Trwa burza wokół JOW, jaką rozpętał Paweł Kukiz. Wyjątkowo często odnoszę wrażenie, że różni blogerzy mówią o kompletnie różnych JOW. A wydawałoby się, że JOW to całkiem nieźle sprecyzowana idea, a Kukiz dodatkowo doprecyzował, co co mu chodzi.
Jest taki popularny sposób zmanipulowania dyskusji o nazwie „straw man fight” (walka ze słomianą kukiełką). Obserwując wypowiedzi na temat JOW często dostrzegam takie „słomiane kukiełki”. Czyli wizje JOW stworzone przez przeciwników tej ordynacji w celu jej ośmieszenia, a nie mające absolutnie nic wspólnego z tym, o co zwolennikom JOW chodzi.
Mit nr 1: JOW w wyborach do Senatu nic nie zmieniły
Na stronie JOW już się znajduje odpowiedź na ten zarzut. Ale po co się z nią zapoznawać, prawda, drodzy przeciwnicy JOW? Jeszcze się okaże, że zarzut jest bzdurny i będziecie musieli poprosić centralę partyjną o bardziej rozsądną bajeczkę.
Wybory do Senatu tylko formalnie odbyły się w JOW. Okręgi wyborcze były ogromne, co sprawiało, że decydujący głos w kreowaniu wizerunku kandydata miały skrajnie upartyjnione media. A JOW w promowanej przez Kukiza wersji opierają się na bezpośredniej znajomości kandydata przez wyborców. Po drugie okręgi nie były równe, różniły się wielkością nawet trzykrotnie. W przypadku JOW taka różnica ma miażdżące konsekwencje, bo im większy rozmiar okręgu wyborczego, tym mniejsza reprezentatywność wybranego w nim kandydata. JOW nie po to istnieją, żeby wybierało się w oparciu o „przekazy dnia” serwowane w „zaprzyjaźnionych” mediach. Dodajmy do tego potężne bariery biurokratyczne i dysproporcję w sytuacji finansowej startującego kandydata w porównaniu z kandydatem nachalnie promowanym przy użyciu niebagatelnych partyjnych środków na kampanię wyborczą i mamy sytuację.
Dodatkowo działa w najlepsze coś, co na swój użytek nazywam „klątwą partyjniactwa”. Większość zwolenników PiS uznaje za rzecz oczywistą, że żaden senator z PO nie mógł być godzien wyboru do Senatu. Zwolennicy PO mają identyczny pogląd o senatorach z PiS. Sam więc skład Senatu jest dla zaślepionych przeciwników JOW dowodem. Bo przecież gdyby JOWy działały, to cały Senat byłby albo „nasz” albo bezpartyjny, a nie pełen „skorumpowanych lemingów” / „faszystowskich kaczystów” ( niepotrzebne skreślić).
A może po prostu część senatorów PO weszła dlatego, że byli po prostu lepszymi kandydatami niż konkurencyjni kandydaci z PiS? Że mam kiepskie zdanie o PO jako partii to nie znaczy, że zakładam z góry, że każdy senator z PO nie był wart mandatu. Co innego partia, a co innego poszczególni jej członkowie. Spójrzmy prawdzie w oczy, doły partyjne w tym kraju nie mają nic do powiedzenia. Nie dlatego PO jest marną partią, że ma marnych członków. Raczej dlatego, że prezes partii dobiera sobie najbardziej lojalnych żołnierzy, którzy następnie wybierają go ponownie na prezesa, za co są nagradzani miejscami na listach oraz stanowiskami i tak w kółko. Tak samo jest i w przypadku PO, PiS, SLD i praktycznie w każdej innej partii.
Mit nr 2: w JOW ludzie wybiorą celebrytów
Zastanawiam się jak Jarosław Kaczyński może głosić tak sprzeczne zdania. Bo w kwestiach gospodarczych mówi, że Polacy mają potencjał, tylko przeszkadza im biurokracja. A co mówi w kwestii JOW? Niemal dosłownie szydzi z Polaków. Twierdzi, że Polacy to debile wybierający celebrytów i niezdolni do podejmowania samodzielnej decyzji. Politycy PiS wielokrotnie wmawiają nam, że będziemy bezradni jak dzieci bez światłego przywództwa świętych i nieskalanych ideałów w kierownictwie PiS. I że jak nam nie podsuną gotowca partyjnego, to nie będziemy zdolni do samodzielnej oceny, kto się nadaje na posła.
Trzeba zwrócić uwagę, że to stwierdzenie ma jednak trochę sensu gdy mowa o okręgu w skali jednego miasta. Wówczas przy uwzględnieniu połowy wyborców nie uczestniczących w wyborach realne jest kupienie sobie zwycięstwa przez obecnego prezydenta miasta drogą dawania pracownikom Urzędu Miasta wysokich premii by oni i ich rodziny na danego kandydata głosowali. Realne jest też wybranie celebryty w okręgu wielkości województwa lub niewiele mniejszym. Takim, jak okręgi do Senatu, przynajmniej niektóre. Wtedy wyborcy wiedzą o kandydacie tylko tyle, ile przeczytają w prasie. A właścicieli prasy można przecież przekupić.
Paweł Kukiz jednak mówi o okręgach wielkości powiatu. To udaremnia machinacje. Taki okrąg jest wystarczająco duży, żeby przekupywanie jakichkolwiek grup ludzi niewiele dawało, a jednocześnie na tyle mały, by wszelkiego rodzaju wieści, plotki i ogólnie pojmowana poczta pantoflowa działały bez zarzutu. W większości przypadków jeśli media będą przedstawiały kogoś jako męża stanu, ale wyborca usłyszy od znajomych o ciemnych sprawkach tego pana, to da wiarę pogłoskom, a nie mediom. Ale trudno znać pogłoski w Krakowie o kandydacie mieszkającym w Szczecinie, prawda?
Mit nr 3: w JOW blisko połowa wyborców nie będzie miała przedstawicielstwa w Sejmie
Po pierwsze obecnie posłowie nie reprezentują wyborców. Są na listę wsadzani z łaski partyjnego bossa. Bez miejsca na liście partyjnej nie wejdą do Sejmu, bo bossowie z premedytacją okradli z przedstawicielstwa wszelkiego rodzaju ugrupowania i komitety wyborcze o poziomie poparcia mniejszym niż 5% w skali kraju. I tu mamy pierwszy absurd, bo nawet jeśli dany komitet wyborczy w jednym okręgu dostałby 99% głosów, w skali kraju nie przekroczy progu i do Sejmu wejdzie partyjny żołnierz mający jednoprocentowe poparcie.
Po drugie to jest konflikt pomiędzy różnymi definicjami funkcji posła. Moim zdaniem poseł jest reprezentantem lokalnej społeczności. I to jest definicja mająca szerokie ugruntowanie w polskiej historii, bo tak właśnie wybierano posłów w Polsce od dawien dawna. Nie ma więc znaczenia, czy dana partia w skali kraju ma 5% czy 50%. Ważne, czy ta partia ma poparcie w lokalnej społeczności. Przeciwnicy JOW natomiast postrzegają posła jako niewolnika partii politycznej i chłopca na posyłki.
Poglądy zwolenników ordynacji proporcjonalnej prowadzą paradoksalnie do zniszczenia proporcjonalności poglądów politycznych w Sejmie, bo partie NIGDY takiej pełnej reprezentacji nie będą w stanie zapewnić. A to dlatego, że w ordynacji proporcjonalnej partie nie są ideowe, tylko wodzowskie. PiS nie reprezentuje wyborców konserwatywnych, tylko fanów Kaczyńskiego. PO nie reprezentuje liberałów tylko fanów Tuska. Bycie konserwatystą nie implikuje poparcia dla PiS, a bycie liberałem nie oznacza poparcia dla PO. Na kogo ma dla przykładu głosować konserwatysta sprzeciwiający się karze śmierci i popierający JOW? Nie ma partii konserwatywnej o takich poglądach, bo Kaczyński brutalnie morduje każdą próbę utworzenia dla PiS alternatywy na prawicy. Podobnie Tusk zabija w białych rękawiczkach każdą próbę stworzenia liberalnej alternatywy dla PO.
Warto też wspomnieć o bardzo denerwującym fakcie. W obecnej ordynacji partie nie walczą o poparcie wyborców, bo nie jest im ono potrzebne tak długo, jak dana partia ma monopol na dany elektorat. Nawet jeśli połowa wyborców PiS przestanie na tę partię głosować, nic to nie zmienia bo nie mają alternatywy. PiS co prawda straci kilka procent, ale i tak posłowie tej partii mogą bezpiecznie brać w ławach poselskich kasę za nic nie obawiając się o przyszłość. Wyborcy mogą im skoczyć. W JOW sytuacja byłaby diametralnie inna. Opuszczony elektorat w danym okręgu zaraz by przejął jakiś niezależny kandydat i PiS by za poświęcenie wyborców zapłacił utratą mandatów. Nie wyobrażam sobie by PiS i PO były w stanie się przestawić na inny model myślenia po zmianie ordynacji, możemy więc przyjąć za pewnik, że dzisiejsze partie przestałyby istnieć, a na pozycję politycznych liderów wyszliby nowi ludzie.
Mit nr 4: w JOW wyborcy w „zaklepanych” okręgach na oczy nie zobaczą lidera swojej partii
Pisał o tym niedawno Jarosław Flis.
Pytanie brzmi: a na cholerę mi widzieć lidera tej czy owej partii? Ja chcę widzieć kandydatów na posłów i usłyszeć, jakie mają zdanie. A pustymi mrzonkami tego czy innego lidera w ulotkach czy na żywo to mogę sobie tylko podetrzeć tyłek w kiblu jak mi papieru toaletowego zabraknie. Niezależnie od mojego poparcia dla tej czy owej partii jak nie wystawi ona rozsądnego kandydata, oleję ich i zagłosuję na rozsądnego kandydata nie mającego poparcia tej partii.
W cholerę z Kaczyńskim, Tuskiem, Ziobrą czy Pawlakiem. Nie są mi do niczego potrzebni. Że poklepią któregoś kandydata w moim okręgu to dla mnie nie ma najmniejszego znaczenia. Ważne co konkretni kandydaci mają do powiedzenia i co w danym okręgu zrobili do tej pory.
Wcale mnie jednak nie dziwi, że gdy mowa o JOW, różnego rodzaju trolle, łgarze i fanatycy rzucają się do boju. Biedni, poszkodowani pisowcy wyzywani przez PO zaczynają lżyć i wyzywać gdy tylko znajdzie się ktoś o poglądach minimalnie odmiennych od dogmatów Kaczyńskiego. A gdy to kogoś ze zwolenników JOW zdenerwuje, zaczyna się spektakl pod hasłem „Wiedziałem! Wszyscy zwolennicy JOW to chamy!”.
Pewna część zwolenników PiS od jakiegoś już czasu coraz bardziej przypomina mi zwyrodnialców od Palikota. Na szczęście nie wszyscy, ale jest ich ostatnimi czasy niepokojąco dużo. To generalnie ta sama filozofia i podobny poziom kultury wypowiedzi. Palikot głosi poparcie dla dyktatu homoseksualistów i zwolenników marihuany nad większością społeczeństwa. Fanatycy PiS natomiast głoszą konieczność dyktatu będących w mniejszości konserwatystów w wielkich miastach nad całą resztą ich mieszkańców. Obie opcje dla mnie są obrzydliwe i absolutnie nie do przyjęcia.
Gdy za czasów prezydentury Lecha Kaczyńskiego chwaliłem system prezydencki, banda idiotów z PO zarzucała mi, że chcę władzy dla przebrzydłego kaczora. Teraz banda idiotów z PiS zarzuca zwolennikom JOW, że chcą ordynacji która pogrąży PiS. A mnie gówno obchodziła osoba obecnego prezydenta przy rozważaniach o systemie prezydenckim i gówno mnie obchodzi kto bardziej zyska na JOW. Ja po prostu uważam, że to lepsze wyjście dla Polski, nawet jeśliby PiS jako partia na tym stracił.
A im więcej widzę obelg ze strony zwolenników PiS, posądzeń o bycie ruskim agentem i im więcej moje teksty dostają „jedynek” za myślenie niezależne od dogmatów głoszonych przez Kaczyńskiego, tym bardziej mi się podoba ewentualność, że JOW mogą wyznaczyć kres całego tego wulgarnego partyjniactwa.
Katolik, doświadczony internauta, fan mangi i anime. Notki są na licencji http://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0/deed.pl