa miliony ludzi odrywając je od rodzin i swojego środowiska i tworząc niechciane przez miejscową ludność getta, zarzewie konfliktów społecznych i narodowościowych.
W obecnej chwili totalny bezwład europejski zmierza wyraźnie do upadku i w konsekwencji do zniknięcia europejskiej kultury o chrześcijańskich korzeniach.
Jest jednak jeszcze „dość sił w narodzie ażeby obudzić się i powstać”.