Zespół Benoit Chassainga podawał zdrowym myszom karmę z 1% jednego z dwóch emulgatorów: karboksymetylocelulozy (E466) albo monooleinianu polioksyetylenosorbitolu (E433). Okazało się, że w porównaniu do grupy kontrolnej, zwierzęta szybko zaczęły jeść więcej, przytyły i miały problem z kontrolą poziomu cukru. Ponieważ u ludzi zjawiska te są symptomami zespołu metabolicznego, akademicy postanowili obejrzeć po mikroskopem tkankę jelit. Stwierdzili wtedy stan zapalny o lekkim natężeniu.
Kiedy podczas eksperymentów emulgatory podawano myszom genetycznie predysponowanym do wystąpienia różnych chorób, np. nieswoistego zapalenia jelit czy zapalenia okrężnicy, wydawało się, że E466 i E433 pogarszały ich stan.
Chcąc sprawdzić, skąd bierze się stan zapalny, Amerykanie analizowali ochronną warstwę śluzu z przewodu pokarmowego. Stwierdzili, że karboksymetyloceluloza i monooleinian polioksyetylenosorbitolu sprzyjały wzrostowi bakterii, które żyją w głębszych warstwach śluzu, bliżej nabłonka jelita. Dodatkowo napędzały one wzrost mikroorganizmów trawiących śluz.
Komentatorzy doniesień z „Nature” podkreślają, że dieta myszy bardzo różni się od ludzkiej, dlatego dobrze by było przeprowadzić badania np. na świniach, które jedzą podobnie do nas. Idealnie byłoby zaś porównać ludzi spożywających pokarmy z i bez emulgatorów/zagęszczaczy.
Jak podkreśla Chassaing, studia na ludziach właśnie się rozpoczynają. Naukowcy mają się przyglądać również temu, czy spożycie naturalnych emulgatorów, takich jak lecytyna sojowa czy guma guar, ma podobny wpływ.
Autorstwo: Anna Błońska
Na podstawie: Live Science
Źródło: Kopalnia Wiedzy