Rośnie część zagraniczna naszego długu publicznego wyrażana w złotych (razem z dewaluacją złotówki) i rośnie rentowność naszych obligacji ten dług finansujących, a to gwałtownie powiększa koszty obsługi długu, które przekroczyły już 40 mld zł rocznie
1. Wyraźnie już widać, że gospodarka światowa wchodzi w drugą falę kryzysu. Kiedy już wydawało się, że po pierwszej fali kryzysu wywołanej upadkiem Lehman Brothers we wrześniu 2008, świat powoli staje na nogi, przyszedł kryzys grecki, irlandzki i portugalski, a także hiszpański i włoski, a teraz ponownie amerykański.
Im częściej i donośniej politycy europejscy i amerykańscy zapewniają, że zaproponowane przez nich kolejne posunięcia, doprowadzą do ustabilizowania sytuacji w finansach i w konsekwencji w gospodarce ich krajów, tym bardziej radykalnie reagują rynki coraz głębszymi przecenami aktywów i wzrostem rentowności papierów finansujących długi.
2. Kiedy dług Grecji przekroczył 130% PKB i kraj ten nie był już w stanie finansować go na rynku, dostał zastrzyk 110 mld euro pomocy finansowej ale został przymuszony do przyjęcia programu oszczędnościowego i prywatyzacyjnego na kilkadziesiąt miliardów euro.
Te oszczędności i podwyżki podatków spowodowały jednak spadek poziomu PKB, a deficyt budżetowy dalej rósł i relacja długu publicznego do PKB wyniosła na koniec 2010 roku aż 150% PKB.
Grecja musiała poprosić o kolejny pakiet pomocowy tym razem w wysokości 150 mld euro (razem z udziałem prywatnych banków), choć tym razem przyznano już, że Grecja będzie obsługiwała swój dług tylko częściowo i w związku z tym banki, które jej do tej pory pożyczały, muszą część start z tego tytułu wziąć na siebie.
Podobnie było z Irlandią i Grecją mimo wielomiliardowej pomocy finansowej z EBC, z Europejskiego Funduszu Stabilizacji Finansowej utworzonego przez kraje strefy euro, a także MFW. Pomocy tej musiały jednak towarzyszyć pakiety oszczędnościowo-podatkowe, które spowodowały osłabienie tendencji wzrostowych PKB i kolejne kłopoty tych krajów. Oficjalnie nie wystąpiły one o drugą transzę pomocy, ale wydaje się, że to tylko kwestia czasu.
Kłopoty krajów peryferyjnych strefy euro przeniosły się na Hiszpanię i Włochy ze względu na ich niski wzrost gospodarczy i gigantyczny dług publiczny wynoszący odpowiednio 0,6 bln euro i 1,9 bln euro. Tym krajom trudno będzie pomóc, bo na razie w UE nie ma tak wielkich pieniędzy, które mogłyby to umożliwić.
3. Parę tygodni temu przypomniały o sobie Stany Zjednoczone. Tutaj nie do końca wiedzieć czemu, przez kilka tygodni demokraci i republikanie nie byli w stanie uzgodnić podniesienia limitu długu publicznego. Do tej pory była to czynność rutynowa (od 1962 roku wykonywano ją aż 74 razy czyli przeciętnie 2 razy w roku), teraz udało się to w ostatniej chwili, kiedy rządowi brakowało już pieniędzy na wypłatę emerytur i na płatności za rachunki medyczne.
Kiedy jednak amerykański parlament stosowna ustawę podnoszącą dług publiczny o kolejne 2,4 bln USD przegłosował, i świat odetchnął z ulgą , jedna z 3 głównych agencji ratingowych – S&P obniżyła rating tego kraju z AAA do AA+. Na łeb na szyję poleciały notowania na giełdzie nowojorskiej, a za nią giełdy w innych częściach świata w tym także w Europie.
4. Na te kłopoty banki centralne w USA – Rezerwa Federalna a w Europie-EBC mają dodatkową receptę, tzw. poluzowanie ilościowe czyli mówiąc prostym językiem, dodrukowanie pieniędzy.
W USA to poluzowanie miało miejsce już 2 -krotnie. FED w ciągu 8 miesięcy skupił rządowe papiery wartościowe na kwotę około 880 mld USD i było to niewątpliwie jednym z ważnych instrumentów wprowadzenie gospodarki USA na ścieżkę wzrostu gospodarczego.
Teraz do FED dołączył EBC i rozpoczął na duża skalę skup obligacji włoskich i hiszpańskich. Tylko pierwszego dnia skupił tych obligacji na około 10 mld euro i widać, że interwencja ta była na tyle skuteczna , że rentowność jednych i drugich, spadła o blisko 1 pkt. procentowy z 6,4% do 5,4%.
To poluzowanie w przeciwieństwie do amerykańskiego jest jednak owiane tajemnicą, nie wiadomo jak długo będzie trwało i na jakie sumy opiewa co oznacza, że EBC chce działać mniej przejrzyście niż FED, a to nic dobrego w dłuższym okresie , nie wróży.
5. Tak naprawdę powinniśmy jednak mniej martwić się o Amerykę. Ten kraj drukuje dolara ,który jest światową walutą rezerwową i jak głosi anegdota dopóki w USA rośnie choć jedno drzewo, z którego można wyprodukować papier i na nim wydrukować dolary, to ten kraj sobie na pewno poradzi.
Gorzej z Europą jej waluta straciła już status światowego pieniądza rezerwowego , a gigantyczne długi Włoch i Hiszpanii, sugerują, że nawet przy dodruku pieniądza, trudno będzie zorganizować takie środki ,które sprostają ich potrzebom.
Przy tym dodrukowywaniu pieniędzy przez takie potęgi jak USA i kraje strefy euro, nasz kraj ogromnym długiem publicznym sięgającym 800 mld zł, znajduje się w coraz trudniejszej sytuacji.
Rośnie część zagraniczna naszego długu publicznego wyrażana w złotych (razem z dewaluacją złotówki) i rośnie rentowność naszych obligacji ten dług finansujących, a to gwałtownie powiększa koszty obsługi długu, które przekroczyły już 40 mld zł rocznie.
Konsekwencje czterech lat rządów Tuska widać na przykładzie tego problemu jak w soczewce.